Hokej: Wychowanek skarży się na swój klub

- Mój macierzysty klub traktuje mnie w taki sposób, że zawsze jestem na końcu kolejki - żali się Kamil Kosowski, reprezentant Polski, wychowanek JKH GKS-u Jastrzębie

Młodemu bramkarzowi w marcu wygasł kontrakt. 23-letni wychowanek JKH twierdzi, że chce nadal grać w klubie, ale domaga się spłaty zaległej premii indywidualnej. - Na jej wypłatę czekam już 12 miesięcy - skarży się.

Swoje pretensje kieruje do działaczy. - W rozmowach kontraktowych wychowanek zawsze jest na końcu kolejki. Prezesi zakładają z góry, że nie warto zaprzątać sobie nami głowy, bo jesteśmy jakby ich własnością. To norma charakterystyczna dla każdego polskiego klubu - uważa zawodnik, który wystąpił na ostatnich MŚ Dywizji I w Lublanie.

Kosowski jest przekonany, że ignorowaniu wychowanków przez działaczy sprzyjają nieżyciowe przepisy. - Klub krajowy, który chciałby mnie teraz pozyskać, musi za mnie zapłacić 80 tys. zł odstępnego za wyszkolenie. A to tylko cena wyjściowa, którą podnoszą jeszcze gra w kadrze, liczba rozegranych meczów, pozycja, na której występuję, itd. I nie ma żadnego znaczenia, że w tej chwili pozostaję bez ważnej umowy! - precyzuje Kosowski.

Kazimierz Szynal, prezes JKH GKS-u Jastrzębie: - To jakieś dziwne opowieści. Szanujemy wychowanków, nikomu nie utrudniamy rozwoju.

Reprezentant kraju czuje się także dyskryminowany w stosunku do zawodników zagranicznych. - Często bywa tak, że my na nich pracujemy, a oni spijają śmietankę. Nie podważam umiejętności graczy zagranicznych występujących w Polsce, ale nie zawsze jest tak, że są prawdziwymi liderami i przesądzają o losach meczów. A powinni, biorąc pod uwagę chociażby znacznie lepsze od nas zarobki - uważa Kosowski.

Prezes Szynal replikuje: - Radzę Kamilowi sięgnąć po statystyki w punktacji kanadyjskiej, które jasno dowodzą, jaki był wkład graczy zagranicznych w nasze wyniki.

Kosowski ma się dzisiaj stawić na spotkaniu z działaczami JKH. - Czekam na to już ponad miesiąc. Podobno mamy się dogadać - wierzy Kosowski. - Chcemy z nim podpisać nową umowę i nie jest tak, że jest nam niepotrzebny. Ale świat się na tym zawodniku nie kończy. Jeśli zbrzydło mu u nas grać, niech znajdzie zatrudnienie gdzie indziej - mówi Szynal.

Zawodnik dementuje informacje, jakoby miał zamiar przenieść się do innej ligi. - Strasznie mnie to zaskoczyło, ale i ubawiło. Choć szkoda, że nie mam takich propozycji - przyznaje. Kosowski dostał natomiast ofertę gry w KH Sanok, ale podchodzi do niej sceptycznie. - W grę wchodzi minimum dwuletnia umowa, co nie jest mi na rękę. Poza tym sama propozycja trochę mnie zdziwiła, ponieważ ten klub zakontraktował już bramkarza Michała Plaskiewicza. Traktuję tę ofertę jako rezerwową - twierdzi.

Czytaj o hokeju ?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.