W pierwszej rundzie fazy play off zespół z Florydy prowadzi z New Jersey Devils 3-2 (grają do czterech zwycięstw), ale podczas wyrównanej rywalizacji uwagę mediów przykuwa również to, co dzieje się na trybunach.
Rzucanie szczurami jest w hali Bank Atlantic Center tradycją. Wszystko zaczęło się od sezonu 1995-96, kiedy "Pantery doszły do finału Pucharu Stanleya. Od tamtej pory fani ciskali kosztującymi pięć dolarów zabawkami o lód po każdym wygranym meczu swojej drużyny. Na tafli lądowały ich setki.
Skąd wzięła się moda akurat na szczury? Prawie dwadzieścia lat temu przed jednym z półfinałowych spotkań zawodnik "Panter" - Scott Mellanby za pomocą kija zabił jednego szkodnika w swojej szatni. Okazało się, że był to dobry omen, bo kilka godzin później hokeista zdobył w meczu dwie bramki.
W ostatnich dniach "szczurza" zabawa wymknęła się jednak spod kontroli. - Fani obrzucali nimi tafle w trakcie spotkań - napisał na twitterze Michael Yormark, prezydent klubu z Florydy
Miarka się przebrała podczas meczu play off z New Jersey Devils. Ich usuwanie po każdym golu zajmowało sporo czasu. Gospodarze cudem uniknęli dwuminutowych kar za opóźnianie gry. Na dodatek kilku graczy New Jesrsey było zdenerwowanych, gdy w ostatnich minutach spotkania ("Pantery" wygrały 3:0), pojedyncze zabawki leżały jeszcze na lodzie.
Komisarz NHL - Gary Bettman, rozmawiał już w tej sprawie z działaczami z Florydy. - Musimy to zastopować. Przecież to samo mogą robić też kibice drużyny przeciwnej. Ale cała idea jest bardzo zabawna - powiedział Stephen Weiss, zawodnik "Panter".
Władze Florydy poinformowały, że sprzedaż szczurów w Bank Atlantic Center zostanie wstrzymana. Okazało się jednak, że zabawki można jeszcze kupować w sklepikach znajdujących się w okolicy obiektu.