Reprezentacja Polski zajmuje drugie miejsce w mistrzostwach świata dywizji IA w hokeju na lodzie i jest blisko wielkiego sukcesu, jakim będzie awans do mistrzostw świata elity. Wystarczy wygrać w piątek z Rumunią. Wtedy nie będzie potrzeby oglądania się na wyniki innych.
Na mistrzostwach świata dywizji IA rywalizuje sześć zespołów, grają w formacie każdy z każdym. Awans do elity wywalczą dwie najlepsze reprezentacje. W tej chwili Polska jest na drugim miejscu, punkt za Wielką Brytanią i punkt przed Włochami. Tylko Italia jest w stanie wyprzedzić "Biało-Czerwonych".
Polscy hokeiści sami będą decydowali o swoim losie. Aby wywalczyli awans, muszą wygrać z Rumunią w meczu o 13:30 i nie ma znaczenia, czy dokonają tego w trzech tercjach, czy po dogrywce.
Jeśli niespodziewanie przegrają w trzech tercjach, będą musieli zerkać na wynik wieczornego starcia Wielkiej Brytanii z Włochami. Wówczas korzystna dla Polski jest wygrana Brytyjczyków w regulaminowym czasie gry lub po dogrywce.
Gdyby Polacy przegrali z Rumunami po dogrywce, to wciąż muszą liczyć na Brytyjczyków. Jeśli wygrają Włosi, nie mogą tego zrobić w trzech tercjach.
W przypadku takiej samej liczby punktów o kolejności decydują mecze bezpośrednie, a Polska zwyciężyła z Włochami 4:2.
Jeśli Polska znajdzie się w czołowej dwójce MŚ dywizji IA, to zagra w przyszłym roku na MŚ elity. Będzie mierzyć się z najlepszymi hokejowymi reprezentacjami świata, takimi jak Finlandia, Czechy, Szwecja, Kanada i USA.
Awans do elity to też szansa na poprawę sytuacji polskiego hokeja, zwiększenie jego popularności w kraju i zwiększenie budżetu Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, który jest mocno zadłużony. Poza tym od dawna Polacy nie grali z rywalem ze światowej czołówki.
Ostatni raz Polska grała na MŚ elity w hokeju na lodzie w 2002 r.
Dzięki meczom w elicie Polska miałaby większe szanse na awans na igrzyska olimpijskie za trzy lata. Jeśli zagra kilka dobrych spotkań i awansuje w rankingu światowym na co najmniej 17. miejsce (lub 18., jeśli wyżej sklasyfikowany będzie gospodarz IO), będzie miała pewne miejsce w ostatnim etapie kwalifikacji olimpijskich i tym samym uniknie turniejów prekwalifikacyjnych, na których często odpadała.