Rio 2016. Ostatnia szansa siatkarzy w Tokio. "Jak nie awansują, będą musieli na zawsze zostać w Japonii"

- Połowa uczestników tego turnieju pojedzie do Rio. Gdyby nasza drużyna nie awansowała, to musiałaby na zawsze zostać w Japonii - mówi Tomasz Wójtowicz przed startem kwalifikacji olimpijskich siatkarzy w Tokio. On oraz Ryszard Bosek i Stanisław Gościniak odpowiadają na najważniejsze pytania dotyczące naszej drużyny. Pierwszy mecz Polska rozegra z Kanadą w sobotę o godz. 8.30. Relacja na żywo w Sport.pl

Od 28 maja do 5 czerwca w olimpijskich kwalifikacjach w Tokio Polska zagra kolejno z Kanadą, Francją, Japonią, Chinami, Wenezuelą, Iranem i Australią. Z grona ośmiu zespołów awans na igrzyska wywalczą cztery - trzy najlepsze i najwyżej sklasyfikowany przedstawiciel Azji.

Przed rozpoczęciem kwalifikacji trzej eksperci odpowiadają na trzy najważniejsze pytania o naszą reprezentację.

1. Czy w Tokio reprezentacja Polski siatkarzy może nie wywalczyć prawa gry w turnieju olimpijskim w Rio de Janeiro?

Ryszard Bosek, mistrz świata i mistrz olimpijski, były trener reprezentacji:

- Na pewno przegrane mecze przed turniejem mogą wzbudzić niepokój, ale musimy wierzyć my, a przede wszystkim muszą wierzyć oni. We współczesnej siatkówce jest jak w tenisie - coraz częściej decyduje jedna piłka. Do 20 w każdym secie gra się dzisiaj na równi, a później może decydować jedna zagrywka, jedna obrona. Ci teoretycznie słabsi przeciwnicy, jak Kanada czy Australia, mają zawodników doświadczonych, ogranych. Do wszystkich trzeba podejść poważnie. Gdybyśmy w ubiegłym roku na Pucharze Świata w Japonii wygrali z Wenezuelą 3:0, a nie 3:1, to teraz byśmy w ogóle nie mieli problemu. Porażki z Bułgarią i Serbią w Memoriale Wagnera oraz ta z Iranem w sparingu już w Japonii mogą zachwiać poczucie pewności naszych zawodników, ale i tak jestem święcie przekonany, że musimy się zakwalifikować. Brak awansu byłby ogromnym dramatem dla naszej siatkówki.

Tomasz Wójtowicz, mistrz świata i mistrz olimpijski, komentator:

- Trzy porażki w czterech meczach przed kwalifikacjami to nie jest dobry bilans, ale gdyby forma przyszła za wcześnie, to dopiero byłby prawdziwy kłopot. Zespół dostał mocne treningi, było widać, że zawodnicy są bez dynamiki, bez szybkości. Mają ją odzyskać na eliminacje. Oczywiście z przygotowaniami różnie bywa, nie zawsze da się ludzi nastawić jak maszyny. Ale trzeba być dobrej myśli. Na pewno Serbia czy Bułgaria to mocniejsze zespoły od większości rywali z Tokio. Przegraliśmy z nimi po 2:3, a teraz i trafimy na jednak łatwiejszych przeciwników, i będziemy w wyższej formie. Trzeba się trzymać słów zawodników mówiących, że nie możemy nie awansować. Przecież połowa uczestników tego turnieju pojedzie do Rio. Gdyby nasza drużyna nie awansowała, to musiałaby na zawsze zostać w Japonii (śmiech).

Stanisław Gościniak, mistrz świata, były trener reprezentacji:

- Styl gry naszej drużyny ostatnio nie porywał, ale on teraz nie jest najważniejszy, liczy się wywalczenie awansu do turnieju olimpijskiego. Memoriał Wagnera, sparing z Iranem, problemy takie jak kolano Mateusza Miki czy fakt, że Piotr Nowakowski jest po poważnej kontuzji, mówią, że łatwo w Tokio nie będzie. Ale jeśli uważamy się za mocny zespół, to powinniśmy zrobić swoje. Nie pamiętam, żebyśmy w latach 70. cokolwiek przegrywali. Tak jak nie pamiętam, żeby w ważnych momentach porażki ponosiła Brazylia, kiedy miała swoją wspaniałą dekadę.

2. Z czym nasz zespół ma największy problem?

Ryszard Bosek:

- W Memoriale Wagnera zespół był przemęczony trenowaniem. Było widać, że chłopakom brakowało świeżości. Mam nadzieję, że nie brakuje im koncentracji. Czytam Marcina Możdżonka, który pisze dla "Przeglądu Sportowego" i nie wiem czy to jest produktywne. Jeżeli się zakwalifikujemy, to w porządku, ale jeżeli nie, to na pewno usłyszy, że pisał zamiast trenować. To jest taki czas, że zawodnicy muszą się skoncentrować na 100 proc. Muszą wytrzymać presję. Grać potrafią, choć pewnie nie mają już tyle jakości, co w 2014 roku, gdy zdobywali złoto mistrzostw świata. Brakuje nam Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Pawła Zagumnego, którzy wtedy pożegnali się z kadrą. Zwłaszcza, gdy mamy problemy z kontuzjami. Martwi mnie Mateusz Mika. On szybko stał się filarem, gwarantował dużą pomoc na skrzydle, a teraz na pewno nie jest w pełni sił, bo raz trenował, a raz nie i zaraz po Tokio ma dostać zastrzyk w kolano.

