Piotr Małachowski: Już mi się nie chce o tym gadać. Od rana ktoś tu do mnie, do Spały, przyjeżdża. Gazety, telewizje - jakby nie wiadomo co się stało. Aż się po prostu wkurzyłem, widząc, że nie mogę spokojnie zjeść obiadu, bo czekają na mnie ludzie z kamerami. Chciałbym móc normalnie odpocząć między treningami.
- Bez przesady, naprawdę nie chce mi się tego komentować. Ludzie robią aferę bez powodu. Nie ma o czym pisać? Trenuję, jeżdżę na zawody, czyli jest ok. No dobrze, zamiast 45 rzutów robię na treningu 36 czy nawet 30, ale czy to tragedia? Jest ból, ale przecież on jest wpisany w życie sportowca. Nie usiądę teraz, choć przydałyby się dwa tygodnie przerwy, zabiegów, wtedy wszystko wróciłoby do normy, noga by mnie nie bolała. Ale usiąść nie mogę, muszę startować, szykować formę, pracować na Rio 2016. Ból jest, ale nie umieram. Mogę chodzić, a chociaż nie trenuję na takiej intensywności, jak przez ostatnie miesiące, to jednak cały czas trenuję.
- Oczywiście. Mocno trenowałem przez grudzień, styczeń, luty, marzec i kwiecień. Teraz w Spale potrenujemy jeszcze po dwa razy dziennie, ale już nie trzeba iść na maksa, nie muszę podchodzić do kosmicznych ciężarów. A z czasem będzie lżej. Jasne - wolałbym, żeby mnie to kolano nie bolało. Dlatego cały czas pracujemy z fizjoterapeutą, żeby mnie rozciągać. Dbamy o "czwórki", o mięśnie biodrowo-lędźwiowe, chłodzimy, działamy polem magnetycznym i będzie dobrze.
- Nie dostaję żadnych zastrzyków. Z doktorem widziałem się przed wyjazdem na poprzednie zgrupowanie, do Portugalii. Wtedy porobił mi w klinice różne badania, wyszło, że prawe biodro jest od lewego o 50 proc. słabsze, więc trzeba je wzmocnić. Jeżeli masz słabe biodro, to całe obciążenie przechodzi na kolano. Ono boli mnie od marca i od tego czasu robię ćwiczenia, które mają pomóc.
- Przez ten czas ból się trochę pogłębił, ale spokojnie, to żadna tragedia. Ból zawsze przeszkadza, ale nie jest taki, żebym nie mógł robić tego, co powinienem. To naprawdę nie jest temat na pierwszą stronę, nogi mi nie urwało. Na środowym treningu rzucałem po 67 metrów, więc jest dobrze. Mam nadzieję, że za trzy-cztery dni ból ustąpi, bo wprowadzamy nowe rzeczy i już trochę widzę poprawę. Jak nie będę mógł rzucać, to na pewno dam panu znać. Ale mam nadzieję, że to się stanie najwcześniej za trzy lata, kiedy będę chciał kończyć karierę.