Do czwartku gospodarze zdobyli złote medale w short tracku, bobslejach, skeletonie, snowboardzie i dwa w łyżwiarstwie figurowym. Kibice oddaliby wszystkie za tytuł najważniejszej drużyny w kraju, jaką jest reprezentacja hokejowa. To kolejne wielkie niepowodzenie po wycofaniu się z powodu kontuzji łyżwiarza figurowego Jewgienija Pluszczenki.
Od czwartkowego popołudnia pokonani w ćwierćfinale przez Finów hokeiści są wiodącym tematem w mediach. Największa gazeta "Sowiecki Sport" poświęciła temu wydarzeniu dziewięć stron, a "Sport Express" - pięć. Na portalach powstały specjalne działy dotyczące porażki.
Rosjanie mieli przełamać olimpijską klątwę. To już trzecie igrzyska, które sborna kończy bez medalu, a złota nie zdobyła od 1992 r. Przecież nawet brąz w Salt Lake City w 2002 roku został uznany za porażkę. "W Soczi hokej się skończył", "Choroba trwa", "Doprowadzili kraj do łez" - to tytuły z czwartkowej prasy. "Czerwonej hokejowej maszyny już nie ma. Rozleciała się" - skomentował "Sowiecki Sport".
Przed igrzyskami prezydent Putin mówił, że złoto w hokeju to najważniejszy cel w Soczi. Głos zabrał nawet Kołoskow, przez lata szef federacji piłkarskiej. Jego zdaniem brak sukcesów w futbolu i hokeju świadczy o poważnym kryzysie w sporcie.
- Mieliśmy obowiązek zagrać lepiej - stwierdził Władysław Tretiak, najsłynniejszy rosyjski bramkarz, szef federacji hokejowej. Władimir Żyrinowski nawołuje, by wychowywać zawodników w duchu nienawiści do rywali. Jego zdaniem Finom pomogło antyrosyjskie nastawienie mające źródło w wojnie z 1939 r.
Na razie znaleziono dwóch głównych winowajców: trenera Zinetułę Bilaletdinowa i bramkarza Siemiona Warłamowa. Bilaletdinow przejął kadrę w 2011 roku po Wiaczesławie Bykowie obwinianym za niepowodzenie w Vancouver, gdzie sborna też zakończyła grę w ćwierćfinale. Po roku nowy selekcjoner wygrał mistrzostwa świata, ale w kolejnych jego drużyna zajęła dopiero szóste miejsce. Już wtedy spadła na niego krytyka, jednak niepowodzenie wytłumaczono brakiem gwiazd. W Soczi zagrały wszystkie: Aleksandr Owieczkin, Jewgienij Małkin, Paweł Dacjuk i Ilia Kowalczuk.
Dziennikarze nie oszczędzają trenera także dlatego, że był z nimi mocno skonfliktowany. Narzekają, że zachowywał się arogancko, nie odpowiadał na pytania, był agresywny. - Skoro wcześniej nie chciał wyjaśnić, dlaczego drużyna jest ustawiana tak a nie inaczej, niech teraz ponosi konsekwencje - piszą. Bilaletdinow odpowiada, że jest gotów odejść od razu, ale sam decyzji nie podejmie. - To nie katastrofa, tylko nieudany występ - uważa.
Jeszcze większe cięgi zbiera Warłamow. - Jeśli chcemy walczyć o złoto, potrzebujemy bramkarza o kosmicznych umiejętnościach, a nie tylko dobrego - uważają eksperci. Skrytykował go nawet opanowany zwykle Tretiak, który w grze bramkarza Colorado Avalanche nie widział wiary w sukces. Natomiast Amerykanin Don Cherri, były hokeista NHL, a obecnie komentator telewizji CBS, stwierdził, że Warłamow nie chciał wygrać z Finlandią. Według ekspertów należało postawić na mniej znanego Siergieja Bobrowskiego z Columbus Blue Jackets.
Dzień po klęsce większość hokeistów występujących w NHL odleciała do USA i Kanady. Niespodziewanie w Soczi zostali Małkin, Dacjuk i Owieczkin, mimo że rodacy zarzucają im, że znów w kadrze nie dali z siebie wszystkiego. Każą brać przykład z 15-letniej Julii Lipnickiej, która z drużyną zdobyła złoto w łyżwiarstwie figurowym. Przypominają, że Owieczkin reklamuje maszynki do golenia, Małkin szampony i dezodoranty, a żaden nie rzucał się na lód, by blokować strzały Finów tak jak 43-letni Teemu Selanne, który zalicza szóste igrzyska.
Hokeistów bronią sportowcy, m.in. Jelena Isinbajewa i Nikołaj Wałujew. To jednak głosy odosobnione.
Los Bilaletdinowa wydaje się przesądzony. Najpoważniejszym kandydatem na następcę jest Oleg Znarok, 51-letni szkoleniowiec Dynama Moskwa. Szanse mają też poprzedni selekcjoner Wiaczesław Bykow i Igor Zacharkin. Ten ostatni obecnie prowadzi kadrę Polski, Bykow jest w niej konsultantem. Ten drugi już stwierdził, że chętnie podejmie się zadania.