Rio 2016. Ostatnia samba Usaina Bolta. - Musiałem kupić telewizor do wioski, poza tym wszystko mi się w Rio podoba. To moje pożegnalne igrzyska

Przez osiem lat razem z Michaelem Phelpsem rządził olimpijską wyobraźnią, przykrywał swoim geniuszem wszystkie jamajskie problemy z dopingiem, przeszedł do historii. Wygląda na to, że to już nieodwołalne: w Rio to dla Usaina Bolta ostatni przystanek, jeśli chodzi o igrzyska

- Zrobiłem już dość. Nie będzie kolejnych igrzysk. Już wystarczy udowadniania własnej wartości, choć bardzo się cieszę na ten ostatni raz w Rio. Od kiedy byłem dzieckiem, marzyłem o olimpijskiej rywalizacji. Walka o medale to jest to co mnie napędza - mówił Bolt na pierwszej konferencji prasowej w Brazylii. Jamajczyk nie ma tylu medali co Phelps, bo nie może mieć, walczył w trzech konkurencjach, gdy Amerykanin stawał do ośmiu. Ale jeśli chodzi o wpływ, jaki wywarł na igrzyska, jest co najmniej równy Phelpsowi. Obaj robili w igrzyskach rzeczy nadludzkie, obaj dawali show na konferencjach prasowych, choć w inny sposób: Phelpsa trzeba było zainteresować, wciągnąć w dialog. A Boltowi niczego nie trzeba, on bez show nie może biegać, to król fanfaronady. I mimo że co chwila powtarza: jestem najlepszy, kochacie mnie, jestem historią lekkiej atletyki, jest dalej lubiany, bo wszyscy już zrozumieli tę konwencję. Gdyby jego konferencje były biletowane, przyciągnęłyby więcej widzów niż niektóre sporty w Rio. - Lubię zabawiać, takim mam charakter. Po to ludzie przychodzą na stadiony. Wiem, że wiele osób jest nieszczęśliwych, że kończę olimpijską karierę. Przepraszam - mówił Bolt.

200 m kocham najbardziej. I boję się go

Na poniedziałkowym spotkaniu jamajskich lekkoatletów z mediami w Cidade das Artes, wielkiej hali koncertowej niedaleko wioski olimpijskiej, liczył się tylko on. Były rekordzista świata Asafa Powell wystąpił jako pierwszy, na rozgrzewkę, i usłyszał niemal same pytania o Usaina. A Bolt, gdy został wywołany na scenę, zapytał: co tak cicho? I cofnął się, czekając na głośniejszą owację. Żartował z Powella, droczył się z dziennikarzami, na koniec konferencji zszedł ze sceny za kulisy tańcząc sambę razem z tancerkami. W Rio ma szansę trzeci raz z rzędu zdobyć złoto na 100, 200 i w sztafecie. Rekord świata bił ostatnio w 2009 roku, ale nie wykluczył kolejnej próby na 200 m - Zawsze czułem, że stać mnie na to, żeby na 200 metrów przebiec poniżej 19 sekund - mówił. Jego obecny rekord to 19,19 s. - Zawsze na 200 metrów denerwuję się bardziej niż na 100. To 200 m kocham najbardziej. Na 100 m wiem jakie są moje mocne i słabe strony. A na 200 boję się przed każdym wyścigiem - przyznawał. - Będzie trudno pobić rekord teraz, bo ominęło mnie trochę startów, miałem przerwę w treningach w ostatnim czasie - tłumaczył. Ale problemy ze zdrowiem i powrotem do treningowego rytmu nie były tak poważne jak w niektórych poprzednich sezonach. Choćby w 2015, gdy Bolt w mistrzostwach świata musiał się bardzo zmobilizować do walki z Justinem Gatlinem. Tym razem skończyło się na jednej przerwie, przez którą Bolt stracił szansę startu w jamajskich eliminacjach olimpijskich. - Bardzo potrzebowałem tego startu, ale tak bywa - mówił. Nie chciał rozmawiać o konkretnych rywalach, choć padło pytanie o Gatlina. - Zawsze myślę o wszystkich finalistach, o nikim konkretnie, bo każdy jest groźny, tu decyduje forma dnia. Ja muszę się skupić na tym, co sam potrafię - mówił.

Świat w jamajskich barwach

Będzie go brakowało w sporcie. Przez te wszystkie lata to Usain tak naprawdę wyręczał marketingowców zajmujących się lekkoatletyką, przyciągając widzów i sponsorów. Jamajskim biegom dał uśmiechniętą twarz, choć nie brakowało w tym czasie w tym kraju dopingowych wpadek, a zaniedbania przy tworzeniu systemu walki z dopingiem były ogromne.

Gdy w Pekinie w 2008 Bolt bił rekordy świata, Jamajka dopiero stawała się medalową potęgą, a organizacyjnie była jeszcze ekipą jedną z wielu. Gdy biegł po złote medale w Londynie, marketingowa siła Jamajczyków była już tak duża, że nawet kibice z innych krajów przychodzili na londyński stadion olimpijski w jamajskich barwach. A teraz, gdy Usain przyjechał na swoją ostatnią sambę do Rio, Jamajka ma już taką pozycję w sportowym biznesie, że stać ją na wyprawienie razem ze sponsorem konferencji swoich olimpijczyków w największej nowoczesnej sali koncertowej w Ameryce Południowej, na wielkiej scenie, z przepychem, dziesiątkami dziennikarzy i tancerkami samby.

Musiałem kupić telewizor

Aż dwa razy podczas tej konferencji pojawiał się wątek dopingu, a Bolt za każdym razem powtarzał to samo: myślę, że idziemy w dobrym kierunku. - Nie mam pewności, że rywalizuję z czystymi, bo w życiu nic nie jest pewne. Nie zajmuję się tym, nie myślę przed biegiem, czy będę rywalizował z oszustami. Od tego jest WADA, IAAF, MKOl. Ale uwierzcie w lekką atletykę. Jestem pewien, że zmierzamy w dobrą stronę. Wyłapujemy tych złych, przeżywamy teraz trudny czas, ale to wszystko po to, żeby nastał dobry czas - mówił. W Rio mu się podoba, ludzie są mili, autobusy przyjeżdżają na czas. Brakowało mu tylko telewizora. Jak mówi, właściwie to najbardziej brakowało telewizora Asafie Powellowi. Jamajczycy poprosili w wiosce olimpijskiej o pomoc. - Ale przez dwa dni nic się nie działo, więc pomyślałem: dobra, pójdę i kupię sobie sam - mówił Bolt. Lekkoatletyka zaczyna się w Rio w najbliższy weekend, finał setki mężczyzn jest w poniedziałek nad ranem polskiego czasu. To są ostatnie igrzyska Bolta, ale nie ostatnia wielka impreza. Zakończenie kariery planuje w 2017, po sezonie mistrzostw świata.

Zobacz wideo

W Rio zrobiło się bardzo gorąco. Fotoreporter Reutersa nie mógł się powstrzymać [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.