Rio 2016. Monika Michalik: Kronika zapowiedzianego medalu

Od 12 lat zapisuje całe życie w notatniku. Przez cztery igrzyska, od kiedy są na nich zapasy kobiet. W czwartek Monika Michalik mogła napisać: "18 sierpnia. Mam olimpijski medal!".

To było bardzo symboliczne przekazanie - nawet jeśli tylko przekazanie butelek. Gdy Monika Michalik udzielała wywiadu po zdobyciu brązowego medalu, podeszła do niej Agnieszka Wieszczek, poprzednia brązowa medalistka w zapasach, sprzed ośmiu lat. Karierę Wieszczek po Pekinie zatrzymały kontuzje, ostatni uraz sprawił, że sam awans do igrzysk w Rio był dla niej sukcesem. Swój turniej przegrała, podobnie jak pozostałe dwie Polki (- Katarzyna Krawczyk źle wylosowała, a Iwona Matkowska miała szansę na medal, ale koniec walki był zły - mówił trener kadry Krzyszfof Ołenczyk), ale wszystkie przyszły kibicować Monice Michalik.

Jedno zdjęcie, dwa medale

Po wygranej walce Michalik o brąz z Rosjanką Inną Trażukową był w polskiej zagrodzie szał radości. A potem ruszyła stamtąd Wieszczek, przynosząc medalistce wodę i izotonik. Na widok czegokolwiek do picia zapaśniczkom i zapaśnikom, wymęczonym zbijaniem wagi i całym dniem walk, oczy błyszczą jak na widok medali. - Przed Rio musiałam zbić pięć kilo - mówiła Michalik. Zbić, czyli na finiszu przygotowań przede wszystkim wypocić.

Gdy skończyła wywiady, koleżanki z kadry wzięły ją na ramiona i pozowały z medalem. Agnieszka Wieszczek i na jej prawym ramieniu - Monika Michalik. Jedno zdjęcie, dwie medalistki, cały dorobek polskich zapasów kobiet na igrzyskach. - Trzymamy się razem, kibicujemy sobie nawzajem - mówiła o zapaśniczej kadrze Michalska.

Carioca 2, japoński bastion

Rozmawialiśmy w hali Carioca 2, czyli japońskim bastionie w Rio. Japonki w środę, pierwszego dnia walk, zgarnęły wszystkie trzy złote medale. W czwartek Monika Michalik też stała na podium ze złotą medalistką z Japonii. Z Risako Kawai, swoją rywalką z pierwszej rundy. Polka przegrała, ale Japonka wygrywając kolejne walki w turnieju otworzyła jej drogę do repasaży i do walki o brąz.

- Śmiałam się, bo walczyłam albo ćwiczyłam na treningach w Rio ze wszystkimi zawodniczkami z turnieju. Tylko nie z Japonką. Dzień przed walką jeszcze podglądałam, co ona tam robi. No i zobaczyłam: atakuje nogi. Ona jest bardzo trudną rywalką, bo czuje atak zanim jeszcze zdążę go zrobić - tłumaczyła. Z Japonką przegrała, ale drugą szansę wykorzystała w wielkim stylu. Najpierw pokonała mistrzynię Europy , Anastazję Grigorievą z Łotwy, rywalkę bardzo dla siebie niewygodną. A potem w walce o brąz pokonała 6:3 wspomnianą Innę Trażukową. Potem trener wziął ją na barana, ona wzięła polską flagę i tak obiegli matę podczas rundy honorowej. Niejednej rundy.

Gdybym się urodziła jeszcze raz, to rzucałabym młotem

Zapasy Monika Michalik zaczęła trenować późno, w wieku 17-18 lat. Wcześniej były biegi, karate. Ale stanęło na zapasach. - U mnie w Trzcielu są tylko zapasy. Ale gdy oglądałam jak Anita Włodarczyk zdobywa tu złoto, to sobie pomyślałam, że gdybym się jeszcze raz urodziła, rzucałabym młotem. Można jeść ile się chce. Mniej więcej wie się na której jest się pozycji podczas zawodów. A w zapasach do końca nic nie wiadomo - mówiła.

Rodzice początkowo na zapasy patrzyli krzywo. - Potem się pogodzili z tym, że kocham ten sport i w nim zostanę - mówiła. Ma sześciu braci i dwie siostry. Jeden z braci, Tadeusz, to aktualny brązowy medalista mistrzostw Europy. Kwalifikacji olimpijskiej jednak nie zdobył.

Musiałbym ją wyrzucić, żeby przestała trenować

Olimpijski debiut kobiecych zapasów, w 2004, zastał Michalską gdy miała 24 lata. Na tamte igrzyska się nie zakwalifikowała. W Pekinie odpadła w ćwierćfinale, w Londynie przegrała walkę o brązowy medal. Był jej pisany w Rio. - Teraz się śmiejemy że jak dotrwa do Tokio to się to logicznie układa: złoto. "Czterdziestoletnia Monika Michalik mistrzynią olimpijską z Tokio"?. Ja bym tego nie wykluczał. Ona tak kocha zapasy że musiałbym ją wyrzucić, żeby przestała trenować. - śmieje się trener Krzysztof Ołenczyn. Ona po medalu dziękowała i jemu i trenerowi klubowemu Władysławowi Stecykowi, wicemistrzowi olimpijskiemu z Moskwy.

Zrobiliśmy swoje, możemy iść

Czekała na ten medal 12 lat, zapisując kolejne zeszyty z notatkami. Trener Ołenczyn mówi, że jest tam kopalnia wiedzy o zapasach, bo Monika opisuje każdy trening. - To wy już wiecie o notatkach? - dziwiła się. - Notuję od kwalifikacji do igrzysk w Atenach. Spisuję treningi, opisuję przeciwniczki, zapisuję to, czego się dowiem o sobie. Kiedy jechałam do Londynu, to czytałam notatki z Pekinu. Taki sposób. Całe życie tam mam - mówiła. Droga do Rio była wyjątkowo długa, o miejsce w igrzyskach Polka walczyła w trzech turniejach, mówi że kwalifikacja była trudniejsza niż same igrzyska. Te minęły szybko. - W piątek już wylatujemy do Polski. Zrobiliśmy swoje i możemy iść. Trochę się boję czy się zdążę spakować, ale te dodatkowe pół kilograma w bagażu - pokazała na medal - nie będzie najmniejszym problemem.

Zobacz wideo

Tatuaże sportowców w obiektywach fotoreporterów. Niektóre zachwycają, wśród nich jest tatuaż Polki [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.