- Tak, poszedłem do wioski olimpijskiej, poczekałem na Justynę, która się przebierała przed dekoracją.
- Justyna w ogóle do tego nie wracała, ja jej pogratulowałem, ona się tak cieszyła z tego medalu. Dziwię się tej całej sytuacji, bo w końcu po prostu wygłaszałem swoją opinię o tym, co widziałem, nie było moją intencją urazić kogokolwiek. Problemu chyba nie ma, próbujemy go stworzyć. Rozmawiałem też z trenerem Wierietielnym. Trener jest przeziębiony, posiedzieliśmy razem pół godziny, omówiliśmy wiele spraw w bardzo fajnej atmosferze. Podobnie jak z Justyną.
- Bo nie ma żadnego konfliktu. Jest tylko ta sytuacja, którą wszyscy widzą. Więc zapytałem pana redaktora, czy rzeczywiście chce tak ze mną rozmawiać, czy może jednak o sporcie.
- Kamil skacze perfekcyjnie, już przed igrzyskami mówiliśmy, że jest w życiowej formie. Zrównoważony, spokojny, wyluzowany, bo jeden medal już ma, wszystko mu się dobrze układa, trafia w próg. Dobrze, że podjęli razem z Łukaszem Kruczkiem decyzję, żeby opuścić kwalifikacje. Po co narażać zawodnika np. na słabsze warunki. Choć Kamil w tej formie musiałby mieć bardzo złe warunki, żeby sobie nie poradzić. On przytłoczył rywali. Widzą, jak on skacze. Oni się trochę męczą na tej specyficznej skoczni, a jemu to od niechcenia przychodzi. Zwróćmy też uwagę na Maćka Kota. Idzie w górę.