Hokejowa liga się zakończyła, kłopoty zostały

Pasjonujący koniec sezonu - finałowe mecze Unii/Dwory Oświęcim z Wojasem/Podhale Nowy Targ przesłoniły nieco prawdziwy obraz pogrążonych w wielkim kryzysie ligowych klubów

- To mistrzostwo cieszy szczególnie, bo jeszcze tak uciążliwego sezonu nie mieliśmy - przyznaje najlepszy napastnik polskiej ligi 26-letni Leszek Laszkiewicz. I wylicza, że grając w ekstralidze, Interlidze, Pucharze Kontynentalnym i Pucharze Polski jego zespół Unia/Dwory rozegrał ponad 80 spotkań. Taką olbrzymią dawkę mają tylko hokeiści NHL.

Obok braci Laszkiewiczów (razem z Leszkiem w ataku gra jego starszy brat Daniel) trzon drużyny z Oświęcimia stanowią o wiele bardziej doświadczeni zawodnicy: Marek Stebnicki (39 lat), Mariusz Puzio (38), Waldemar Klisiak (37), Jacek Zamojski (36), Miroslav Javin (36), Sebastian Gonera (33) i rewelacyjny bramkarz Tomasz Jaworski (33). I rutyna - być może po raz ostatni - wzięła górę nad młodością i żywiołowością Podhala.

Dla Zdzisława Ingielewicza, prezesa firmy chemicznej Dwory SA, oprócz splendoru i satysfakcji zdobycie mistrzostwa Polski oznacza finansowe straty. Drużynie trzeba będzie wypłacić premie, a z tytułem nie wiążą się żadne profity. Po kilku latach bezskutecznych poszukiwań sponsora Polski Związek Hokeja na Lodzie zrzucił ten obowiązek na kluby, które zawiązały Polską Ligę Hokejową SA, lecz i to nic nie dało.

Kluby biednieją i upadają po kolei. Mało kto już pamięta o Naprzodzie Janów czy BTH Bydgoszcz. Na krawędzi bankructwa znajduje się GKS Katowice. KTH Krynica upadło - w ekstraklasie grali prawie sami juniorzy, którzy nie obronili się przed degradacją. O finansowe przetrwanie walczą Orlik Opole i TKH/Nesta Toruń, a większość zawodników ekstraligi zarabia tyle co marni trzecioligowi piłkarze.

Nawet na wygraniu międzynarodowej Interligi Wojas/Podhale stracił. Nie dość, że trzeba było wpłacić wpisowe (6,5 tys. euro), to nowotarżanie nie mogą się doczekać od Słoweńców nagrody (15 tys. euro). Wypłacenie jej spowodowałoby, że "Szarotki" byłyby stratne na tych rozgrywkach tylko 5 tys. euro (spore koszty związane były z podróżami na mecze do Słowenii, Węgier i Chorwacji). - Na takich warunkach nie ma sensu bawić się w Interligę - przyznaje sponsor "Szarotek" Wiesław Wojas.

Na dodatek PZHL - rozpaczliwie poszukujący stacji transmitującej mecze hokejowe - podpisał niezbyt szczęśliwą umowę z Polsatem Sport. Na jej mocy każdy klub zainteresowany relacją musiał wyłożyć 20 tys. zł. Po kilku próbach działacze z Oświęcimia, Nowego Targu i Tych doszli do wniosku, że nie będą sponsorować telewizji. W ten sposób półfinały i finał ligi nie były pokazywane, choć mecze były godnymi tego widowiskami. W halach Podhala, GKS Tychy czy Dworów/Unii zasiadało przeciętnie 4 tys. ludzi!

W dodatku za miesiąc rozpoczną się Mistrzostwa Świata I Dywizji w Gdańsku. Będziemy walczyć o powrót do światowej elity, jednak do dzisiaj nie wiadomo, na jakich warunkach finansowych będą występować gracze Wiktora Pysza. - Na razie nie wiemy, jakimi będziemy dysponować środkami - powiedział nam przedwczoraj prezes PZHL, a zarazem przewodniczący Komitetu Organizacyjnego MŚ w Gdańsku Zenon Hajduga. Hokeiści już dawno nie mogą liczyć na diety w wysokości 50 zł za jeden dzień zgrupowania, a bez nich nie za bardzo mają ochotę na udział w miesięcznym zgrupowaniu.

Jest jednak światełko w tunelu - w przyszłym sezonie przybędzie ekstralidze klub z pewnym zapleczem finansowym i mistrzowskimi aspiracjami. W ComArch/Cracovii sponsor tytularny stworzył zawodnikom najlepsze warunki w Polsce. Nikt w ekstralidze nie zarabia tyle co czołowi gracze krakowian - najwyższe kontrakty są bliskie 10 tys. zł miesięcznie, podczas gdy w Dworach/Unii czy Wojasie/Podhalu rzadko przekraczają pięć, góra siedem tysięcy złotych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.