Tomasz Sikora: Tamto zwycięstwo pokazuje możliwości Magdy, ale ona wygrała rok temu, wtedy miała formę, a w jakiej dyspozycji jest teraz, to się dopiero okaże. Z tego co wiem, wszystkie cztery nasze dziewczyny są dobrze przygotowane i mają szanse na dobry wynik. Kluczem będzie szybkie przystosowanie się do warunków, bo w Soczi są one zupełnie inne niż w biathlonowych ośrodkach, które znamy z Pucharu Świata. Na tych igrzyskach jest inny klimat, w sobotnim sprincie mężczyzn było widać, że biegowo nie wytrzymali faworyci. Na ostatniej pętli ciężkie chwile przeżywali zarówno Martin Fourcade, jak i Emil Hegle Svendsen, obaj nie zdołali stanąć na podium.
- Bardzo życzyłem mu sukcesu, bo przez lata byliśmy rywalami i jednocześnie dobrymi kolegami. Cieszę się, że znów dał dowód swojej wielkości. Zresztą byłem przekonany, że on w Soczi zdobędzie chociaż jeden medal, bo poza tym, że zawsze potrafił przyszykować formę na główną imprezę, to jest też specjalistą w przygotowaniach do startów na dużej wysokości. Te igrzyska rozgrywają się w świetnym dla niego miejscu.
- Po trudnym sezonie ciężko zdecydować się na dalsze treningi. Dałem sobie spokój, bo długo spisywałem się poniżej swoich oczekiwań, czułem się zmęczony, byłem coraz straszy. Doskonale wiem, co czuł Ole Einar w ostatnich dwóch sezonach, kiedy na pewno nie osiągał rezultatów na miarę swoich ambicji. A teraz jeszcze mocniej go szanuję, bo przetrwał to i znów rządzi. To naprawdę bardzo trudne chwile, kiedy spadasz z najwyższych pozycji i stajesz się tylko przeciętny. Szkoda, że mnie kryzys dopadł na długo przed igrzyskami. Kiedy zacząłem myśleć, że pora kończyć, do Soczi były jeszcze trzy lata. Nie uwierzyłem, że wytrwam.
- Już się denerwuję, bo w takiej roli nigdy nie byłem, a igrzysk przed telewizorem nie spędziłem od 22 lat. Ostatnie igrzyska, które śledziłem jako widz, odbyły się w Albertville w 1992 roku. Od Lillehammer 1994 aż do Vancouver 2010 zawsze startowałem. Z jednej strony fajnie siąść i popatrzeć, jak walczą inni, ale dziewczynom jednak zazdroszczę, że w najbliższych dniach będą miały po kilka szans na olimpijski medal. Rozgrzewkę w kibicowaniu już miałem, kciuki trzymałem za Bjoerndalena, ale dopiero teraz nerwy będą duże. Mam nadzieję, że którejś z naszych zawodniczek wszystko wypali.
- To jest temat na inną, dłuższą rozmowę. Jeszcze kiedy byłem zawodnikiem, obserwowałem tych chłopaków, którzy nas teraz reprezentują. Widziałem, jak podchodzą do swoich obowiązków. Niestety, Krzysiek Pływaczyk miał poważne kłopoty zdrowotne i nie może się po nich pozbierać. Ale resztę zapamiętałem ze złej strony. Każda z naszych dziewczyn jest stuprocentową profesjonalistką, każda cały czas nad sobą pracuje, dąży do ideału. A u chłopaków trudno coś takiego zauważyć.
- Mają cztery indywidualne starty, wszystkie cztery dziewczyny są przygotowane na duży sukces, dlatego spodziewam się, że chociaż jedna w którymś ze startów wywalczy medal. Byłoby mi bardzo przykro, gdyby to się nie udało, bo wiem, że Polki są w naprawdę wysokiej dyspozycji.