Sukces Zbigniewa Bródki. Uwaga, szybki strażak na łyżwach

- Miał dziesięć lat, gdy zaczynaliśmy. Brało się po dwa wiadra z wodą, wylewało na asfalt i zasuwali chłopaki - mówi pierwszy trener Zbigniewa Bródki, zdobywcy Pucharu Świata na dystansie 1500 m

W ostatnich zawodach PŚ w holenderskim Heerenveen w ostatniej parze Zbigniew Bródka, wychowanek UKS Błyskawica Domaniewice, niespodziewany lider klasyfikacji generalnej, wygrał z Norwegiem Havardem Boekko. Czas miał gorszy tylko od Belga Barta Swingsa i dzięki temu stał się pierwszym Polakiem, który wywalczył Puchar Świata.

Może to być dopiero początek pięknej historii. W poniedziałek Bródka był w drodze do Berlina, gdzie będzie się przygotowywał do mistrzostw świata, które za dwa tygodnie odbędą się na olimpijskim torze w Soczi.

Kiedy Bródka odbierał w Heerenveen lśniący puchar i pozował do zdjęć, jego komórka trzęsła się od SMS-ów z gratulacjami. Jednego z nich wysłał Mieczysław Szymajda, klubowy trener Bródki: "Pamiętasz, zaczynałeś od małych zabaw na lodzie w naszych Domaniewicach. Teraz jesteś na szczycie".

Bródka odpisał: "Ważne są pierwsze kroki. Mam nadzieję, że łyżwiarstwo trochę odżyje".

- Zbyszek miał dziesięć lat, gdy zaczynaliśmy. Brało się po dwa wiadra z wodą, wylewało na asfalt i zasuwali chłopaki. Na początku uczyli się na hokejówkach - opowiada Szymajda.

Pod jego okiem Bródka trenował potem lekkoatletykę i triatlon. - Jako junior biegał na 2 km z przeszkodami. To już wtedy była harówka. Na obozach w Zakopanem wychodziliśmy w góry o 9 rano, by do ośrodka wrócić po 20. Ale on to uwielbiał.

Jeszcze później Bródka ćwiczył short-track. Był mistrzem Polski, trafił do reprezentacji. Kilka lat temu przeniósł się do ścigania na długich łyżwach. W 2006 r. kontuzja wykluczyła go z Igrzysk Olimpijskich w Turynie. Trzy lata temu poleciał do Vancouver. Zajął dopiero 27. miejsce.

W Domaniewicach, gdzie Bródka ćwiczy wiosną i latem, rzecz jasna nie ma sztucznego lodu. - Jakoś sobie radzimy. Zbyszek zakłada wełniane skarpety, na nie rolki i na specjalnej desce odbija się na lewo i prawo, imitując ruch łyżwiarski w sali gimnastycznej.

Od trzech lat Bródka jest strażakiem w powiatowej komendzie w Łowiczu. - Aktualnie oddelegowany jest do sportu. Trwa sezon startowy, więc nie ma możliwości, żeby pomagał nam w pracy. Ale 1 kwietnia ma się stawić w jednostce. Będzie brany pod uwagę przy obsadzie podziału bojowego, a to znaczy, że będzie jeździł do wypadków i pożarów - tłumaczy Jan Gładys, zastępca komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu.

Bródka: - Wiem, że po tym sukcesie wrócę do nowej rzeczywistości. Już teraz telefon nie przestaje dzwonić. Ale poradzę sobie z tym całym zamieszaniem. Dodatkowy stres tylko mnie zdopinguje do jeszcze większej pracy. Za rok są igrzyska olimpijskie. Wiadomo, że po zdobyciu pucharu apetyt na coś jeszcze cenniejszego jest większy. Zawsze wiedziałem, że stać mnie na wielkie osiągnięcia.

Więcej o:
Copyright © Agora SA