- Naprzód permanentnie zalega nam z pieniędzmi! To już norma, że faktury nie są płacone przez 50-60 dni. Co z tego, że w piątek zapłacili 15 tys. zł, z którymi zalegali nam od dwóch miesięcy, skoro we wtorek upłynął termin płatności kolejnej faktury na 7 tys. zł? - pyta Stanisław Wąsala, dyrektor Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji.
Władze MOSiR-u straciły już cierpliwość i rozważają zamknięcie Jantoru dla hokeistów Naprzodu. - Staramy się być elastyczni, bo chodzi o nasze wspólne dobro i katowicki sport. Jednak jeśli do końca tygodnia nie wpłacą nam zaległej kwoty, to nie wejdą na obiekt - grozi Wąsala.
Prezes Naprzodu Janusz Grycner przyznaje, że klub ma dług wobec MOSiR-u. - Słyszałem o niebezpieczeństwie zamknięcia lodowiska. Takie restrykcje w innych miastach byłby jednak nie do pomyślenia. Podkreślam, że za wynajem Jantoru musimy płacić około 40 tys. zł rocznie - twierdzi.
Wąsala odrzuca ten argument. - Klub płaci jedynie 5 zł za godzinę korzystania z lodu. To wręcz symboliczna opłata. Prezes nas straszy, że rozwiąże klub i zamknie cały interes, ale to niepoważne. Lodowisko to przecież warsztat pracy klubu. W pierwszej kolejności powinni więc płacić za nie. To wszystko jest tym bardziej ciekawe, bo wiemy, że klub dostał dotację z urzędu miasta, ale nam płacić ciągle nie chce - mówi Wąsala.
Przypomnijmy, że od kilku miesięcy Naprzód boryka się z finansowym kryzysem. Istniała realna groźba, że klub nie przystąpi do rozgrywek ekstraligi. Grycner wyjaśnia długi wobec MOSiR-u właśnie trudną sytuacją finansową klubu.
Przypomnijmy, że problemy z lodowiskiem ma także inny katowicki klub - HC GKS Katowice. "Satelita", gdzie rozgrywał swoje mecze, jest remontowana, więc hokejowa "Gieksa" gościnnie korzysta z Jantoru. - W środę rozpoczniemy mrożenie lodu w "Satelicie" i w przyszłym tygodniu klub będzie mógł już tam trenować. Na możliwość rozgrywania meczów trzeba będzie poczekać do końca roku aż zakończy się wymiana okien oraz montaż monitoringu - mówi Wąsala.