Rio 2016. Ostatni moment tego pokolenia piłkarzy ręcznych

Czy jestem zadowolony z tego, jak moja drużyna wygląda? W skali od zera do 10? 4 - stwierdził spokojnie trener piłkarzy ręcznych Tałant Dujszebajew na dwa dni przed pierwszym meczem - z Brazylią. Początek niedzielnego meczu o 21:40. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji mobilnej Sport.pl LIVE.

Po usłyszeniu takiej oceny trochę struchleliśmy.

Przecież niedzielny mecz z Brazylią to klucz do awansu z bardzo wyrównanej grupy. Poza gospodarzami są w niej Niemcy, Szwecja, Słowenia i Egipt. Poziomem odstają tylko ci ostatni. A do ćwierćfinału awansują cztery drużyny. Dlatego wygrana z Brazylijczykami to właściwie przepustka do fazy pucharowej.

Trener bardzo często mówi o marzeniach i o tym, jak w praktyce je osiągnąć. Jako trener Vive Tauron Kielce mówił zaraz po tym, jak jego drużyna wygrała Ligę Mistrzów: - Naszym celem nie było zwycięstwo w finale. Naszym celem był awans do turnieju Final Four. To dało nam możliwość spełnienia marzeń. Zapewnienie sobie tej możliwości jest najważniejsze.

Jako mistrz i trzykrotny medalista olimpijski, jako dwukrotny mistrz świata z dwiema reprezentacjami Dujszebajew jest wirtuozem spełniania marzeń. Na razie swoich, bo spełniał je jako zawodnik. Teraz musi swoje know-how przekazać podopiecznym. Jest w całkowicie innej sytuacji i zdaje sobie z tego sprawę.

Po treningu w namiotowej hali, tuż koło wioski olimpijskiej był spocony jak mysz, co znają dobrze zawodnicy reprezentacji grający w Kielcach - przyjeżdża półtorej godziny przed treningiem, rzuca się na siłownię, potem wskakuje na rowerek, i gdy zaczyna się trening, jest w pełnym szwungu. Chce być jak najbliżej drużyny, więc pokazuje schematy i to, jak sobie wyobraża ich rozegranie. Niczego nie zostawia przypadkowi. Krzyczy, wścieka się. - Tak, jesteśmy zdenerwowani, bo jak zwykle brakuje czasu, aby być gotowi na 100 procent. Bo to jest normalne, że zdarza mi się być nerwowym, gdy nie wszystko się udaje. Trener nie musi być tylko spokojny albo wiecznie zdenerwowany. Kiedy musi być spokojny, to jest, kiedy musi być zdenerwowany, to też jest. Na przykład denerwuję się, gdy mówicie, że jestem weteranem. Jako trener jestem na igrzyskach pierwszy raz. Dla mnie to nowe życie. Dotąd byłem odpowiedzialny za samego siebie i za kolegów z którymi grałem, a tu jestem odpowiedzialny za wszystko, co się na igrzyskach zdarzy. W tej sytuacji chcę popełnić jak najmniej błędów. Aby każdy zawodnik wiedział, co robić w ataku i obronie. To wystarczy - powiedział trener.

Ale nie tylko trener czuje wiekopomność wydarzenia.

37-letni Bartosz Jurecki (jego młodszy brat i ulubiony taran Tałanta Michał Jurecki nabawił się niegroźnego przeziębienia) w ogóle nie chciał rozmawiać. - Nie drażnijcie lwa - powiedział żartem, a może półżartem.

Jurecki jest jednym z tych zawodników, dla których są to ostanie igrzyska. Niejedynym. Z zespołu Bogdana Wenty, który w ćwierćfinale igrzysk w Pekinie przegrał z Islandią, wciąż gra w kadrze pięciu piłkarzy (w tym obaj bracia Jureccy). Młodszy - Dzidziuś - ma 32 lata. Karol Bielecki, chorąży i symbol drużyny - 34. Sławomir Szmal, opoka w bramce - 38. Młody Lijewski, Krzysztof - 33.

To już ostatni moment, aby spełnić marzenia, i dobrze, że Tałant jest w tym względzie specjalistą skutecznym.

Źle, że miał mało czasu. Ale wiedział o tym doskonale, gdy wiosną podpisywał kontrakt. - Potrzebuje minimum roku pracy z reprezentacją i będzie grała tak jak chcę. Ale jeślibym chciał się uprzeć na rok i ani dnia mniej, to na moim miejscu byłby wciąż Michael Biegler. Wiedziałem, na co się piszę - powiedział Tałant.

Jego głównym zadaniem było wypracowanie schematów taktycznych granych w ataku i obronie. Bo Polacy stali się drużyną zbyt przewidywalną. Wiadomo, że nie czują się najlepiej przy wysokiej obronie przeciwnika, że mają problemy, gdy przeciwnicy są indywidualnie nieprzeciętni, gdy gra się szybko. Pojawiają się wtedy kłopoty ze skutecznością w ataku.

Jeśli to się nie poprawiło, Brazylia będzie bardzo groźnym rywalem. - Umieją grać wysoką obroną - stwierdził Adam Wiśniewski, który nie śmiał się wcale, gdy jego kolega z Wisły Brazylijczyk Toledo odgrażał się mu w Płocku, że Brazylia walczy o złoto. - Rywalem jest gospodarz, więc choćby z tego powodu będzie ciężko, gramy pierwszy mecz, a one bywają dziwne. Raz przegraliśmy z Brazylijczykami w sparingu. Kolejny już wygraliśmy.

- Dla nich to też będzie trudny mecz. Przy własnych trybunach możesz się spalić albo pofrunąć - zakończył skrzydłowy.

Zobacz wideo

W Rio zrobiło się bardzo gorąco. Fotoreporter Reutersa nie mógł się powstrzymać [ZOBACZ ZDJĘCIA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.