Tomasz Wójtowicz:

- W Krakowie słabo wyglądały przyjęcie i zagrywka. Blok i obrona zaczynały działać, w ataku też w miarę sobie radziliśmy. Wszyscy bylibyśmy spokojniejsi, gdybyśmy mieli w kadrze Michała Winiarskiego. Szkoda, że kontuzje tak go męczą, on z gwiazd, które odeszły po MŚ 2014, przydałby się najbardziej. Przyjęcie to podstawa gry. Co by poradził nawet Paweł Zagumny, gdyby miał przyjęcie na cztery-pięć metrów od siatki? Musimy się w przyjęciu poprawić. To pilne.

Stanisław Gościniak:

- Musimy mieć trudną zagrywkę i dobrze przyjęcie, żeby rozgrywający mieli możliwość grania kombinacji, realizowania założeń taktycznych, a nie tylko wystawiania piłki w górę. Niestety, mamy trochę problemów w każdym elemencie. Bardzo brakuje mi Pawła Zagumnego, ale powrotów do reprezentacji już nie będzie. Na ogół trenerzy wygranego zespołu nie zmieniają. Jeżeli ta drużyna zakwalifikuje się do Rio, to proszę mi wierzyć, że tylko poważna kontuzja będzie mogła wyeliminować kogoś ze składu. Zagumny czy ktokolwiek inny musiałby być w kadrze już teraz. Ale jak wytrzymać taki turniej jak ten w Tokio, gdy ma się problemy z kręgosłupem? Doświadczenie i umiejętności Pawła wszyscy znamy. To ciągle zawodnik takiej klasy co Benjamin Toniutti, MVP naszej ligi. Już drugiego dnia tokijskiego turnieju możemy mieć przez tego gracza problem. My tak naprawdę gramy dwoma rozgrywającymi, jeden nie jest od drugiego wyraźnie lepszy. Fabian Drzyzga nie zdążył jeszcze zebrać dużego doświadczenia, Grzegorz Łomacz jest od niego starszy, ale w reprezentacji gra tak naprawdę dopiero od roku. Tu mamy braki.

3. Co będzie miało największy wpływ na końcowy wynik w Tokio?

Ryszard Bosek:

- Na pewno nie jest tak, że ten turniej będzie łatwy. Kluczowe będzie wytrzymanie napięcia. To jest kwestia ich mobilizacji, tego jak zawodnicy są ze sobą zżyci, jak powalczą razem w trudnych momentach. Przestrzegam przed myśleniem, że skoro wytrzymali presję w Berlinie, to teraz już nic trudniejszego ich nie spotka. W europejskich kwalifikacjach Niemcy mieli w górze piłkę meczową, która prawie odebrała nam szanse na Rio nie dlatego, że grali dobrze. To był efekt naszej zły gry. W ubiegłym roku kilka ważnych meczów przegrywaliśmy w końcówkach, co jest normalne dla kogoś, kto gra jako mistrz świata, bo wtedy obciążenie psychicznie jest duże. Ale z tego trzeba się w końcu wyzwolić.

Tomasz Wójtowicz:

- Czysto siatkarsko jesteśmy na poziomie Francji i Iranu, pozostałych uczestników tokijskich eliminacji wyraźnie przewyższamy. Doświadczenie po stronie naszych zawodników też już jest, bo przebudowa drużyny odbyła się przed rokiem. W Berlinie rzutem na taśmę zapewniliśmy sobie grę w Tokio, od tego momentu trzeba wygrywać, to powinien być moment przełomowy. Zawodnicy się otrzaskali, teraz wróci świeżość, wróci precyzja w przyjęciu, będzie dobrze.

Stanisław Gościniak:

- Nie tak dawno były mistrzostwa świata, które wygraliśmy. Doświadczenie po stronie większości zawodników tej drużyny jest. Musimy je pokazać, wytrzymać zwłaszcza trudny początek turnieju. Kanada, z którą rozegramy pierwszy mecz, to nie kopciuszek, a zaraz po niej mamy Francję i Japonię. Trzeba będzie spokoju, nawet jeśli przytrafi się porażka. Pamiętajmy, że będzie czas, żeby się ewentualnie podnieść, że z tych ośmiu zespołów, które zagrają w Tokio do Rio pojedzie połowa. Nie wolno mówić, że jedziemy po swoje, ale trzeba spokojnie swoje zrobić.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Polskie WAGs trenują w Juracie pod okiem Anny Lewandowskiej [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Agora SA