Kajakarze podzielili los wielu sportowców, którzy ponieśli porażkę walcząc o Londyn, ale ich przypadek jest dość szczególny. Szlakowy osady - Twardowski - był uczestnikiem trzech olimpiad, chorążym polskiej drużyny w Pekinie. Jest w kajakach legendą, zdobył w mistrzostwach świata aż 16 medali, w tym trzy złote.
Putto ma zaledwie 21 lat, ale już zdobył medal na mistrzostwach świata - na dwójce w nieolimpijskiej konkurencji 500 m z niemal równie młodym Denisem Ambroziakiem.
Historia tej trójki pokazuje jakie dylematy mają trenerzy dobierający osady.
W tym przypadku postanowili rozbić osadę, która wywalczyła podium na mistrzostwach świata (Putto-Ambroziak), na trzy tygodnie przed eliminacjami postanowili odstawić na bok kajakarza, który jest drugim w Polsce, a być może obecnie najlepszym sprinterem świata, czyli Ambroziaka, oraz postawić na doświadczenie Twardowskiego. Dwójka jednak w Poznaniu przypłynęła zaledwie piąta, po drodze zaliczyła podpórkę, co w sprincie oznacza katastrofę.
Po tym wszystkim pozostało trochę niesmaku.
Najpierw bowiem ustalono, że o składzie sprinterskiej dwójki zadecydują polskie eliminacje. W kwietniowym wyścigu na torze Malta Ambroziak wygrał z całą czołówką polskich sprinterów z tak olbrzymią przewagą, że na ostatnich metrach odpuścił wiosłowanie. W wyścigu na 200 metrów to nokaut.
Przeprowadzono badania wydolnościowe, bardzo w kajakarstwie miarodajne - tu również Ambroziak miał najlepsze wyniki w Polsce, przy czym pobił rekordy życiowe.
Trener kadry sprinterów jednak wciąż nie był przekonany. Przeprowadził ostateczny sprawdzian.
Na zgrupowaniu w Wałczu co dwie godziny popłynęły na czas trzy dwójki - każda w innym składzie. Okazało się, że najwolniej Twardowski płynął właśnie z Ambroziakiem, a najszybciej z Putto. Ale fachowcy mają ogromne wątpliwości. - Czas był mierzony ręcznie, stoperem. A z tym bywa różnie. Raz trener wystartuje krzycząc "Hop", a innym razem "Hoooop" - powiedział jeden ze śledzących rywalizację. - Z jednej strony angażuje się biomechaników, fizjologów, programy pomiaru pracy w wodzie, pół Instytutu Sportu, bóg wie co jeszcze, a na koniec w sprinterskiej konkurencji decyduje pomiar ręczny. To nie ma sensu.
Ambroziak dowiedział się o olimpijskim "odstrzeleniu" i ruszył zdawać maturę do Olsztyna - po wielu latach z rodziną w Niemczech ma wciąż kłopoty z językiem polskim.
Odstrzelonemu może otworzyć się inna szansa na start w Londynie - na jedynce na dystansie 200 m. Żelaznym faworytem - również do medalu w Londynie - jest mistrz świata Piotr Siemionowski. Ale mistrz ma kontuzję, nie wystartuje w Pucharze Świata w Poznaniu w ten weekend, nie wiadomo, czy pojawi się na drugich regatach tego cyklu - w Duisburgu. Fachowcy w związku kajakowym twierdzą, że jeśli tak dalej będzie, a Ambroziak będzie błyszczał w Pucharze Świata, będą musieli zorganizować konfrontację między nimi.
W czwartek nie powiodło się też Karolinie Nai w k1 na 500 m. Do awansu na igrzyska zabrakło niespełna pół sekundy. Jej porażka oznacza, że w Londynie nie wystartuje również polska czwórka.
W przedpołudniowych finałach startowali także Tomasz Olszewski w k1 na 1000 m, który był siódmy oraz Tomasz Kuleta w c1 na 1000 m - przypłynął na ósmej pozycji.
Po południu o przepustki na igrzyska będą rywalizować jeszcze dwie polskie osady - Mariusz Kujawski (Zawisza Bydgoszcz), Rafał Rosolski (Admira Gorzów Wielkopolski) w K2 na 1000 m oraz Marcin Grzybowski (Posnania), Tomasz Kaczor (Warta Poznań) w C2 na 1000 m.
Polska na razie ma cztery kwalifikacje, uzyskane podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Szeged: K1 200 mężczyzn (Piotr Siemionowski), C1 200 (Paweł Baraszkiewicz), K1 200 kobiet (Marta Walczykiewicz) i K2 500 kobiet (Aneta Konieczna, Beata Mikołajczyk).