PŚ w skokach. Polacy skoczyli do tyłu

Kamil Stoch trzeci, Peter Prevc czwarty - to najważniejsze dla nas wyniki piątkowego konkursu w Lahti. Niepokoi za to fakt, że kadra Łukasza Kruczka wskoczyła w 2008 rok. Odpadnięcie w kwalifikacjach Kota, Ziobry, Żyły i Murańki przypomniało czasy kryzysu Adama Małysza i pustki, jakiej wobec jego niemocy nie potrafił wypełnić żaden inny skoczek. Nie spodziewaliśmy się, że pierwszy raz od lat zobaczymy tylko dwóch Polaków w konkursie PŚ, a teraz nie wiemy, czego oczekiwać po sobotniej ?drużynówce?. Transmisja: TVP i Eurosport, relacja na żywo w Sport.pl o godz. 16.15.

W styczniu tego roku w pierwszym z dwóch konkursów PŚ w Sapporo oglądaliśmy tylko Stefana Hulę i Krzysztofa Miętusa, ale tamtych zawodów nie można porównywać z konkursem w Lahti. W Japonii większość reprezentacji pojawiła się w rezerwowych składach, Polska poza wymienioną dwójką wysłała jeszcze tylko Bartłomieja Kłuska.

Podobnie było w lutym 2010 roku w Willingen. Tam, w ostatnich zawodach przez Igrzyskami Olimpijskimi w Vancouver, oglądaliśmy tylko jednego Polaka. Grzegorz Miętus był 22., w kwalifikacjach odpadli Andrzej Zapotoczny, Jakub Kot i Marcin Bachleda. Ale kiedy te kwalifikacje trwały, kadra olimpijska z Adamem Małyszem i Kamilem Stochem na pokładzie leciała już do Kanady.

Gry siłowe, gry taktyczne

W Lahti pojawili się wszyscy olimpijczycy Łukasza Kruczka, a z nimi Klemens Murańka. On nie błyszczał kilka dni temu w Falun, daleki od swojej optymalnej formy był też Piotr Żyła. Na siłę można więc uznać, że brak awansu tej dwójki do konkursu nie jest wielką niespodzianką. Za to przepadnięcie w kwalifikacjach Macieja Kota i Jana Ziobry to sensacja, bo obaj od dłuższego czasu prezentują równą, wysoką dyspozycję.

Kot, 10. skoczek zawodów w Falun, dzień przed startem w Lahti prezentował na Facebooku zdjęcie z siłowni, informując, że wraz z kolegami ładuje akumulatory.

"Naładowane akumulatory... tylko na co? Skoro skoki ogląda się w telewizji. Dzisiejsza zagrywka taktyczna z odpuszczeniem treningu będzie kandydować do "najlepszej zagrywki sezonu"... Teraz nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać" - skomentował zaraz po kwalifikacjach.

Kot, podobnie jak Stoch, nie pojawił się na skoczni Salpausselka w piątkowe przedpołudnie, kiedy odbyły się dwie serie treningowe. - Mieliśmy mocniejszy trening w czwartek wieczorem, dlatego oni dostali czas na regenerację - wytłumaczył Kruczek, dodając, że obaj są w bardzo dobrej formie i na pewno poradzą sobie wieczorem. Odnosząc się do wszystkich swoich podopiecznych trener, stwierdził, że są w takiej kondycji, która pozwoliłaby im skakać w Pucharze Świata nawet do połowy kwietnia (sezon skończy się 23 marca).

Kilka godzin później okazało się, że w ekipie jest problem. W grudniu 2008 roku, w pierwszym konkursie Turnieju Czterech Skoczni, oglądaliśmy tylko 27. ostatecznie Małysza i 34. Żyłę. W kwalifikacjach w Oberstdorfie odpadli wówczas Marcin Bachleda i Łukasz Rutkowski (w Garmisch-Partenkirchen zmienił go Stoch).

Stoch daje radę

Oczywiście dla polskich skoków to były zupełnie inne, ponure czasy. Wtedy mogliśmy wystawiać w zawodach tylko czterech zawodników, wszyscy skakali w cieniu Małysza, a recepty na jego problemy z formą nie umiał znaleźć uczący się dopiero trenerskiego fachu Kruczek.

Teraz szkoleniowiec powinien szybko znaleźć rozwiązanie problemu, bo cała drużyna, która drugi sezon cieszy nas dobrymi skokami, pokazywała już, że wspólnymi siłami potrafi wychodzić z kryzysów.

Ciekawe, czy ten najnowszy uda się zażegnać już w Lahti. Dużo wyjaśnić powinna sobotnia "drużynówka", w której poza Stochem pewny występu może być chyba 20. w piątek Dawid Kubacki.

O najważniejszego dla nas, bo walczącego o Kryształową Kulę Stocha, martwić się nie musimy. Skoro mimo delikatnej obniżki formy staje na podium (trzecie miejsce) i odrabia część straty do prowadzącego w klasyfikacji generalnej PŚ Petera Prevca (Słoweniec był czwarty, do Stocha stracił 0,2 pkt, z 17 punktów przewagi nad Polakiem zostało mu już tylko siedem), to w sześciu ostatnich indywidualnych konkursach (najbliższy w niedzielę, w Lahti) na pewno nie odpuści.

Ale koledzy naszego podwójnego mistrza olimpijskiego muszą odnaleźć się jak najszybciej, by w końcówce sezonu nie przekreślić dobrej pracy wykonanej przez jego większą część. A przede wszystkim, by po czwartym miejscu drużyny na igrzyskach w Soczi wspólnie ze Stochem powalczyć o medal w zespołowym konkursie mistrzostw świata w lotach w Harrachowie (odbędą się w dniach 14-16 marca).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.