Biegi narciarskie. Tak zaczyna Justyna

- Słyszałam, że mamy w Soczi zdobyć 12 medali, więc trzeba się sprężać - śmiała się Justyna Kowalczyk po sprincie. W Kuusamo była też sensacja, czyli brak Norweżek na podium. W sobotę bieg na 5 km, w niedzielę finał wyścigu, 10 km na dochodzenie

Cztery medale igrzysk, siedem mistrzostw świata, 12 lat biegania w Pucharze Świata. I pierwszy taki początek.

Pucharowe inauguracje to był dla Justyny Kowalczyk czas rozstawania się z żółtą koszulką liderki, którą dostawała jako broniąca Kryształowej Kuli. Nigdy nie skończyła zawodów otwarcia na miejscu lepszym niż siódme. Męczyła się, bo później niż rywalki kończyła ciężkie przygotowania i nogi jej jeszcze nie niosły. Mówiła o sobie "krowa na lodzie", gdy nie mogła znaleźć rytmu na krętych, wyślizganych trasach w Sjusjoen czy Gaellivare, stylem łyżwowym. Teraz dostała inauguracyjne zawody jak z marzeń: stylem klasycznym, na podbiegach w Kuusamo, po świeżym śniegu. I wykorzystała szansę. Nie oddała żółtego numeru startowego, wygrała każdy bieg poza eliminacjami. - W nich nie byłam w stanie się zmusić, by pobiec na sto procent. Ale wiedziałam, że w wyścigach, w grupie, pobiegnę szybciej - mówiła za metą.

Odetchnęła, gdy po przyjeździe do Kuusamo zobaczyła, że tym razem sprinterki będą miały cztery tory, a nie dwa. Że można się będzie skupić na bieganiu, a nie walce na łokcie i szarpaninie, że jest dużo większa szansa, by uniknąć błędów, które ją w trzech ostatnich sprintach w Kuusamo wyrzucały z finału. - Wiedziałem, że jest dobrze przygotowana. Narty też miała dobre. Błędy były, w pierwszych biegach zostawała na starcie, w finale też było jakieś zamieszanie. Ale stałem daleko, dobrze nie wiedziałem, nawet jej o tych błędach nie będę mówił - opowiadał trener Aleksander Wierietielny.

Gdy 20 minut przed eliminacjami skończyli z Justyną testowanie nart i rozchodzili się każde w swoją stronę: Justyna pod górę na start, a trener w dół na trasę, zawołał ją jeszcze i dał kopniaka na szczęście. Justyna ścigała się jak w transie, jeśli nawet zostawała na starcie, albo zderzała się z rywalkami na trasie, jak w finale z Norweżką Celine Brun-Lie, to na podbiegach wyprzedzała wszystkie w takim tempie, że na ostatnią prostą za każdym razem wjeżdżała niezagrożona. A Marit Bjorgen, która lubi od początku sezonu pokazać, kto rządzi, która wygrała wszystkie trzy dotychczasowe wyścigi Ruka Triple i w piątek rano była pierwsza w kwalifikacjach, nie dobiegła nawet do półfinału. Właśnie na ostatniej prostej wyprzedziły ją Katerina Smutna i Alena Prochazkowa. - Zagapiłam się, a potem pogubiłam z techniką - tłumaczyła w rozmowie z "Gazetą". Dzisiaj Justyna ruszy jako ostatnia na trasę jednego ze swoich ulubionych biegów, na 5 km stylem klasycznym (początek o 10). Będzie w nim bronić 22,7 sekundy przewagi nad 13. na razie Bjorgen (to ona pozostaje najgroźniejszą rywalką). A może, co bardziej prawdopodobne, zdobędzie przewagę. W niedzielę zapewne ruszy jako pierwsza do biegu pościgowego, w którym startuje się według przewag zdobytych na poprzednich etapach. Za zwycięstwa etapowe FIS daje w tym wyścigu po 50 pkt. A kto pierwszy dotrze do mety w niedzielę, bierze 200 pkt. To będzie też kolejny test piszczeli, które nie dają Kowalczyk spokoju w biegach stylem łyżwowym. - A ja o piszczele się nie boję. Będzie wszystko w porządku - mówi Wierietielny.

Kowalczyk ostatni raz wygrała w Kuusamo cztery lata temu. W sezonie igrzysk w Vancouver, gdy sprint stylem klasycznym był konkurencją olimpijską (teraz będzie sprint dowolnym, którego Justyna nie znosi) i gdy skończyło się trzema olimpijskimi medalami. Mieszkała też wtedy w tych samych co teraz apartamentach przy trasie. - Jak obejrzałam powtórki, to nawet wyglądałam dziś tak samo jak wtedy. Też czarna, też szybka pod górę - mówiła.

Czarna, bo wybrała na ten sezon ciemny kombinezon, a w piątek biegła owinięta czarną chustą, żeby się chronić przed mrozem. Na tym na razie rozmowy o podobieństwach olimpijskich sezonów Kowalczyk wolałaby skończyć. - Wy będziecie teraz oczekiwać tylko jednego - mówi i śmieje się z zapowiedzi, że Polska będzie miała w Soczi nawet 12 szans na medal. Na razie woli myśleć o Kuusamo. O żółtą koszulkę będzie w sobotę spokojna. W niedzielę już nie. - W biegu pościgowym łyżwą może już nie być fantastycznie. Ale i tak fajnie było wygrać.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.