Finał NHL. Takiego meczu nie było od 18 lat

Słowak Thomas Kopecky został bohaterem pierwszego meczu finału Pucharu Stanleya. Jego gol dał w sobotę zwycięstwo Chicago Blackhawks, którzy po emocjonującym meczu pokonali na swoim lodowisku Philadelphia Flyers 6:5.

Sobotni mecz był niezwykle zacięty i szybki. Oba zespoły są niezwykle zdeterminowane, by zdobyć Puchar Stanleya - najcenniejsze trofeum w hokeju na lodzie. W Chicago czekają na mistrzostwo już 49 lat, a w Philadelphii 35.

- Ależ to była frajda - skomentował po meczu Kris Versteeg, skrzydłowy z Chicago.

Oficjalna strona NHL zaczyna relację od pytania: jak wielu kibiców, oglądających sobotni mecz musiało ostatecznie skorzystać z pomocy medycznej, albo przynajmniej trzymało pod ręką telefon, aby w razie czego zadzwonić po pogotowie?

Uwielbiający statystyczne porównania Amerykanie przypominają, że takiego meczu o Puchar Stanleya nie było od 18 lat. Ostatni raz 11 goli w spotkaniu o taką stawkę padło 1 czerwca 1992 r. i też w Chicago. Wtedy Blackhawks przegrali z Pittsburgh Penguins 5:6.

Prowadzenie zmieniało się cztery razy. Pięć razy padały wyrównującego gole. Flyers przegrali, choć trzykrotnie obejmowali prowadzenie i rywale musieli "gonić". Kompletnie zawiódł znakomity bramkarz Michael Lighton, który w finale Konferencji Wschodniej niemal do płaczu doprowadził rywali z Montreal Canadiens trzykrotnie (na pięć meczów) nie puszczając bramki przez całe spotkanie. Tym razem Kanadyjczyk nie obronił 5 z 20 strzałów w ciągu zaledwie 35 minut i został zmieniony przez Briana Bouchera.

Bohater meczu - Kopecky miał właściwie w sobotę nie grać. Po słabych występach w drugiej rundzie play off od pięciu meczów nie pojawił się w składzie zespołu i zagrał przeciwko Flyers tylko dlatego, że kontuzja barku wykluczyła z gry Andrew Ladda.

Spotkanie numer 2 nocy z poniedziałku na wtorek, również w Chicago.

Niezależnie od wyniku meczów w kronikach zapisał się już Marian Hossa. 31-letni Słowak po raz trzeci z rzędu gra o Puchar Stanleya w trzecim kolejnym klubie. To pierwszy taki przypadek w historii. Dwa lata temu w barwach Pittsburgh Penguins zaznał goryczy porażki z Detroit Red Wigns. Rok później był już zawodnikiem "Czerwonych Skrzydeł" i jego zespół uległ... "Pingwinom". Teraz ma trzecią szansę. W sobotę zapisał na swoim koncie dwie asysty przy golach (na 1:1 i 4:3 dla Chicago).

Mecze finału Pucharu Stanleya można oglądać w Polsce w telewizji ESPN America, dostępnej w platformie "n", w pakietach telewizyjnych z TP i wielu sieciach kablowych (m.in. Multimedia, UPC, Vectra).

Najbliższe transmisje finału

1 czerwca, godz. 2:00 (powtórka 18:00)

 

3 czerwca, godz. 2:00 (powtórka 19:30)

 

5 czerwca, godz. 2:00 (powtórka 17:30)

 

7 czerwca, godz. 2:00 (powtórka 20:00)*

 

10 czerwca, godz. 2:00 (powtórka 20:00)*

 

12 czerwca, godz. 2:00*

 

* Jeśli będzie konieczne

Mimo porażki Rosjanie na czele rankingu IIHF ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.