Klub NHL poinformował, że Kivlenieks zginął w tragicznym wypadku, doznając poważnych urazów głowy. "Personel medyczny został natychmiastowo wezwany na miejsce, jednak niedługo po jego przybyciu Matiss odszedł" - czytamy w oficjalnym oświadczeniu klubu.
- Jesteśmy zszokowani i przybici odejściem Matissa. Nasze myśli są teraz z jego matką, Astridą, jego rodziną i przyjaciółmi. Matiss był wspaniałym młodym człowiekiem, który każdego dnia witał nas szerokim uśmiechem. Jego wkład w codzienną pracę zespołu nigdy nie zostanie zapomniany - powiedział prezes Columbus Blue Jackets, John Davidson.
Jak podaje AP News, Departament Policji przekazał, że zawodnik poniósł śmierć w wyniku wypadku związanego z fajerwerkami na obchody święta 4 lipca w USA. Fajerwerki podobne do moździerza przechyliły się i zaczęły strzelać w kierunku osób znajdujących się w pobliżu. Kivlenieks wraz z innymi osobami znajdował się w jacuzzi. Niestety w czasie ucieczki poślizgnął się i uderzył głową o beton.
Kivlenieks trafił do klubu NHL w 2017 roku, wcześniej odnosząc sukcesy indywidualne w młodzieżowych ligach MNJHL i USHL. W klubie zadebiutował jednak w sezonie 2019/20, rozgrywając łącznie sześć meczów w Columbus Blue Jackets. W poprzednim sezonie również pełnił rolę zmiennika pierwszego bramkarza, występując w dwóch meczach. W kolejnych rozgrywkach Łotysz miał pozostać w klubie i walczyć o ważniejszą rolę w zespole.
Kivlenieks brał udział w zakończonych niedawno mistrzostwach świata w hokeju na lodzie. 24-latek zagrał w czterech spotkaniach, występując m.in. w pierwszym meczu Łotyszy, w którym niespodziewanie pokonali oni Kanadyjczyków 2:0. Łotysze zajęli na turnieju 11. miejsce.
- Będzie nam bardzo brakowało jego pasji do sportu i życia. Mieliśmy wielkie szczęście, że Matiss był naszym przyjacielem i zawodnikiem, z którym mogliśmy dzielić miłość do hokeja - powiedział komisarz NHL, Gary Bettman.