Marek Plawgo: Oczywiście, że ściskam, ale nie tyle za samego Usaina, co za świetny wynik (śmiech). Tak jak każdy, kto czeka na finał "setki", mam nadzieję, że zostanie złamana kolejna bariera, która wydaje się nie do ruszenia.
- Chciałbym, bo moje oczekiwania też są napompowane do granic możliwości. Mam nadzieję, że nie będziemy rozczarowani. Takie rekordy pięknie się ogląda, dlatego wszyscy na nie czekamy.
- Idealne warunki dla sprinterów są wtedy, kiedy wszyscy narzekają, że jest za gorąco. Wtedy mięśnie pracują na pełnych obrotach, mają pełną elastyczność i siłę. Każdy stopień poniżej 30 zmniejsza szanse na świetny wynik, ale tak naprawdę poważne problemy zaczynają się, kiedy jest mniej niż 20 stopni.
- Są narażone na wychłodzenie. A wraz z utratą temperatury tracą energię i wzrasta ryzyko kontuzji. Dlatego widzimy, że wszyscy na rozgrzewkę wychodzą bardzo ciepło ubrani, a przed finałem może nawet wszyscy zrobią to, co Bolt przed półfinałem. Późnym wieczorem w ruch mogą pójść zimowe czapki. Miejmy jednak nadzieję, że będzie jak najcieplej. Wtedy wielka rywalizacja napędzi sprinterów i nawet mimo niezbyt dobrej pogody, zobaczymy fantastyczny bieg na wysokim poziomie.
- Tego możemy być pewni. Nawet jeśli do rekordu świata żaden z zawodników się nie zbliży, to i tak zobaczymy najszybszy finał w historii. Tu nie powtórzy się sytuacja z Pekinu. Bolt nie wbiegnie na metę samotnie, tu będzie ława zawodników, a jeden z nich nieznacznie wyprzedzi pozostałych. Myślę, że nawet pięciu biegaczy pokona "setkę" w czasie lepszym niż 9,90 s.
- Czarnym koniem może być nowy Amerykanin. To Ryan Bailey, który świetnie pokazał się już w eliminacjach. Wtedy pobiegł bardzo luźno i uzyskał czas 9,88 s. Jestem ciekaw, jak się spisze w finale, ale trzeba powiedzieć jedno - jeśli Bolt pokaże najwyższą formę, jeśli udowodni, że nadal jest większym sportowcem niż celebrytą, to nikt mu nie zagrozi. Jeśli pobiegnie poniżej 9,70 s, to wygra, bo inni - choć też są świetni - na bieganie poniżej tej granicy jeszcze nie są gotowi.
- Niestety, nie miałem okazji go poznać. Technologia tak bardzo poszła do przodu, że chociaż wystąpiłem w tej samej reklamie co on, to w ogóle się z nim nie widziałem. Po prostu kiedy nagrywałem swoją partię, jego była już gotowa. Nawet Otylia Jędrzejczak i Paweł Korzeniowski nagrywali tego samego dnia co my z Natalią Partyką, ale w innym miejscu. Szkoda, że nie bawiliśmy się razem, ale mam nadzieję, że wszystko sobie jeszcze poukładam i z Boltem spotkam się za rok, na mistrzostwach świata.