Lekarz Kowalczyk: ona nie robi sobie krzywdy, nie ma żadnego powodu, by nie startowała

- Nawet gdyby Justyna Kowalczyk poprosiła mnie o pomoc wcześniej, niedługo po urazie stopy, a nie już tu, na igrzyskach, namawiałbym ją właśnie do tego rozwiązania, które sama wybrała: kontynuowania przygotowań - mówi doktor Stanisław Szymanik, ortopeda, szef komisji medycznej Polskiego Związku Narciarskiego.

Paweł Wilkowicz: Bieg na 10 km klasykiem już w czwartek. Da się Justynę Kowalczyk przygotować do niego tak, że zapomni na trasie o kontuzji stopy?

Stanisław Szymanik: Próbujemy. Po prześwietleniu wiemy, że złamana jest piąta kość śródstopia w lewej nodze. To jest kość najbardziej na zewnątrz, a do złamania doszło kilka tygodni temu. I przed biegami musimy Justynę przygotować tak, żeby ją ochronić przed bólem, a jednocześnie spróbować ustabilizować stopę specjalnymi wkładkami. Których zresztą Justyna używa już od dawna. Chcę to powiedzieć jeszcze raz bardzo wyraźnie: to złamanie w żaden sposób nie uniemożliwia startów na najwyższym poziomie. Justyna w ciągu dnia porusza się zupełnie normalnie, nie ma problemów z chodzeniem w zwykłym bucie. To, że to jest ostry uraz, po uderzeniu, a nie zmęczeniowy, też jest z lekarskiego punktu widzenia lepsze. Złamania zmęczeniowe są bardziej kłopotliwe. Normalny pacjent często jest przy takim urazie, jaki ma Justyna, leczony w ten sposób: radzi mu się, by na kilka tygodni odciążył stopę i chodził w obuwiu na twardej podeszwie, która się nie zgina. I tyle.

W przypadku narciarki startującej w igrzyskach odciążenie jest niemożliwe, ale co można zrobić?

- My musimy dbać, żeby Justyna miała komfort i żeby to złamanie stabilne nie przekształciło się w przemieszczone. Stabilizacja jest prostsza, walka z bólem bardziej skomplikowana. Przygotowania zaczynamy kilka dni przed biegiem. Tak było przed łączonym i będzie przed indywidualnym na 10 km klasykiem. Ja proponuję Justynie pewne rozwiązania, a ona je na treningach testuje. Wybieramy taki rodzaj znieczulenia ogólnego i miejscowego - głównie miejscowego - by cierpiała jak najmniej. Ja jako lekarz nawet po prześwietleniu jednego ocenić nie mogę: poziomu bólu. Tu muszę czekać na odczucia Justyny. Koryguję rozwiązanie i testujemy znowu.

Bieganie z blokadą przeciwbólową to zawsze zło konieczne?

- Wycofaliśmy się z leków przeciwzapalnych, bo one nie wpływają dobrze na zdrowie, zwłaszcza na układ pokarmowy. Stosujemy inne leki, w pełni zgodne z przepisami antydopingowymi, za co ręczę w stu procentach, osobiście. Te leki nie wpływają też na ogólny stan zdrowia, na kondycję w dniu biegu. Mają zwalczyć ból, a jednocześnie nie spowodować straty czucia, bo ono w biegu klasycznym jest niesamowicie ważne. Dlatego testujemy od kilku dni, Justyna przychodzi i mówi: ten wariant był OK, bo nie czułam bólu, a miałam pełne czucie w stopie. I tak ma być właśnie w biegu na 10 km. W biegu łączonym to się sprawdziło i tak naprawdę nie będziemy wiele zmieniać. Działamy tak precyzyjnie, jak się da, żeby pole znieczulenia było jak najmniejsze.

Gdyby to pan miał podjąć decyzję o tym, czy dopuścić Justynę do startu, co by pan zrobił?

- Mówię to jako ortopeda, ordynator oddziału ortopedii dużego szpitala w Krakowie: nie ma powodu, by Justynie zabronić biegać. Ona sobie nie robi tym żadnej krzywdy. Nawet gdyby się do mnie zwróciła o pomoc jeszcze na zgrupowaniu przed przyjazdem do Soczi, a nie już tu, na igrzyskach, namawiałbym ją właśnie do tego rozwiązania, które sama wybrała: kontynuowania przygotowań. Oczywiście, zawsze dobrze jest pacjenta zdiagnozować szybciej, nie czekać z prześwietleniem. Żyjemy w XXI wieku, a nie w czasach doktora Wilczura, warto wiedzieć, z czym mamy do czynienia. Złamanie oznacza dla lekarza konkretną rzecz, łatwiej już podejmować decyzję. Ale od strony klinicznej czy z prześwietleniem, czy bez, sytuacja byłaby taka sama: taki sam ból, jego rodzaj, problemy z bieganiem. To, że dostaliśmy tę wiedzę z opóźnieniem, to nie jest wielki problem. Rozumiem motywacje Justyny.

A wkładki, których używa, jak działają?

- Spełniają funkcję stabilizatorów, sprawiają, że przemieszczenie kości jest praktycznie niemożliwe przy takim złamaniu. To są wkładki termoplastyczne, robione w centrach sportowych, korzystają z nich i zawodowcy, i amatorzy biegania. Żeby amortyzować mikrodrgania, choć pożytków z nich jest wiele.

Bieg na 10 km może być dla Justyny ostatnim na igrzyskach?

- Od strony medycznej wygląda to tak: Justyna może wystartować na igrzyskach jeszcze kilka razy. Nie ma przeciwwskazań. A w jakich biegach wystartuje, to już decyzja jej i trenera.

Warto powiedzieć o fizjoterapeutach, bo oni tu wykonują niesamowitą pracę. Po biegu boli najbardziej, bo robi się obrzęk, puszcza znieczulenie, potrzeba wtedy masaży, schłodzenia, fizykoterapii. I czuwamy cały czas, czy nic się nie zmienia. Gdyby się dolegliwości nasiliły, zawsze możemy powtórzyć rentgen, zrobić tomografię komputerową, rezonans magnetyczny. Zabezpieczenie medyczne igrzysk jest superprofesjonalne. Ale wiadomo, że na igrzyskach leczenie się nie skończy, będzie trzeba je kontynuować. Justyna ma zaproponowane pewne rozwiązania, sama podejmie decyzję. I nie jest to już decyzja czysto lekarska, bo tę kontuzję można leczyć i operacyjnie, i zachowawczo. Justyna i trener Aleksander Wierietielny muszą zdecydować, co dalej ze startami w Pucharze Świata.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.