Rio 2016. Medalowa gra polskich siatkarzy

W trzecim meczu igrzysk nasi siatkarze nie dali szans rewelacyjnej dotychczas Argentynie. Pokazali grę, która czyni ich jednymi z faworytów turnieju.

Jeśli w grupie są Polska i Rosja, a po dwóch kolejkach prowadzi z kompletem punktów Argentyna, to można mówić o niespodziance. Nie o sensacji, ten kraj ma bowiem duże tradycje - tak jak Polacy zdobył jeden olimpijski medal, tyle że brązowy (w 1988 r. w Seulu). Chude lata mają się skończyć dzięki zatrudnieniu Julia Velasco, trenera, który ma już na koncie olimpijskie srebro z Włochami.

Argentyńczycy są na najlepszej drodze do odrodzenia, o czym w Rio przekonały się już Iran (0:3) i Rosja (1:3). Ich liderem jest Facundo Conte, od lat uważany za wielki talent, który w ostatnich sezonach rozkwitł w PGE Skrze Bełchatów. Pożegnał się już z Polską, bo dostał bajeczny kontrakt w Chinach. - Argentyna to Conte, więc trzeba go zatrzymać - mówił przed meczem Oskar Kaczmarczyk, statystyk kadry.

Właśnie w Conte kierowana byławiększość polskich zagrywek, by go zmęczyć i odebrać mu pewność. Polacy nie ryzykowali, stawiali raczej na precyzję. Za to ogromną agresję pokazywali w ataku i bloku. Czasami nawet za dużą, czego efektem były dwa dotknięcia siatki na początku pierwszego seta. To była połowa błędów popełniona w tej partii, co pokazuje, jak znakomicie grali nasi siatkarze. Argentyna ma przeciętnych środkowych, co bezwzględnie wykorzystywał Grzegorz Łomacz, przy każdej okazji rozgrywając piłki do Karola Kłosa (11 pkt w 12 próbach) i Mateusza Bieńka.

Presja, jaką Polacy wywierali na przeciwników, przynosiła efekty także w drugim secie. W ataku różnica nie była duża, ale w zagrywce i bloku obie drużyny dzieliła przepaść, odpowiednio 5:0 i 8:1 (w sumie było 5:1 i 10:2). Velasco szybko posadził na ławce atakującego Bruno Limę, zastępując go znanym z PlusLigi José Luisem Gonzálezem. Następnie do rezerwy powędrował najskuteczniejszy dotąd skrzydłowy Cristian Poglajen. Jednak nawet tak świetny rozgrywający jak Luciano de Cecco nie był w stanie nic zrobić. Gdyby Stéphane Antiga w końcówce nie dał odpocząć Bartoszowi Kurkowi, Łomaczowi, Mateuszowi Mice i Bieńkowi, zakończyłoby się zapewne pogromem. Przy polskich zmiennikach Argentyńczykom udało się zmniejszyć straty, wynik 25:19 nie oddaje wielkiej przewagi mistrzów świata.

W polskiej drużynie nie było słabych punktów. O medal będzie jednak trudno bez dobrej dyspozycji Miki. Bohater MŚ miał w tym roku ogromne problemy ze zdrowiem, a już po turnieju kwalifikacyjnym przeszedł operację kolana. Wraca do formy szybko, jednak do szczytu wciąż mu trochę brakuje. To on był dla Argentyńczyków celem numer 1 w zagrywce, ale nie udało im się go złamać. Znacznie lepiej niż dwa dni wcześniej radził sobie w ataku. Widać jednak, że Antiga oszczędza go, kiedy tylko może. Może sobie na to pozwolić, ponieważ Rafał Buszek, zmiennik Miki, to zawodnik bardzo solidny.

We wtorek Polacy też prowadzili z Iranem 2:0, lecz pozwolili się dogonić. Tym razem doprowadzili do nerwowej końcówki tylko w trzecim secie. Argentyńczycy pokazali wtedy, ile potrafią. Rozkręcił się Conte, a niespodziewane wsparcie dostał od Nicolasa Bruno, w teorii przyjmującego nr 4 w kadrze. Nasi siatkarze także nie zdołali utrzymać poziomu z wcześniejszej części meczu, zwłaszcza w zagrywce. Udało im się odrobić trzypunktową stratę, obronić trzy setbole i doprowadzić do pasjonującego finiszu. Z obu stron leciały bomby, nikt nawet nie próbował technicznych zagrań. O obronach można było tylko pomarzyć, bo dotknięta piłka wypadała daleko za boisko.

Polska miała w końcówce swojego superbohatera, zdobywającego punkt za punktem Buszka. Szóstego meczbola wykorzystał jednak Kurek, uderzając piłkę po palcu José Luisa Gonzáleza. Sędziowie tego nie zauważyli, ale pomógł nam system challenge. Dzięki temu nasza reprezentacja jest jedyną niepokonaną w grupie B. W sobotę o godz. 20 gra z Rosją.

Grupa B: Polska - Argentyna 3:0 (25:21, 25:19, 37:35); Iran - Kuba 3:0 (25:21, 31:29, 25:16); Rosja - Egipt 3:0 (25:11, 25:17, 25:9)

Więcej o:
Copyright © Agora SA