Wojciech Todur: Skończmy reanimować hokejowego trupa!

Finansowanie reprezentacji Polski w obecnych realiach nie ma żadnego sensu. To pieniądze wyrzucone w błoto

Szczerze współczuję trenerowi Wiktorowi Pyszowi. On wysyła powołania do kadry, a zawodnicy i kluby tylko kombinują, jak ich uniknąć. Wymówki hokeistów znam na pamięć - są chorzy, odprowadzają dziecko do przedszkola, pilnują budowy domu... Efekt jest taki, że Pysz uzupełnia dziury zawodnikami najsłabszych drużyn ekstraligi. Ilu z nich zagra wiosną w mistrzostwach świata?

Działacze Polskiego Związku Hokeju na Lodzie od wielu lat powtarzają, że związek klepie biedę, ale nie przeszkadza im to bezmyślnie trwonić złotówki na zespół bez przyszłości, który nie ma nawet z kim zagrać (Ukraińcy się rozchorowali).

Już mam dosyć słuchania, że wszystko się zmieni po awansie polskiej drużyny do hokejowej elity. Że wtedy zbiegną się sponsorzy, telewizje, a lodowiska zapełnią się po brzegi. Nic się nie zmieni!

Nie tak dawno, bo przecież siedem lat temu, Polacy grali z najlepszymi na świecie. Powalczyli, co mieli przegrać, przegrali, i po dwóch tygodniach krążenia po hokejowej orbicie wrócili na jałową polską glebę. Weźmy w końcu przykład z Duńczyków czy Szwajcarów. Postawmy na szkolenie młodzieży. Wypracujmy system - jednolity dla wszystkich klubów - zatrudnijmy fachowca, który będzie nim zarządzał. Kadra i tak będzie się "telepać" na zapleczu elity (może nawet awansuje), ale za dziesięć lat będziemy mieć podstawy, by oczekiwać od niej gry na dobrym poziomie.

Ile jeszcze lat będziemy czekać, aż PZHL wykorzysta doświadczenie, zapał i ambicje Henryka Grutha? Nie stać was na zatrudnienie tej klasy fachowca, a stać na bezsensowne zgrupowania w Sanoku?

Takiej niechęci klubów do oddawania zawodników kadrze nie było nigdy. Nawet się działaczom nie dziwię. W ostatnich miesiącach było aż za dużo przypadków, gdy bezmyślni hokeiści zamiast krążka szukali podczas zgrupowań okazji do bójki lub zakrapianej imprezy. I chociaż byli w tym czasie "pod opieką" związku, to cierpiały kluby, które traciły zawieszanych dyscyplinarnie graczy.

Jest źle, a może być jeszcze gorzej, bo kluby nie chcą już oddawać swoich zawodników za darmo. Nad zmianami pracują osoby przychylne spółce, która ma przejąć rozgrywki. Czy PZHL zaakceptuje pomysł, by za tydzień zgrupowania dodatkowo płacić hokeiście tyle samo, ile zagwarantowałby mu klubowy kontrakt? Założę się, że jeżeli tak się stanie, to biedne kluby będą się bić o to, by upchnąć Pyszowi jak najwięcej graczy i odciążyć budżet. Jedno jest pewne - bez sukcesów reprezentacji hokej nigdy nie stanie się dyscypliną, która wyjdzie poza miasta i kibiców, którzy i tak kochają go bez reszty.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.