Rio 2016. Skąd wzięły się ślady na ciele Michaela Phelpsa?

Kilka minut stojących na ciele sportowców gorących baniek zostawia ślad na kilka dni. To czasem zwykłe fioletowe kółka, a czasem wielkie sinoczerwone plamy. Olimpijczycy korzystają z nich, bo przyspieszają regenerację, ale badacze mówią, że to przede wszystkim efekt placebo.

To krzyk mody nie tylko tych igrzysk, ale ostatnich kilku lat. Phelps tylko zwrócił na to uwagę świata, jako wielokrotny mistrz olimpijski (gdyby był krajem, zajmowałby 40. miejsce w klasyfikacji wszech czasów letnich igrzysk, między Etiopią a Argentyną) przeskakuje przecież w popularności pływaczki Natalie Coughlin, Allison Schmitt czy gimnastyk Alexander Naddour. I cały świat sportowy dowiedział się o "cuppingu", czyli metodzie alternatywnej medycyny, która do niedawna była całkiem popularnym w Polsce sposobem leczenia chorób płuc. Do domu chorego przychodził specjalista od "stawiania baniek", rozgrzewał je ogniem i stawiał na plecach.

Gorące bańki stawia się na ciele sportowca, a ciśnienie w środku zaczyna zasysać skórę. Mięśnie się ruszają, wszystko trwa kilka minut, ale ślad zostaje na znacznie dłużej, nawet do czterech dni. Dziś u amerykańskich sportowców bańki mają poprawiać krążenie w mięśniach, które będą się szybciej regenerować i mniej boleć. W teorii brzmi to znakomicie, w końcu sportowcy szukają wszystkiego, by choćby o odrobinę polepszyć wyniki. Phelps pokazał "cupping" już przed igrzyskami jako jeden z elementów swojej ciężkiej pracy na treningu w reklamówce producenta sprzętu sportowego. To po prostu jego sposób na dojście do siebie po ciężkim treningu - jak masaż czy sauna.

 

Problemem jest to, że ślad pozostawiony przez bańki jest widoczny i nie wygląda najlepiej. U Phelpsa to ledwie okrągłe, fioletowe kropki, ale już u Coughlin bańki zostawiają wyraźne sinoczerwone plamy na całe ciało. Mimo to, Amerykanie konsekwentnie stosują tę metodę wierząc, że przynosi skutki.

Wierząc, a nie wiedząc, bo badacze, jeśli widzą efekty baniek, to na razie tylko jako placebo. Cytowany przez "New York Timesa" Leonid Kalichman z Uniwersytetu Bena Guriona w Izraelu, który badał cupping, mówił: - Sportowcy czują, że coś się z nimi dzieje i do tego mają znaki. To wzmaga ten efekt.

Efektów fizjologicznych dotychczas nie udokumentowano. Profesor David Colquhoun z Uniwersytetu Londyńskiego twierdzi, że z medycznego punktu widzenia bańki nie mają sensu. - To śmieszne - mówi w rozmowie z "Independent".

Ale opinie badaczy nie mają wielkiego znaczenia. Naddour powiedział gazecie USA Today, że bańki to "najlepiej wydane pieniądze" i oszczędziły mu "wiele bólu". Cupping wykonuje samodzielnie, kupił w Internecie odpowiedni zestaw, który opiera się na pompie powietrza, nie ogniu.

W Rio zrobiło się bardzo gorąco. Fotoreporter Reutersa nie mógł się powstrzymać [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Zobacz wideo
Copyright © Agora SA