Br±z warty hokejowej dogrywki

Lepiej zamknijcie drzwi do szatni - straszyli tyskich zawodników kibice GKS-u. Zag³êbie wygra³o na wyje¼dzie i wyrówna³o stan rywalizacji o br±zowy medal.

Jednym z pozytywów walki GKS-u z Zagłębiem jest fakt, że zespół z naszego regionu na pewno stanie na podium mistrzostw Polski. Medalowa seria trwa od roku 2001. Sezon wcześniej miejsca w pierwszej trójce podzieliły między siebie zespoły z Oświęcimia, Nowego Targu i Krynicy.

Tyszanie rozpoczęli mecz w stylu - " Czy my jesteśmy tu za karę?". Hokej to prosta gra, ale zawodnicy GKS-u postanowili, że uproszczą go do bólu. Efektem były łatwe do rozszyfrowania akcje i strzały z nieprzygotowanych pozycji. Dla Zagłębia, które ma najsłabszą obronę z czwórki zespołów walczących o medale, to była wymarzona taktyka. Sosnowiczanie spokojnie wybijali z własnej tercji kolejne krążki.

W końcu jednak Zagłębie zaczęło się mylić. - Po drugiej tercji było nerwowo. Wtedy jednak trener wstrząsnął nami w szatni i wróciliśmy do gry - mówił Marcin Jaros, kapitan drużyny gości. - Mieliśmy dobre chwile i okazje, żeby pogrążyć rywala. Niestety zamiast grać zaczęliśmy kombinować - irytował się trener Jan Vavrecka, , który po raz kolejny mocno zamieszał w atakach GKS-u. Na lodzie, gdy o powodzeniu akcji często decydując centymetry i sekundy, brak zgrania jest bardzo kosztowny. Tyszanie razili brakiem zrozumienia szczególnie wtedy, gdy rozgrywali krążek w przewadze. - Nie podobała mi się nasza gra w półfinale z Podhalem stąd i zmiany - komentował szkoleniowiec.

Milan Skokan, trener Zagłębia chwalił swój zespół za agresję. - Grali twardo, ale co ważne bez fauli! Myślałem, że GKS po półfinałowej porażce z Podhalem będzie w fizycznym i psychicznym dołku. Tychy jednak nie padły na kolana i pięknie walczyły do końca - podkreślał.

Okres medalowej posuchy Zagłębia trwa już dwadzieścia lat! Gdy w 1990 roku sosnowiczanie zdobyli ostatni brąz w historii klubu to Jakuba Witeckiego - młodego napastnika GKS-u - nie było jeszcze na świecie. Na razie sosnowiczanie wyrównali stan rywalizacji o trzecie miejsce a przesądził o tym gol zdobyty w dogrywce. Na ławce kar siedział wtedy Tomasz Wołkowicz. - Szkoda, bo wcześniej to właśnie Wołkowicz mógł przesądzić o naszym zwycięstwie. Sytuacje przecież były - martwił się Vavrecka.

- Zaczęliśmy dobrze, ale to jeszcze nie koniec. W sobotę musimy zagrać równie skoncentrowani, a wtedy możliwe jest i drugie zwycięstwo w Tychach. Chcemy tego medalu - uśmiechał się zmęczony Jaros.

Tyscy zawodnicy nie chcieli komentować porażki. Do szatni schodzili pod ostrzałem przekleństw kibiców, którzy straszyli ich, żeby lepiej zamknęli drzwi do szatni. Przypomnijmy, że gdy ważył się awans do finału grupa osób wesz³a do szatni GKS-u, bo uznała to za dobry sposób na mobilizację zespołu.

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 4:5 (0:1, 3:1, 1:2, 0:1)

Bramki: 0:1 T.Kozłowski - M.Kozłowski (15.), 1:1 Paciga - Bacul (27.), 2:1 Proszkiewicz - Parzyszek (28.), 3:1Woźnica - Bagiński (33.), 3:2 Luka - Koszarek (48.), 3:3 M.Kozłowski (49.), 3:4 Różański - Dronia (50.), 4:4 Kotlorz - Wołkowicz (54.), 4:5 Jaros (62.)

GKS: Sobecki; Mejka - Kotlorz, Śmiełowski - Jakes, Majkowski - Gonera; Witecki - Parzyszek - Bagiński, Woźnica - Galant - Proszkiewicz, Paciga - Garbocz - Bacul, Maćkowiak - Krzak - Wołkowicz.

Zagłębie: Rajski; Galvas - Podsiadło, Duszak - Dronia, Balcik - Kuc, Gabryś - Marcińczak; Luka - Koszarek - Bernat, Różański - Zachariasz - Sarnik, Opatovsky - G. Da Costa - Jaros, Ślusarczyk - T.Kozłowski - M.Kozłowski.

Kary: 12 - 10. Widzów: 1500.

Stan rywalizacji: 1:1 (kolejny mecz w sobotę o godz.17 w Tychach. Brąz wywalczy zespół, który pierwszy wygra cztery mecze)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.