Hokejowa bida z nędzą

Tak źle nie było już dawno. Nawet sami zawodnicy nie mają złudzeń, że ich dyscyplina stacza się na dno. Oto raport "Gazety": "Jak nie płaci się w hokejowych klubach". Normalnie jest tylko w Jastrzębiu.

Analizujemy sytuację finansową w czterech klubach z naszego regionu. Opieramy się na rozmowach z hokeistami, którzy wolą pozostać anonimowi, by nie narażać się na gniew działaczy.

GKS Tychy

Zadłużenie utrzymuje się na stałym poziomie dwóch miesięcy. Pieniądze dostajemy do 15. każdego miesiąca. Łatwo więc policzyć, że jeżeli działacze nie uwiną się w najbliższych dniach, to będziemy mówić o trzech miesiącach poślizgu. Pensje rzadko dostajemy w całości. Raty to norma. Zdarza się, że wynagrodzenie jest dzielone i na trzy części. Bywało, że płacono nam do ręki zaraz po meczu. Mogło tak być, że to były pieniądze z biletów. W tym sezonie nie mamy premii za wygrane mecze. Można powiedzieć, że do biedy już przywykliśmy. Większość z nas cieszy się, że jeszcze może grać w hokeja.

Naprzód Janów

Zaległości sięgają czerwca. Na czysto chyba wszyscy mamy zapłacony maj. Mówię chyba, bo wobec różnych zawodników są różne zaległości. Na pewno można mówić o trzech, czterech miesiącach poślizgu. Cały czas liczymy, że sytuacja ulegnie poprawie, ale prawda jest taka, że jak trafi na hokeistę, który sam utrzymuje rodzinę, to robi się nieciekawie. Pojawiają się debety na kontach, niezapłacone raty kredytów, rachunki za gaz. W takich warunkach trudno skupić się tylko na hokeju.

GKS Jastrzębie

W poprzednim sezonie zaległości sięgały półtora, dwóch miesięcy. Podobno nasz główny sponsor, Jastrzębska Spółka Węglowa, obcięła sporo pieniędzy, przez co automatycznie budżet klubu uszczuplał. Od trzech, czterech miesięcy wypłata jest systematycznie przelewana na konto, a zdarza się, że nasze pensje pojawiają się na rachunku nawet kilka dni wcześniej. Słyszałem, że spółka przekazała nam te pieniądze, które wtedy obcięła. Na dzisiaj nie mamy prawa narzekać, możemy zająć się wyłącznie grą. Żebyśmy tylko jeszcze mieli dobre wyniki. Premie? Były tylko w pierwszym sezonie po wejściu do ekstraklasy. Teraz też mamy obiecane. Mają zacząć je wypłacać od tego bądź następnego miesiąca.

Zagłębie Sosnowiec

Zaległości w Zagłębiu to temat stary jak świat. W zależności od zawodnika mogą się wahać od dwóch nawet do czterech miesięcy. Chociaż nie wykluczam, że są i tacy, którzy nie muszą tak długo czekać na gotówkę. Pieniądze prawie zawsze dostajemy nieregularnie i zazwyczaj w ratach. Premie? Z tym co teraz gramy, to nawet wstyd o nie pytać. Jak była dobra frekwencja, to dostawaliśmy część zysków z biletów. Teraz to tak skromna suma, że pewnie nie starcza na sędziów. Sami na to zapracowaliśmy. Przykłady Unii, Jastrzębia czy Cracovii pokazują, że gdy hokeiści mają spokojne głowy, to i wyniki są. Niestety, nasza dyscyplina chyli się ku upadkowi. Jeżeli nic się nie zmieni, to za dwa, trzy lata liga stanie się półamatorska, a większość zawodników pójdzie do pracy.

Brawa dla PZHL-u! Znaleźli sponsora - komentarz Wojciecha Todura

Związkowi działacze lubią powtarzać, że słabość klubów wynika ze słabości ludzi, którzy nimi kierują. A co zrobili, żeby poprawić wizerunek i kondycję hokeja?

Zenon Hajduga, który kierował związkiem przed Zdzisławem Ingielewiczem, powtarzał, że nie ma szans na rozwój bez telewizji. No to telewizja w końcu się zlitowała. TVP Sport przygarnęła hokej i przez dwa ostatnie sezony transmitowała po kilkadziesiąt spotkań na sezon. Powstawały też magazyny hokejowe. To była znakomita wędka. Okazja, by przyciągnąć na lodowisko sponsora, który zostałbym tytularnym sponsorem ligi. Nie udało się. Po prostu w Polsce nie ma ani jednej firmy, która za relatywnie małe pieniądze (kluby pewnie zgodziłyby się nawet na kilka tysięcy złotych na klub na cały sezon!) chciałby się kilka razy w tygodniu reklamować w telewizji. TVP Sport już nie promuje hokeja, nie ma też magazynów. Panowie, możecie znowu płakać, jak wam ciężko znaleźć sponsora, gdy hokej poza anteną!

Jeden z klubowych działaczy opowiadał mi, jak kiedyś w siedzibie PZHL-u spotkał specjalistkę do spraw marketingu, który pytała go, czy byłby zainteresowany reklamą na bandę za 65 tysięcy złotych. Ten odpowiedział, że chętnie weźmie za 50, a 15 da jej w prezencie. Gdzie działacze PZHL-u znajdują takie specjalistki? Może to im powinni oddać władzę.

Przed sezonem związek ogłosił, że ekstraliga zyska znakomite opracowania statystyczne spotkań. Zapomniano tylko dodać, że to dodatkowe koszty dla klubów, które miały zapewnić laptopy (tak twierdzą działacze) i ludzi (mówiło się o dwóch osobach) do ich obsługi.

Co to jednak dla związku, który uczynił z klubów świetne źródło utrzymania. Wpisowe, opłaty za sędziów, za nowych zawodników, za kary (ostatnio podwyższone). Tylko płacić! Za tak świetnie zorganizowaną, wzorowo prowadzoną i promowaną ligę naprawdę warto!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.