Letnie igrzyska paraolimpijskie 2016. Natalia Partyka przeszła do historii sportu

Polska tenisistka stołowa wygrała czwarty złoty medal na czwartych igrzyskach paraolimpijskich z rzędu! I zapowiada, że to jeszcze nie koniec! Nie wybiera się na emeryturę

Podczas wieczornych finałów w leżącym tuż obok wiosce olimpijskiej Riocentro 27-letnia Partyka zachowywała jakby to był kolejny dzień w biurze. Błyskawicznie uwinęła się ze swoją chińską rywalką, Qian Yang, zresztą tą samą, którą pokonała cztery lata temu w finale igrzysk paraolimpijskich w Londynie. Tylko, że wówczas po długim boju 3:2, wczoraj w Rio de Janeiro nie pozwoliła rywalce nawet urwać seta. Wyrównany był jedynie ten drugi, zakończony wynikiem 18:16. Porażka po długiej grze na przewagi załamała Chinkę i w trzecim Natalia dobiła rywalkę. Polka jest niepokonana od czterech igrzysk. Ostatni mecz w turnieju indywidualnym przegrała... w 2000 roku w Sydney, gdzie startowała jako 11-latka.

- Jeszcze do mnie nie dociera, że to czwarty wygrany finał paraolimpijski z rzędu. Przejście do historii sportu to wielkie słowa, ja po prostu robię to co kocham. I nie zamierzam szybko przestać. 27 lat to świetny wiek. Wkrótce zacznę myśleć o Tokio 2020. No przecież nie pójdę w takiej chwili na emeryturę - mówiła po dekoracji.

- Wspaniale, że mogliśmy wysłuchać Mazurka Dąbrowskiego. Od dwóch dni puszczali tu niemal wyłącznie chiński hymn i przydała się mała odmiana. Obiecała Patrykowi Chojnowskiemu, który przegrał tu finał z Chińczykiem, że go pomszczę. Zrobiłam to co sobie zaplanowałam. Jechałam do Rio w roli faworytki, celowałam w złoto i je mam! Czwarte ale równie cenne jak trzy poprzednie. W dodatku ten medal jest wyjątkowy, bo grzechocze w środku. Takiego jeszcze nie miałam - mówiła po meczu.

Partyka zagrała zdecydowanie swój najlepszy mecz na igrzyskach w Rio, poprzednie, choć zwycięskie, nie były dobre w jej wykonaniu, popełniała mnóstwo błędów. Nie w finale. - Podeszłam maksymalnie skoncentrowana i bez grama lekceważenia i nonszalancji, bo w tenisie stołowym bardzo łatwo zgubić dwa punkty, trzy, a potem całego seta i władować się w kłopoty. Dlatego podeszłam z nastawieniem, jakby w każdym secie było 9:9 i rzeczywiście to był jedyny mecz w Rio, który zagrałam na swoim poziomie - stwierdziła Partyka.

Polka będzie się śnić Qian Yang jak najgorszy koszmar - to jej trzeci wygrany tak prestiżowy finał. Pokonała Chinkę nie tylko w Londynie, ale i finale ostatnich mistrzostw świata.

- Jak wspominam każdy z czterech złotych medali igrzysk? Finał w Atenach w 2004 był bardzo łatwy. Byłam nastolatką, trybuny były puste, nikt po mnie niczego nie oczekiwał, wygrałam na luzie. Do Pekinu jechała jako faworytka, do jaskini lwa, wiadomo,że Chińczycy kochają tenis stołowy, więc były tłumy ludzi. Chinka grała bardzo dobrze, ale też wygrała 3:0. Każda kolejna obrona jest trudniejsza, bo wszyscy wieszają mi złoto na szyi jeszcze przed wyjazdem. Mimo że staram się odcinać od takich głosów, to one i tak docierają. W Londynie było więc najtrudniej, prawdziwy horror ale i tam dałam radę. A do finału w Rio byłam najlepiej przygotowana.

Partyce rośnie następczyni. Godzinę przed jej sukcesem, brązowy medal zdobyła 18-letnia Karlina Pęk, która mówiła, że to właśnie Natalia była dla niej inspiracją, żeby zapisać się na tenis stołowy w wieku 10 lat. - Była i jest nadal moją idolką. Cały czas ją podpatruję i staram się naśladować. Jak ona jestem leworęczna. Staram się podpatrzeć coś u niej na każdym treningu i tak jak ona często rywalizuję z pełnosprawnymi - mówiła.

- Bardzo mi przyjemnie to słyszeć. Widzę, że Karolina bardzo się rozwija, robi znaczne postępy. Ma papiery, żeby zostać wybitną zawodniczką. Wszystko w jej rękach. Nie wiele brakowało, żeby w Rio awansowała do finału. Jeśli dalej będzie tak pracować, to za cztery lata w Tokio stanie nie na najniższym, ale na najwyższym podium - skomentowała Partyka.

Natalię złoty medal ucieszył jeszcze bardziej gdy pomyślała sobie, że skorzysta na tym Fundusz Natalii Partyki, który powstał, by wspierać młodych sportowców, mających trudności z rozwojem kariery z powodu różnych przeciwności. W 2015 roku wyłoniono w konkursie pierwszych 12 stypendystów spośród 10 kandydatów i przyznano im od 10 do 15 tysięcy zł.

- Bardzo chcę pomagać wspólnie z Fundacją Dobra Sieć zawodnikom zmagającym się z przeszkodami w karierze, bo sama przez to przechodziłam. Cieszę się, że jeden ze stypendystów, Bartek Tyszkowski zdobył w Rio srebrny medal. Liczę, że moje złoto przyczyni się, że Fundusz jeszcze mocniej się rozkręci. Nie wszystko jest ode mnie zależne, ale ja swoją robotę zrobiłam.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.