Hokejowy mistrz goni lidera z Tychów

Cracovia zrewanżowała się GKS-owi za wcześniejsze porażki i po emocjonującym meczu zmniejszyła przewagę tylko do dwóch punktów. Zagrypione Zagłębie pierwszy raz w sezonie pokonało Jastrzębie. Naprzód nie sprostał Podhalu Nowy Targ.

Potyczki GKS-u z Cracovią są od kilku sezonów ozdobą hokejowej ekstraligi. W poprzednim sezonie obie drużyny spotkały się aż 11 razy (w tym teoretycznie mogą zagrać nawet 15 spotkań!) i aż dziewięć razy górą był zespół z Krakowa.

- Ubiegłoroczny bilans już wyrównaliśmy. Czas na trzecie zwycięstwo - zacierał ręce przed piątkowym meczem Karol Pawlik, dyrektor tyskiego klubu. Hokeiści do statystyk podchodzą już spokojniej. - Mam nadzieję, że te najważniejsze zwycięstwa przyjdą, gdy już będziemy walczyć o medale - wyjaśnił Tomasz Proszkiewicz, skrzydłowy drugiego ataku tyskiej drużyny.

Gdy na początku roku otwierano tyskie lodowisko po generalnym remoncie, fani GKS-u narzekali, że obiekt jest za mały, i licytowali się, że nawet trybuny na pięć tysięcy miejsc nie pomieściłyby wszystkich sympatyków tyskiej drużyny.

Teraz bez trudu można kupić bilet nawet na szlagierowy mecz z mistrzem Polski. Nie bez winy jest fatalny terminarz - GKS zagrał na własnym lodzie trzeci raz w ciągu pięciu dni!

Hokeiści z Krakowa grali w Tychach nie tylko o trzy punkty, ale i o spokój swojego trenera. Rudolf Rohaczek musi unikać stresu, z powodu nadciśnienia opuścił trzy ostatnie mecze Cracovii. Czech wrócił na ławkę zrelaksowany. Oparty o bandę nie okazywał emocji, gdy jego zespół tracił, ale i zdobywał gole.

Za to na lodzie od emocji aż iskrzyło. Szczególnie za sprawą sędziów, którzy kilkoma decyzjami tak poirytowali tyszan, że ci - szczególnie w drugiej tercji - zaczęli seryjnie trafiać na ławkę kar. W pewnym momencie kary jednocześnie odsiadywało aż trzech obrońców GKS-u, a Cracovia spokojnie zdobywała kolejne gole.

Mistrz Polski trafiał też w osłabieniu, bo to właśnie w takiej sytuacji Mikołaj Łopuski wykorzystał swoją siłę fizyczną, przepchnął obrońcę, oszukał bramkarza i wyprowadził zespół z Krakowa na prowadzenie. - Ten gol na pewno dodał nam energii. Zaczęliśmy wtedy grać agresywniej, więcej strzelać, stąd i faule GKS-u - podkreślał napastnik Cracovii.

Grę zespołu z Krakowa cechowały spokój i nieustępliwość, które utrudniały tyszanom konstruowanie groźnych akcji. Frustrowali się hokeiści, frustrowali kibice. Jeden z fanów GKS-u tak bardzo chciał wyprowadzić z równowagi Rafała Radziszewskiego, że zaczął wyzywać go od alkoholika. Bramkarz Cracovii bronił jednak bardzo pewnie i odbijał większość krążków pewnie niczym ściana.

Może gdyby zawodnicy GKS-u, zamiast silić się na koronkowe akcje, walili gumę z niebieskiej linii (w ten sposób strzelili dwa kolejne gole), punkty zostałyby na Śląsku.

- Nie możemy wygrywać wszystkich spotkań z Cracovią. Może gdybyśmy bardziej trzymali się taktyki, a mniej emocji, to byłoby to możliwe. Szkoda dwóch straconych bramek - to były nasze prezenty. Mimo wszystko jestem zadowolony. Zespół pokazał charakter - chwalił Jan Vavrecka, trener tyskiej drużyny.

Andrzej Pasiut, asystent trenera Rohacka, podkreślał, że to niezwykle ważne punkty. - To nie taka prosta sprawa wygrać na tak trudnym terenie - podkreślał.

Dominacja drużyn z naszego regionu w pierwszej części sezonu zasadniczego sprawiła, że w piątek wszystkie mecze silniejszej grupy odbyły się na Śląsku. Grano bowiem także w Janowie i Jastrzębiu-Zdroju. Zarówno Naprzód, jak i JKH GKS przegrały swoje spotkania.

Jastrzębianie mają czego żałować, bowiem przetrzebione grypą Zagłębie musiało sobie radzić bez wielu chorych graczy. W łóżkach został cały czwarty atak: Artur Ślusarczyk oraz bracia Marcin i Tomasz Kozłowscy, a także Tobiasz Bernat, Piotr Sarnik, Martin Opatovsky, Oktawiusz Marcińczak i przede wszystkim Tomasz Dzwonek, bramkarz zespołu z Sosnowca. Między słupkami bramki Zagłębia po raz kolejny stanął niedoświadczony 19-letni Bartłomiej Nowak, który po karnych mógł się cieszyć z pierwszego ekstraligowego zwycięstwa w życiu.

GKS Tychy 3 (1, 0, 2)

Cracovia 4 (1, 3, 0)

Bramki: 1:0 Bacul - Paciga (3.), 1:1 Piotrowski - Drzewiecki (18.), 1:2 Łopuski (29.), 1:3 L. Laszkiewicz - Pasiut (30.), 1:4 Kłys (38.), 2:4 Śmiełowski - Gonera (50.), 3:4 Sokół (59.).

GKS: Sobecki; Śmiełowski - Gonera, Jakesz - Kotlorz, Majkowski - Sokół, Paciga - Galant - Bacul, Bagiński - Garbocz - Proszkiewicz, Matczak - Krzak - Witecki.

Cracovia: Radziszewski; Csorich - Wajda, Dulęba - Dudas, Kłys - Noworyta, Guzik - Landowski; D. Laszkiewicz - Słaboń - L. Laszkiewicz, Łopuski - Pasiut - Radwański, Drzewiecki - Musial - Piotrowski, Witowski - Rutkowski - Biela.

Kary: 10-10.

Widzów: 1300.

Pozostałe mecze grupy A:

Naprzód Janów - Podhale Nowy Targ 3:5 (0:2, 0:2, 3:1); bramki: 0:1 Neupauer - Gaj (8.), 0:2 Voznik (20.), 0:3 Ivicic (26.), 0:4 Gruszka (35.), 1:4 Kacirz (44.), 1:5 Kolusz - Malasiński (53.), 2:5 Kulik - Kubenko (58.), 3:5 Kulik - Kubenko (59.).

JKH GKS Jastrzębie - Zagłębie Sosnowiec 4:5 (2:2, 1:2, 1:0, d. 0:0, k. 0:1); 1:0 Zdenek - Zdrahal (8.), 1:1 Galvas - T. Da Costa (13.), 1:2 Dronia - Podlipni (15.), 2:2 Dąbkowski (19.), 2:3 Bychawski - G. Da Costa (21.), 3:3 Danieluk 1 - Radwan (30.), 3:4 G. Da Costa - Koszarek (36.), 4:4 Lipina (48.). Karne: Piekarski - T.Da Costa, Luka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.