Soczi 2014. Amerykanie z medalem w każdy dzień?

Stany Zjednoczone mają szansę być pierwszym krajem w historii zimowych igrzysk olimpijskich, który zdobędzie medal każdego dnia imprezy. Po 11 dniach wszystko idzie zgodnie z planem. Zostało jeszcze pięć.

Już pierwszego dnia Amerykanie zaczęli od złota w slopestyle'u Sage'a Kotsenburga. Tego samego dnia brąz w jeździe po muldach zdobyła jeszcze Hannah Kearney. Tym sukcesem postanowiła zakończyć swoją karierę. Drugiego dnia znowu w slopestyle'u górą było USA. W rywalizacji kobiet najlepsza okazała się Jamie Anderson. I tak jak pierwszego dnia, drugiego trafił się też brązowy medal, a wywalczyła go reprezentacja w drużynowych zawodach w łyżwiarstwie figurowym.

Trzeciego dnia passę USA uratowała alpejka Julia Mancuso dzięki trzeciemu miejscu w superkombinacji. Mancuso tym samym zdobyła swój czwarty medal olimpijski. Wcześniej w Turynie zdobyła złoto, a w Vancouver dwa srebra. Czwarty dzień to duże rozczarowanie brakiem medalu gwiazdy snowboardu Shauna White'a. Na szczęście dla Amerykanów nie zawiodła Devin Logan i wywalczył srebro w narciarskim slopestyle'u. Niespodziewanie brąz zdobyła też w saneczkach Erin Hamlin.

Piątego dnia, gdy łyżwiarze szybcy zawodzili, znowu z pomocą przyszli snowboardziści. W kobiecym halfpipie złoto przypadło Kaitlyn Farrington, a brąz powędrował do Kelly Clark. Dzień później było jeszcze lepiej. W męskim narciarskim slopestyle'u całe podium przypadło Amerykanom. Złoto Jossa Christensena, srebro Gusa Kenworthy'ego, brąz Nicka Goeppera.

Dzień siódmy to kolejny srebrny medal. Tym razem w skeletonie dla Noelle Pikus-Pace. W Vancouver zabrakło jej 0,1 sekundy do brązu. Potem zawiesiła karierę, ale na Soczi wróciła i jak widać - było warto. Ósmego dnia serię medalową Amerykanów znowu uratował skeleton. Matt Antoine skończył zawody na trzecim miejscu.

Dziewiąty dzień to medale w narciarstwie alpejskim. W supergigancie trzeci był Bode Miller, a miejsce wyżej skończył sensacyjnie Andrew Weibrecht. Dzień dziesiąty to dwa medale. Złoto pary tanecznej łyżwiarzy figurowych Meryl Davis i Charlie White i brąz dwójki bobslejowej Steven Holcomb i Steve Langton. To pierwszy medal dwójki bobslejowej Amerykanów od 1952 roku.

Jedenasty dzień zaczął się dla Amerykanów od brązowego medalu w snowcrossie Alexa Deibolda. Wieczorem złoto dołożył faworyt narciarskiego halfpipe'u David Wise.

Co w kolejnych dniach?

Amerykanie liczą, że w środę ich passę podtrzyma Ted Ligety w slalomie gigancie lub dwójka bobslejowa kobiet. W czwartek Amerykanie medal mają pewny. Ich hokeistki grają w finale z Kanadyjkami. A krążek dołączyć może Maddie Bowman w narciarskim halfpipie.

W piątek walka o medal będzie na barkach mistrzyni świata w slalomie specjalnym Mikaeli Shiffrin. Szansą jest też drużyna shorttrackowa w biegu na 5000 metrów. Najtrudniejsza może być sobota. Wtedy odbędą się finały biegów sztafetowych w łyżwiarstwie szybkim. Na igrzyskach Amerykanom na lodowisku idzie fatalnie. Mimo że byli faworytami, nie zdobyli jeszcze żadnego medalu. Możliwe też, że w meczu o 3. miejsce zagrają amerykańscy hokeiści.

Ostatni dzień igrzysk to dwie potencjalne szanse medalowe. Mogą to być hokeiści, o ile awansują do finału, albo czwórka bobslejowa pod wodzą Stevena Holcomba.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.