Dla Putina sport zawsze był ważny nie tylko dla prowadzonej przez niego polityki, ale zwyczajnie bliski sercu. Zwłaszcza hokej. Dlatego sankcje nakładane na rosyjskich sportowców, jak i konsekwencje wojny na Ukrainie w świecie sportu zdaniem wielu uderzają w prezydenta Rosji silniej niż jakiekolwiek inne.
- To go irytuje - twierdzi fiński profesor Tuomas Forsberg. - A nawet wchodzi pod skórę bardziej niż inne sankcje - uważa. - Hokej to sport narodowy Rosjan i dyscyplina, która jest najbliższa sercu Putina. Kiedy krajowa liga traci siłę, to musi martwić Putina - dodaje profesor Bo Pettersson z uniwersytetu w Malmoe, specjalizujący się w rosyjskiej polityce.
A liczby mówią same za siebie: rosyjska liga i jej prestiż mocno ucierpiały. Tak jak w innych dyscyplinach sportu w Rosji opuszczają ją obcokrajowcy, zwłaszcza Europejczycy. Szwedzi z "Expressen" podają, że w lutym 2022 roku ich rodaków było w niej aż 39. Obecnie jest ich tylko czterech.
A to nie wszystko. Jak podaje "Dagbladet" z Norwegii było w niej 20 Czechów, a teraz jest tak jak w przypadku Szwedów - tylko czterech. A Finów w rosyjskiej lidze nie ma już w ogóle.
Okazuje się, że jest też kierunek, który nieco ratuje wizerunek rosyjskiej ligi i pozwala w niej na rywalizację zawodników nie tylko z Rosji.
W rozgrywkach nadal bierze udział 93 hokeistów z Ameryki Północnej - 64 z Kanady i 29 ze Stanów Zjednoczonych. I co ciekawe, teraz gra tam aż dwa razy więcej zawodników z tej części świata niż przed wojną w Ukrainie.
To oczywiście efekt tego, że rosyjskie kluby proponują zawodnikom - często na dość niskim poziomie - spore pieniądze. Często lepsze niż te, które ze swoimi umiejętnościami mogliby zarobić gdzie indziej. Takie oferty składają też drużyny z innych sportów. I stało się to jednym z niewielu sposobów na to, żeby w rosyjskich rozgrywkach nie oglądać już tylko Rosjan.