Tour de Ski już bez Marit Bjorgen

Norweżka jeszcze raz potwierdziła, że gra tylko w to, w co wygrywa. Wycofała się z Tour de Ski już po trzech etapach, widząc, że jej szanse na zwycięstwo maleją.

Zdecydowała we wtorek, po porażce w ćwierćfinale sprintu łyżwą w Lenzerheide. Według norweskich mediów mocno opłakała przegraną, przyplątał jej się też jakiś wirus i uznała, że nie ma sensu narażać zdrowia, gdy igrzyska blisko.

Dla wielu norweskich specjalistów dziwne było to, że w ogóle do wyścigu staje, odstępując od swojego przepisu na złoto wielkich imprez, w którym ostatnio jednym z głównych składników było opuszczanie TdS. Zrobiła to zapewne głównie ze względu na sponsorów, ale uspokajała, że potraktuje wyścig tylko treningowo. Gdyby była szansa na zwycięstwo, nie odpuści, ale nic na siłę. A szansa topniała z etapu na etap. Jeśli gdzieś Bjorgen miała uciec Therese Johaug, która fruwa na finałowym podbiegu na Alpe Cermis i jest tam w stanie odrobić mnóstwo sekund, to właśnie na pierwszych trzech etapach. Zwłaszcza w dwóch sprintach. A Bjorgen żadnego nie wygrała, nawet nie była po sobotnim etapie liderką wyścigu, bo wyprzedziła ją Ingvild Flugstad ostberg. Bjorgen miała tylko 44 sekundy przewagi nad Johaug i już nie stanęła do niedzielnego biegu na 10 km klasykiem.

Wyścig minął już półmetek, dziś dzień przerwy przed trzema etapami we Włoszech i na razie dużo ciekawiej było poza trasami niż na nich. Najpierw dyskusja o wycofaniu się Justyny Kowalczyk (jeśli Polka będzie zdrowa, to niewykluczone, że pobiegnie w niedzielę na Alpe Cermis, tyle że w wyścigu amatorów), teraz o rezygnacji Bjorgen. Marit rok temu na TdS nie dojechała, bo w święta zaniepokoił ją przyspieszony rytm serca. Teraz wystartowała dopiero drugi raz od 2009 r. (wtedy też odjeżdżała zapłakana, ale po finałowych męczarniach na Alpe Cermis, gdy z 4. miejsca spadła na 28. Od tamtego czasu ukończyła Tour tylko raz, dwa lata temu, przegrywając finałową walkę z Justyną).

Wycofanie się Bjorgen sprawia, że Kowalczyk może jeszcze wystartować w Soczi z wyższym numerem startowym niż Norweżka, co może się przydać w biegu na 10 km klasykiem. Polka wyprzedzi Bjorgen w PŚ, jeśli wygra dwa biegi na 10 km klasykiem, w których ma zamiar wystartować przed igrzyskami, i będzie w finale sprintu stylem dowolnym w Szklarskiej Porębie. Oczywiście, jeśli Marit nie zmieni planów i po Tourze zrobi przerwę w startach aż do Soczi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA