Hokejowe złoto nie dla naszych drużyn?

Zagłębie już przegrało walkę o finał. GKS Tychy jeszcze się broni, ale jeżeli dziś po raz kolejny przegra w Nowym Targu to też pozostanie mu walka tylko o brązowy medale.

W Sosnowcu po cichu liczono, że Zagłębie jeszcze odwróci losy rywalizacji z Cracovią. Mistrz Polski jednak pewnie wypunktował zespół ze Stadionu Zimowego. - Wcale nie było tak łatwo jak wskazuje wynik. Musieliśmy być skoncentrowani od pierwszej do ostatniej minuty - zapewniał trener Rudolf Rohaczek.

Gospodarze zjeżdżali z lodu w dobrych humorach tylko po pierwszej tercji. - Prowadziliśmy, więc trzeba było grać spokojnie i czekać na błędy rywala. Tymczasem to my zaczęliśmy się mylić. Traciliśmy głupie bramki, zresztą tak jak w całym sezonie. Nauka jednak drogo kosztuje - przyznał Jarosław Różański, napastnik zespołu z Sosnowca.

Adam Bernat, prezes Zagłębia przed rozpoczęciem pófinałowego boju z Cracovią mówił, że słabością mistrza Polski jest fakt, że bramki strzela głównie pierwszy w atak. Krakowanie udowodnili, że działacz nie miał racji, bo wczoraj z goli cieszyli się wszyscy tylko nie bracia Laszkiewiczowie i Damian Słaboń. - Byli do ogrania. To już nie jest ten zespół, który był poza zasięgiem całej ligi - przekonywał bramkarz Tomasz Rajski.

W decydującym momencie sezonu zawiodły największe strzelby Zagłębia Teddy Da Costa i Vladimir Luka. Bezradny Francuz pod koniec meczu wdawał się w niepotrzebne przepychanki i w końcu sędziowie odesłali go do szatni. - Niech się lepiej skupi na hokeju, a nie szukaniu bezsensownych zaczepek - pouczał Rohaczek.

Milan Skokan twierdził, że gdyby miał do dyspozycji kontuzjowanych Davida Galvasa i Andrzeja Banaszczaka wynik rywalizacji byłby inny. - Zabrakło nam też szczęścia. Nie trafialiśmy do pustej bramki, a za chwilę szła kontra i rywal cieszył się z gola. To jeszcze nie koniec. Naszym celem jest medal, a walka o brąz wciąż przed nami - przypomniał słowacki szkoleniowiec.

Zagłębie Sosnowiec - Cracovia 1:4 (1:0, 0:3, 0:1)

Bramki: 1:0 Jaros - Opatovsky (19.), 1:1 Biela - Witowski (23.), 1:2 Piotrowski - Drzewiecki (28.), 1:3 Musial - Łopuski (37.), 1:4 Radwański - Biela (56.)

Zagłębie: Rajski; Gabryś - Kuc, Koszarek - Marcińczak, Duszak - Dronia, Balcik - Podsiadło; Luka - T. Da Costa - Bernat, Opatovsky - G. Da Costa - Jaros, Różański - Zachariasz - Sarnik, M.Kozłowski - T.Kozłowski - Ślusarczyk.

Kary: 33 - 6 (w tym kara meczu dla Da Costy). Widzów: 1800.

Stan rywalizacji: 4:0 dla Cracovii, która awansowała do finału

Podhale prowadzi z GKS-em Tychy 3:1 i dziś może zapewnić sobie awans do finału. Jeśli tak się stanie, to pierwszy raz w historii nowotarżanie zagrają o złoto z Cracovią.

Kibice w Nowym Targu do końca drżeli o wynik. Niespełna kwadrans przed końcem goście zdobyli kontaktową bramkę, a Podhale seryjnie marnowało okazje: nie wykorzystało ponad minuty gry w podwójnej przewadze, Piotr Kmiecik trafił w słupek, a Milan Baranyk nie wykorzystał doskonałej sytuacji. Tyszanie też mieli okazje, ale nie dali rady doprowadzić do wyniku.

Podhale do zwycięstwa poprowadził Milan Baranyk, który zdobył dwie bramki.W seszłym roku nowotarżanie w półfinale odpadli z GKS-em. Teraz taki scenariusz wydaje się bardzo mało prawdopodobny, choć nowotarżanie ciągle pamiętają, że rok temu prowadzili z tyszanami 2:0, a następnie przegrali cztery spotkania z rzędu.

Podhale Nowy Targ - GKS Tychy 3:3 (1:0, 2:1, 0:1)

Bramki: 1:0 Bakrlik - Ziętara (10.), 1:1 Bacul - Witecki (21.), 2:1 Baranyk - Kolusz (28.), 3:1 Baranyk (37.), 3:2 Gonera - Jakesz (46.)

GKS: Sobecki; Gonera - Śmiełowski, Kotlorz - Jakes, Sokół - Majkowski, Mejka - Matczak; Bacul - Parzyszek - Witecki, Proszkiewicz - Garbocz - Woźnica, Paciga - Galant - Bagiński, Wołkowicz - Krzak - Maćkowiak.

Stan rywalizacji: 3:1 dla Podhala.

Kolejny mecz we wtorek w Nowym Targu (godz. 18).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.