Łyżwiarstwo szybkie. Sablikova, łyżwiarka bez toru, ale z Oscarem

Wyobrażacie sobie, że Justyna Kowalczyk na mistrzostwach świata zdobywa złoty i srebrny medal, że Puchar Świata wygrywa po raz siódmy z rzędu, a w plebiscycie na najlepszych sportowców Polski zajmuje dopiero dziewiąte miejsce? Takie sukcesy w 2013 roku odniosła czeska panczenistka Martina Sablikova. Za najlepszą sportsmenkę swego kraju nie została uznana chyba tylko dlatego, że jej zwycięstwa nie dziwią już absolutnie nikogo.

Śledź przygotowania naszych sportowców do Igrzysk w Soczi dzięki aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

24 lutego 2010 roku 22-letnia wtedy Sablikova była skazana na zdobycie swego drugiego złotego, a trzeciego bez względu na kolor medalu Igrzysk Olimpijskich w Vancouver. Po jej bezapelacyjnym triumfie w biegu na 3000 m i po niespodziewanym trzecim miejscu na dystansie dwukrotnie krótszym, w którego pokonywaniu Czeszka się nie specjalizuje, wszystko było jasne. Nawet Simon Ammann, który w cuglach wygrał pierwszy z olimpijskich konkursów w skokach narciarskich, nie był tak zdecydowanym faworytem bukmacherów do zdobycia kolejnego złota. Typując, że Sablikova wygra bieg na 5000 m, sportowi analitycy oczywiście się nie pomylili.

Pewnie nie mylą się i teraz, zapowiadając, że w lutym w Soczi to Czeszka będzie główną bohaterką hali Adler-Ariena. Sablikova jest faworytką do złota na obu dystansach, na których bryluje od lat. Kurs na to, że wygra bieg na 5 km, wynosi zaledwie 1,4.

26-letnia dziewczyna z kraju, w którym nie ma ani jednego krytego toru do jazdy na łyżwach, poza medalami olimpijskimi w dorobku ma już też m.in. 10 tytułów mistrzyni świata i łyżwiarskiego Oscara, jak potocznie nazywa się nagrodę świetnego panczenisty sprzed stu lat - Oscara Mathisena. W 2010 roku Czeszka została dopiero piątą kobietą w historii, której przyznano tę statuetkę wręczaną tylko za spektakularne osiągnięcia.

O takie Sablikovej nie podejrzewałby nikt, kto nie widział jej w akcji. Na pierwszy rzut oka żadna z Czeszki mistrzyni - smukła, ważąca tylko 54 kg przy 171 cm wzrostu, bez potężnych ud. A jednak jest w nich siła. Tę Sablikova buduje nieustannie. Zimą katuje się, jeżdżąc na łyżwach, latem przerzuca się na rolki i przesiada na rower.

Trenerowi Petrowi Novakowi marzyło się nawet, by jego podopieczna została pierwszym sportowcem z Czech, który wystartuje na zimowych i letnich igrzyskach. Jego podopieczna niby myślała o starcie w Pekinie w 2008 roku i cztery lata później w Londynie, ale do kolarstwa nigdy nie przekonała się w pełni. To dlatego w 2010 roku nie pojechała na mistrzostwa świata do Australii. Uznała, że w przypadku tak dalekiego wyjazdu zbyt duże jest ryzyko zgubienia formy łyżwiarskiej.

Latem 2013 roku Martina zdobyła na rowerze tytuły mistrzyni Czech (to jej czwarty i piąty taki tytuł) w jeździe na czas i ze startu wspólnego. Rok wcześniej, na mistrzostwach świata w holenderskim Valkenburgu, była dziewiąta w "czasówce".

Gdyby się uparła, pewnie dokonałaby tego, co niedawno zrobiła Clara Hughes. W 1996 roku, na igrzyskach w Atlancie, Kanadyjka wywalczyła dwa brązowe medale w kolarstwie, a od roku 2002 i igrzysk w Salt Lake City z każdych kolejnych wracała z medalami wywalczonymi w łyżwiarstwie szybkim. W historii sportu olimpijskie krążki w tych dwóch konkurencjach zdobywała jeszcze tylko startująca w latach 80. XX wieku Christa Rothenburger.

Niemka i Kanadyjka zdobywały złote medale igrzysk, zapisały się w dziejach jako sportsmenki wszechstronne, ale Sablikova ma wszystko, by stać się gwiazdą większą od obu. Jeśli już nią nie jest.

Tor, który nie skazywałby jej na konieczność ciągłego trenowania poza krajem, rodacy mieli jej wybudować już po igrzyskach w Turynie. W 2006 roku 18-latka otarła się o olimpijski medal w swym olimpijskim debiucie. Kiedy na 3 km zajęła siódme, a na 5 km czwarte miejsce, kolejne miasta zgłaszały chęć stania się łyżwiarskim ośrodkiem. Kryte lodowiska, a na nich zastępy panczenistów tak zdolnych jak Sablikova, chciały mieć Praga, Pardubice, Brno. Tymczasem wszystko, co Czesi dali Sablikovej, to trzy zwycięstwa w plebiscycie, w którym teraz zajęła dopiero dziewiąte miejsce.

- Jest jak jest, ale przez brak infrastruktury trenerzy mają tylko garstkę zawodników. A przecież Czesi chcieliby spróbować tego sportu - mówi Martina, wciąż pamiętająca, jak wielu młodych ludzi w swym kraju inspiruje, ale już wyraźnie zmęczona niespełnionymi obietnicami.

Sablikovą świetnie rozumie środowisko polskich panczenistów. Grupa, która w 2013 roku zdobyła Puchar Świata (Zbigniew Bródka na 1500 m) oraz srebro (drużyna kobiet) i brąz (drużyna mężczyzn) mistrzostw świata w Soczi, przed igrzyskami jest typowana do walki o najwyższe cele. Do niej szykuje się na wygnaniu, bo w kraju nie warunków do treningów.

Bródka czy Katarzyna Bachleda-Curuś pocieszać mogą się właśnie Sablikovą. Ona, mimo trudnej sytuacji, stała się najbardziej utytułowaną zimową olimpijką w historii swojego kraju. Panczenistce ustępuje nawet była świetna biegaczka narciarska Katerina Neumannova, która w swej karierze zdobyła co prawda sześć olimpijskich medali, ale tylko jeden złoty.

Więcej o:
Copyright © Agora SA