Londyn 2012. Iwańczyk po meczu siatkarzy: Polak jednak potrafi

Polacy bili przeciwnika aż miło. Znów sprzedali esencję swojej siatkarskiej filozofii, w myśl której tłamszą rywala zagrywką, a w ataku są bezwzględnie skuteczni już pierwszej po przyjęciu akcji. Znów grali wszyscy, znów byli zespołem - pisze na blogu po zwycięstwie siatkarzy z Argentyną dziennikarz Sport.pl Przemysław Iwańczyk.

KONKURS! Pokaż jak dodajesz sił Marcinowi Dołędze i wygraj tablet Acer!

Mecz z Argentyną ostatecznie potwierdził, że we wtorek z Bułgarami polscy siatkarze przeszli chwilową zapaść spowodowaną dekoncentracją. Na pewno nie wpisują się w atmosferę przeżywanych w Londynie "igrzysk po naszemu", w której to zawsze komuś coś się nie udaje, coś zaskakuje, przeciwnik ma dzień konia, a naszym sportowcom rywala jest zwyczajnie żal.

Siatkarze, zresztą jak wszyscy liczący się przedstawiciele sportów zespołowych, jadą na igrzyska do roboty, a nie na przyjemne wakacje połączone ze zbieraniem znaczków i autografów, harują od pierwszego do ostatniego dnia, a taki sam cel jak oni (w naszym przypadku złoto) mają przynajmniej cztery inne ekipy. Nie pomniejszam innych sportów, nie wartościuję sukcesów, ale przez 14 dni goście ci muszą być w pełnej gotowości, utrzymywać dyspozycję fizyczną i psychiczną, zbierać się co drugi dzień do walki, co akurat w ich przypadku korzystne nie jest, bo w turniejowych bojach - czy to Liga Światowa, czy mundial, czy mistrzostwa Europy - przyzwyczajeni są do rywalizacji do kilkanaście godzin.

Mecz z Bułgarami nie wyszedł naszym z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że przetrzebiony, ale wyjątkowo zmobilizowany rywal nie miewał słabych chwil.

Spokój, jakim imponował po porażce trener Andrea Anastasi, kazał jednak czekać czwartku bez obaw. I stało się - Polacy jak we wszystkich tegorocznych występach bili przeciwnika aż miło. Znów sprzedali esencję swojej siatkarskiej filozofii, w myśl której tłamszą rywala zagrywką, a w ataku są bezwzględnie skuteczni już pierwszej po przyjęciu akcji. Znów grali wszyscy, znów byli zespołem, znów urządzili demonstrację siły.

Wracając do wioski olimpijskiej znów powinni nosić wysoko głowy, jakby na przekór londyńskiej smucie, która rozciąga się na całą, ponad 200-osobową reprezentacją.

Siatkarze, choć przegrali z Bułgarami, nie narzekają, że wszystko oraz wszyscy przeszkadzają i w ogóle nie dopisuje im szczęście. W czwartek, rozbijając Argentynę 3:0, udowodnili, że wciąż są jednym z najpoważniejszych kandydatów do złota. Oby swoją pewnością zarazili pozostałych członków naszej ekipy, którzy jeszcze olimpijskich zmagań będą mogli posmakować.

Podyskutuj z autorem na blogu - iwanczyk.blox.pl ?

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA