Radomska zawodniczka to niezwykle utytułowana sportsmenka. Zdobywała medale lekkoatletycznych mistrzostw Świata i Europy, z powodzeniem startowała w prestiżowych mityngach dla niepełnosprawnych. W swojej kolekcji ma także dwa najcenniejsze krążki, wywalczone przed czterema lata na paraolimpiadzie w Pekinie. Ale wspomniane sukcesy na razie idą w niepamięć, bo jak sama podkreśla, teraz liczy się tylko start w Londynie.
Alicja Fiodorow: - Tremy nie odczuwam. Bardziej nie mogę się doczekać startu w Londynie.
- Okres przygotowawczy zaliczyłam w stu procentach. Przede wszystkim obyło się bez kontuzji, które zawsze wywracają cykl treningów. Przypomnę tylko, że przed ostatnimi mistrzostwami świata w Nowej Zelandii musiałam odpuszczać zajęcia, bo spokoju nie dawało mi ścięgno Achillesa. Tym razem zdrowie dopisywało, dlatego mogłam się skupić wyłącznie na sporcie. Razem z trenerem Jackiem Szczygłem zrealizowaliśmy wszystko, co sobie zaplanowaliśmy. Nie chcę zapeszyć, ale jestem w życiowej formie.
- Od razu powiem, że nie mam zamiaru zawieszać sobie jakiegokolwiek medalu już przed startem. Owszem jestem optymistką, bo sprawdziany, które zaliczałam przed wylotem do Londynu dają ku temu podstawy. Ale sport rządzi się swoimi prawami. Niczego do końca nie można być pewnym.
- Cieszące mnie i trenera wyniki na sprawdzianach sugerują, że nie mam się czego wstydzić i mieć powodów, by którejkolwiek z przeciwniczek się obawiać. Oczywiście są biegaczki, które w rankingach legitymują się dobrymi rezultatami. Jak choćby Kubanka czy Rosjanka. Mam świadomość, że kandydatek do medali jest wiele. Każda chce stanąć na podium, dlatego nie mam wątpliwości, że o sukces będzie ciężko.
- Eliminacje na 200 metrów odbyły 31 sierpnia, wieczorem 1 września pobiegnę w finale. Z kolei z programu zawodów wynika, że rywalizację na 400 m. zaplanowano na 8 września. Zrobię wszystko, by wypaść jak najlepiej. Kibiców proszę o trzymanie kciuków za mnie i całą naszą reprezentację.