Rio 2016. Trzeba zabrać dopingowiczom medale! I wręczyć je z klasą

Sportowiec złapany na dopingu to oszust. Trzeba zabrać mu medal i oddać go temu, kto był "czysty". Niestety, nie zawsze jest to takie proste. Na należne im medale czekają m.in. nasi mistrzowie, Anita Włodarczyk i Szymon Ziółkowski. A ci, którym już udało się krążek odzyskać, też nie mają pełnej satysfakcji. Medal, zamiast przy pełnych trybunach, wręczany jest im... pocztą

- Nie odpuszczę im tego! - w głosie Szymona Ziółkowskiego, mistrza olimpijskiego z Sydney z 2000 roku w rzucie młotem słychać rozdrażnienie.

Rozkręca się mówiąc o tym, jak grupka oszustów ze Wschodu przez całą karierę pozbawiała go medali, szprycując się aż furczało. Ziółkowski 22 lata czeka na złoto mistrzostw świata juniorów, 11 - na srebro mistrzostw świata seniorów. Pierwszy medal skradł mu Ukrainiec, drugi Białorusin (rozmowa z Ziółkowskim na ten temat pod tym linkiem). - Może mam zabrać ze sobą chłopaków z miasta, zapukać do drzwi dopingowiczów i krzyknąć: Oddawaj medal i diengi - humor Ziółkowskiego był wisielczy.

Dlaczego?

Ziółkowski co jakiś czas wysyła listy do IAAF z pytaniem, co się dzieje z jego medalami. Ostatni list poszedł do siedziby IAAF w Szwajcarii jakieś pół roku temu, zaadresowany do nowego szefa Sebastiana Coe. Dotąd bez odpowiedzi. Trudno coś konkretnego od federacji wydobyć.

A tymczasem ten, który ukradł mu medal ME z 2005 roku, notoryczny dopingowicz Białorusin Iwan Cichan wystartuje w Rio. Możliwe nawet, że zdobędzie medal, bo ma drugi po Pawle Fajdku wynik w tym roku. Osiągnął go u siebie, na Białorusi, dokąd kontrolerzy nie mogą dojechać w sposób niezapowiedziany. Srebrny medal ME Cichan zdobył miesiąc temu (pokonując m.in. Polaka Wojciecha Nowickiego). Startował w koszulce z napisem "I throw clean" ["Rzucam czysty"]...

Włodarczyk dostanie medal?

Anita Włodarczyk czeka, co się stanie z Tatianą Łysenko, skazaną 9 lat temu za doping rosyjską młociarką, która po karze wróciła na rzutnię i pokonała polską rekordzistkę świata na igrzyskach w Londynie w 2012 roku i mistrzostwach świata w Moskwie rok później.

Próbki z tych lat są ponownie badane. Wiadomo tylko, że po ponownych testach dotyczących ostatnich igrzysk w Pekinie i Londynie 98 jest pozytywnych. Z ogłoszeniem nazwisk MKOl nie wiadomo dlaczego czeka do zakończenia igrzysk w Rio - taką decyzję podjął na zlocie w Lozannie przed miesiącem. Ponownie przebada się próbki wszystkich medalistów obydwu igrzysk.

OK., nazwisk nie znamy (oprócz nielicznych przecieków, np. z federacji podnoszenia ciężarów) ale przecież już wiemy, że w tym czasie w Rosji królowała metoda "ukrywania pozytywnych wyników" testów antydopingowych. Polegała ona na tym, że za wiedzą najwyższych władz, w Moskwie i Soczi, czyli w laboratoriach antydopingowych, podmieniano próbki moczu dopingowiczów. Na czyste. Nie było to łatwe, bo gęstość właściwa próbek prawdziwych, tych z dopingiem, i "czystych" fałszywych musiała się zgadzać. Czuwał nad tym sam szef laboratorium w Moskwie, alchemik-szarlatan Grigorij Rodczenkow, który dodawał soli kuchennej, aby były odpowiednio gęstsze, lub wody destylowanej, aby były odpowiednio rzadsze. W papierach wszystko się zgadzało. Zeznania Rodczenkowa po ucieczce do USA wydawały się niewiarygodne. A jednak potwierdziły je ponowne testy zachowanych próbek: w wielu wykryto sól.

Światowa agencja antydopingowa (WADA) zamówiła dwa niezależne raporty, w których opisano proceder rosyjskiego dopingu. Doprowadziło to do wykluczenia całej rosyjskiej reprezentacji lekkoatletycznej z Rio de Janeiro.

Nazwisko Tatiany Łysenko - dziś nosi nazwisko po mężu, Biełoborodowa - w nich nie pada, ale polscy lekkoatleci są pewni: do Anity wrócą złote medale. Pocztą?

