Ewa Białkowska: Zrobiliśmy to! Boże, jaka u nas jest radość!
- Oj tak, te kilka sekund dłużyło się okropnie. Przejazd Zbyszka był kapitalny, wierzyliśmy, że da mu złoto. Wiedzieliśmy, że już tylko Holender będzie mógł mu zagrozić. Kiedy pokazał się jego czas, to zamarliśmy, czekając, aż sędziowie sprawdzą, który zawodnik był szybszy o tysięczne części sekundy. Wspaniale, że to nasz chłopak jest numerem jeden. Jak o zobaczyliśmy, skakaliśmy po krzesełkach (śmiech).
- Muszę powiedzieć, że nie rozmawialiśmy, bo baliśmy się do niego podejść. To musi być dla niego niesamowicie przykre. On jest fajnym, spokojnym zawodnikiem, ale swoim szałem radości moglibyśmy zdołować go jeszcze bardziej. A przecież idąc do niego, nie dalibyśmy rady ukryć emocji. Jak one opadną, to Zbyszek z Verweijem na pewno pogada. My, trenerzy, też mu pogratulujemy.
- Teraz to już chyba niemożliwe. Kiedy moje dziewczyny zdobywały brązowy medal na igrzyskach w Vancouver, to wszyscy stwierdzili, że drużyna miała szczęście i że taki sukces już się nam nie powtórzy. Teraz widać, że jesteśmy powtarzalni, że można na nas liczyć. Zdobywamy medale na mistrzostwach świata, Zbyszek wygrał Puchar Świata, a teraz potwierdził, że jest najlepszy na świecie. Pokazaliśmy, że mamy stabilną pozycję w naszym sporcie. Myślę, że władze to zauważą i tor dla nas w końcu powstanie.
- To więcej niż pewne. W Holandii jest tyle torów i tyle zawodowych grup, że o Zbyszka by się tam wręcz bili, jego talent dostrzegliby dawno temu. Ale Bródka Polski by na żaden kraj nie zamienił. To jest niesamowity charakter, siła walki, facet dążący do celu bez względu na przeszkody. On się nie skarży, on robi swoje. Teraz widzimy, jak wspaniale. Zdobywa wielki sukces mimo ciężkich warunków. To jest siła samozaparcia, marzeń, pasji.
- Mali chłopcy chcieli skakać jak Adam Małysz i teraz skaczą, na pewno po Soczi dużo będzie takich, którzy będą chcieli jeździć na łyżwach jak Zbyszek.
- Do niektórych pewnie to nie dociera, bo myślą, że Zbyszek nie miał szans. A on już drugi rok jest najrówniejszym panczenistą świata na dystansie 1500 m. Jako jedyny przez ten czas z 10 startów sześć kończył na podium. My byliśmy przekonani, że powalczy o medal, bo jest niesamowicie stabilny, a to jest klucz do sukcesu. Jasne - sami nie typowaliśmy go do złota, bo to jest sport i tego robić nie można. Ale wierzyliśmy w tego chłopaka i widzieliśmy, jak bardzo chce walczyć i jak wierzy, że Soczi jest dla polskiej reprezentacji szczęśliwe.
- Tak, na igrzyskach właśnie tak to działa. My chodzimy na dekoracje medalowe kolegów i też marzymy o takich chwilach dla siebie. Sporty zimowe odnoszą sukcesy, bo trzymamy się razem. Może to trochę myślenie magiczne, ale rozmawialiśmy przed startem Bródki, że w Vancouver dziewczyny zdobyły medal w drużynie w tym samym dniu, w którym Justyna Kowalczyk wywalczyła złoto na 30 km "klasykiem". A teraz, kilka godzin przed startem Zbyszka, podziwialiśmy, jak Justyna frunie na swojej zmianie sztafety. Wszystko ma znaczenie, każdym dobrym startem rodaków można sobie pomóc.
- Rano miały trening, później odpoczęły i oczywiście dopingowały Zbyszka.
- Wiem, o co chce pan zapytać. Kasia dostała od Zbyszka świetny przykład, będę najszczęśliwsza, jeśli nawiąże do jego sukcesu. Przygotowana jest bardzo dobrze. Będą emocje.
- Jest pięknie i mamy wielkie nadzieje, że to nie koniec.
- Chciałby się człowiek pocieszyć, ale mamy tu jeszcze sporo do zrobienia. Nam się nie wolno zdekoncentrować. Złoty medal Zbyszka uczcimy w delikatny sposób. Wypijemy po lampce szampana i pójdziemy spać, żeby dalej walczyć.
Bródka cieszy się ze złota, Holender nie ukrywał łez [ZDJĘCIA]
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone