Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS i na Androida
30 marca niejaka Amanda weszła na Twittera i wysłała wiadomość do Mike'a Greena. Ponieważ gracz Capitals strzelił raptem jednego gola w ostatnich 11 meczach, a w całym sezonie zaledwie trzy, napisała, że chyba nie zależy mu na zwycięstwach.
Jeszcze tego samego dnia Green odpowiedział fance w najlepszy możliwy sposób - strzelił wyrównującą bramkę w samej końcówce wygranego przez Capitals po dogrywce meczu z Buffalo Sabres 4:3. To jednak mu nie wystarczyło. Tuż po meczu wysłał Amandzie w odpowiedzi wiadomość: "You should put your foot in your mouth" (ang. idiom, który można przetłumaczyć jako "palnęłaś jak łysy grzywką o kant kuli"). Dodał jeszcze ironicznie: "Kocham takie osoby jak ty i życzę im wszystkiego najlepszego". A potem rozstrzelał się na dobre. W sumie od wiadomości Amandy strzelił aż siedem bramek w dziewięciu meczach.
To jednak jeszcze nie koniec historii. Amanda zrezygnowała z odpisywania Greenowi, poszła o krok dalej. Wydrukowała sobie wiadomość od niego i poszła z wydrukiem na okazjonalne spotkanie kibiców z hokeistami. A tam poprosiła Greena o autograf, wyciągając kartkę z jego tweetem.
Green zgodził się, dał autograf i - jak napisała Amanda - "niespodziewanie zaśmiał się i uścisnął jej rękę". Wieczorem fanka napisała do niego znowu. "Jesteśmy przyjaciółmi?". "Znów jesteśmy przyjaciółmi!" - odpisał Green.
Jaki z tej historii morał? "Krytykowanie sportowców to dobry sposób na zmotywowanie ich. Chyba trzeba to robić częściej" - uważa dziennikarz hokejowego serwisu "Puck Daddy". Żurnalista z Washington Post, podsumowując historię, pisze za to: "Ludzie są dla siebie mili w internecie? Teraz to widziałem już chyba wszystko!".