Medale w kopercie

Tomasz Majewski, dwukrotny złoty medalista olimpijski, w 2010 roku przegrał mistrzostwa Europy z Andriejem Michniewiczem z Białorusi złapanym potem na dopingu. Półtora roku po zawodach złoty medal dla Majewskiego przyszedł pocztą do siedziby Polskiego Związku Lekkoatletyki.

Nowozelandka Valerie Adams konkurs pchnięcia kulą podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie przegrała z Nadieżdą Astapczuk z Białorusi. Jeszcze zanim zakończyły się igrzyska okazało się, że Białorusinka jest na dopingu. Adams była rozgoryczona, ale i bezradna. Medal dostała pocztą po igrzyskach, zaś Astapczuk została powitana z honorami przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. - Nadia, jesteśmy z tobą. No, nie przejmuj się, wielcy zawsze obrywają - mówił dyktator do oszustki.

Kulomiot Adam Nelson otrzymał swój złoty medal w ręcznej wymianie z kurierem w strefie gastronomicznej lotniska w Atlancie - dziewięć lat po przegraniu go z dopingowiczem Jurijem Biłonohem z Ukrainy na igrzyskach w Atenach w 2004 roku.

Ale mnóstwo osób nie dostąpiło nawet tego.

W Montrealu w 1976 roku Amerykanka Shirley Babashoff przegrała cztery wyścigi tylko i wyłącznie z zawodniczkami z NRD, naszprycowanymi oral-turinabolem. Babashoff mówiła otwarcie o tym, że Niemki są nienaturalnie umięśnione i mówią grubym głosem. W odpowiedzi usłyszeliśmy znamienne słowa: "One tu nie są aby śpiewać, tylko aby wygrywać". Babashoff była krytykowana za uprzedzenia, rzucanie bezpodstawnych oskarżeń. W Montrealu wywalczyła cztery indywidualne srebra. Amerykanki pokonały nakoksowaną NRD tylko w sztafecie 4x100 m.

Gdzie jest sprawiedliwość?

Czyści sportowcy są załamani, i rzecz jasna czują się oszukani. Cały wysiłek ludzi zarządzających sportem idzie w kierunku wychwycenia i ukarania dopingowiczów. Słusznie. Ale gdzie są ofiary? Gdzie sprawiedliwość i zadośćuczynienie, które im się należy? Dlaczego nie honoruje się oszukanych, nie wybija na pierwszy plan ich czystości, nie rozgłasza, że to oni są prawdziwymi mistrzami?

Może ktoś we władzach sportowych boi się o czystość tych, którzy wskakują na podium na miejsce dopingowiczów? Były kuriozalne przypadki - jeźdźca z Brazylii, który w 2004 roku zdobył złoty medal dzięki dyskwalifikacji, a cztery lata później wykryto doping u jego konia. Po upadku Marion Jones w ogóle nie zmieniono klasyfikacji na 100 m z igrzysk w Sydney, bo złoto zdobyłaby Ekaterina Thanou, bohaterka skandalu dopingowego w Atenach w 2004 r.

Można temu jednak zaradzić. Nowe medale powinny być przyznane tym, którzy wcześniej nigdy nie mieli żadnej wpadki, tym, którzy zadeklarują, że są czyści i podpiszą odpowiednie zobowiązanie na przyszłość.

List do szefa MKOl

Wysłałem w tej sprawie list do Thomasa Bacha, szefa MKOl. Napisałem, że pytani o opinię sportowcy są entuzjastycznie nastawieni do pomysłu honorowania oszukanych, w tym Majewski, Ziółkowski, trójskoczek-legenda, rekordzista świata i mistrz olimpijski z Sydney Jonathan Edwards, i inni.

Po kilku dniach otrzymałem odpowiedź. "Dotąd za honorowanie sportowców, którzy przegrali medale z dopingowiczami, odpowiedzialne były narodowe komitety olimpijskie. W Agenda 2020 [są to postulaty zmian w ruchu olimpijskim] jest punkt mówiący o tym, aby bardziej doceniać - formalnie i systematycznie - ofiary nieuczciwej rywalizacji. Analizujemy każdy przypadek oddzielnie i każdemu zaproponujemy właściwą ceremonię, niekoniecznie jednak podczas igrzysk olimpijskich".

Wszystko zostanie po staremu.

- Co? Nic konkretnego nie odpowiedzieli? Wystarczy jeden telefon i wszystko będzie załatwione - zaśmiał się Majewski, gdy podczas jego ślubowania w PKOl streściłem mu sprawę.

Żartował, rzecz jasna.

Ale z drugiej strony znany jest z tego, że gra do końca i najważniejsze walki wygrywa.

Zobacz wideo

39 niezwykłych sportowych ciekawostek! [KLIKNIJ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.