Kwalifikacje olimpijskie siatkarzy do Rio 2016. Polska - Francja 3:2. Mistrzowie świata wstali z kolan, bo szlachectwo zobowiązuje

Przez dwa i pół seta Francuzi dawali nam lekcję siatkówki, ale później to my daliśmy rywalom lekcję charakteru. Po niesamowitym meczu Polska pokonała Francję 3:2 (22:25, 13:25, 31:29, 25:17, 15:12) w drugiej kolejce eliminacji olimpijskich w Tokio. We wtorek gramy z Japonią. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 11.40.

1. Forma ciągle faluje

- Jesteśmy gotowi, gramy lepiej niż tydzień temu - mówił Stephane Antiga przed startem tokijskich kwalifikacji do igrzysk w Rio. Trener przekonywał, że tygodniowy pobyt w Japonii pozwolił jego drużynie odzyskać świeżość po ciężkich treningach, które sprawiły, że w ostatnim teście przed wylotem z Polski - Memoriale Wagnera w Krakowie - przegrała ona dwa z trzech meczów.

Sobotnie spotkanie z Kanadą pokazało, że nasi siatkarze są dalecy od optymalnej formy. W pierwszej kolejce eliminacji w Tokio straciliśmy punkt, wygrywając dopiero po tie-breaku. W drugiej bardzo niewiele brakowało, a nie ugralibyśmy nawet seta i, co gorsza, pokazali, że nie jesteśmy zespołem, którego trzeba się bać.

Pierwszy set starcia mistrzów świata z mistrzami Europy był wyrównany, ale choć strzelaliśmy zagrywkami, a w ataku bezbłędny był Bartosz Kurek, to i tak "trójkolorowym" ustępowaliśmy wyraźnie. Największą różnicę widzieliśmy w przyjęciu zagrywki. Bomby Rafała Buszka czy Kurka rywale odbierali w punkt, my wyglądaliśmy w tym elemencie jak juniorzy, zwłaszcza gdy serwował Kevin Le Roux. Środkowy Francuzów seriami zagrywek wyprowadził swój zespół ze stanu 18:16 na 22:16 w pierwszej partii i z 3:3 na 9:3 w drugim secie. A po nim, po pogromie do 13, pewnie nie brakowało takich, którzy zaczęli się bać nie tylko o wynik spotkania z Francją, ale o to czy w kolejnych meczach Polacy zdołają zdobyć tyle punktów, by wywalczyć sobie prawo gry w Rio.

2. Szlachectwo zobowiązuje

Argumentów czysto siatkarskich nie mieliśmy przez dwa i pół seta. Przy stanie 0:2 i 14:17 przypominałem sobie, jak w lipcu ubiegłego roku Polska przegrała z Francją w półfinale Final Six Ligi Światowej 2:3 (23:25, 23:25, 25:19, 25:22, 15:17) i jak w styczniu bieżącego roku, w półfinale europejskich kwalifikacji olimpijskich w Berlinie, uległa jej już 0:3, ale w dwóch pierwszych setach grała świetnie, przegrywając do 27 i 30 (ostatnią partię do 20). Zastanawiałem się, co się stało, że teraz mistrzowie świata są tak wyraźnie gorsi od mistrzów Europy. W naszej drużynie po zdobyciu złota MŚ doszło do dużych zmian, ale przecież Antiga kadrę przebudował już przed rokiem i w dwóch poprzednich meczach z Francją Polska grała w prawie takim samym składzie, jak w niedzielę w Tokio. Teraz zabrakło Mateusza Miki oszczędzanego ze względu na jego problemy z kolanem. Ale to nie mogło tłumaczyć przepaści dzielącej jednych mistrzów od drugich. Na szczęście finalnie okazało się, że żadnej przepaści nie ma. Nasi mistrzowie wstali z kolan w sposób dostępny tylko mistrzom właśnie. Partia przegrana 13:25 była 117. przegraną za kadencji Antigi i drugą przegraną najwyżej. Mocniej - do 11 - daliśmy się zbić tylko Iranowi w Teheranie, w Lidze Światowej, jeszcze przed zdobyciem złota MŚ. Niesamowite, że po takim laniu od Francuzów zdołaliśmy się podnieść.

3. Brawo Wy! Wszyscy!

Ten mecz wygrali nam zmiennicy. Znów. Antiga ma kilkunastu znakomitych zawodników. Znakomitych, bo zawsze walczących. Dawid Konarski atakował i serwował tak, że już nikt nigdy nie powinien podważać jego umiejętności. Marcin Możdżonek straszył na środku, ale też szalał w obronie. Fabian Drzyzga bił zagrywką jak Mariusz Wlazły na mistrzostwach świata, a na rozegranie wprowadził trochę szaleństwa, którego brakowało Grzegorzowi Łomaczowi. Pomógł też Artur Szalpuk. Świetnie wiedzieć, że nadal jest, jak było - że mamy wielu ludzi do grania.

4. Piąte sety znów nasze!

Tydzień przed startem tokijskich kwalifikacji przegraliśmy po tie-breakach z Bułgarią i Serbią w Memoriale Wagnera w Krakowie. Wtedy zastanawialiśmy się czy polscy siatkarze nie przestali być specjalistami od piątych, wyjątkowo nerwowych setów. W Japonii znów gramy tie-breaki po mistrzowsku. Jak na mistrzostwach świata, gdzie mieliśmy ich cztery (z Iranem, Francją, Brazylią oraz Rosją) i wygraliśmy wszystkie.

5. Mecz (nie) najważniejszy

Trener Antiga o meczu z Francją od dawna mówił, że będzie najtrudniejszy, ale nie najważniejszy. Nasz szkoleniowiec nie bez racji analizował, że skoro jego rodacy są faworytem, skoro miejsce dla nich w pierwszej trójce tokijskiego turnieju jest zarezerwowane, to większy ciężar gatunkowy będą miały dla nas inne starcia. Stąd decyzja o rezygnacji z Miki. Przyjmujący, który po powrocie z Japonii ma dostać zastrzyk w kolano dokuczające mu już od 10 miesięcy, bardzo pomógł w pięciosetowym horrorze z Kanadą i odpoczynek na pewno mu się przyda. Trudno byłoby stwierdzić po porażce, że nic się nie stało, zwłaszcza, gdyby styl był marny. Ale w kontekście walki o Rio rzeczywiście nie byłoby sensu rozdzierać szat. Na szczęście takich problemów nie mamy. Oszczędziliśmy ważnego zawodnika, odnieśliśmy nadprogramowe, bardzo budujące nas zwycięstwo i jesteśmy na autostradzie do igrzysk.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo

Kenijski narciarz, "Węgorz" z Gwinei - bohaterowie z ostatnich miejsc

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.