Hokej: Końskie zdrowie napastnika GKS-u Tychy

Po dwóch kolejnych porażkach tyscy hokeiści wrócili do równowagi i spokojnie wypunktowali Stoczniowiec Gdańsk. Za wygraną GKS-u kciuki ściskał też prezes Naprzodu Janów.

Stoczniowiec, który wyjeżdża na lód po całodziennej podróży przez całą Polskę jest zazwyczaj łatwym celem. - Godziny spędzone w autokarze na pewno odbijają się na naszej dyspozycji. Mimo wszystko to nie tłumaczy naszej bojaźliwej gry. Małej ilości strzałów - wyliczał błędy swojej drużyny trener Andrzej Słowakiewicz.

Hokeiści GKS-u mieli w nogach porażki w Oświęcimiu i Nowym Targu. - Punkty traciliśmy co prawda po wyrównanych bojach, ale ślad w psychice na pewno został. Obawiałem się tego spotkania - mówił Jan Vavrecka.

Czeski, trener wicemistrzów Polski denerwował się niepotrzebnie. GKS nie był zagrożony nawet przez chwilę. Tyszanie w każdej formacji mieli hokeistę, który trzymał rywala w szachu. Najbardziej napracował się Tomasz Proszkiewicz, który zagrał w dwóch atakach.

W hokejowym środowisku "Prochu" uchodzi za człowieka o "końskim zdrowiu", ale pod koniec meczu i on miał już dosyć.

- Odczułem w kościach ilość minut spędzonych na lodzie dlatego w końcówce wyjeżdżałem już na co drugą zmianę - uśmiechał się. Vavrecka chwalił Proszkiewicza szczególnie za współpracę z młodymi Radosławem Galantem i Bartoszem Matczakiem. - Musieli nagle wskoczyć w mecz i świetnie dali sobie radę. Zresztą całej drużynie należą się brawa. Moi hokeiści byli szybsi, lepiej prowadzili krążek - podkreślał.

Słowakiewicz stwierdził, że losy spotkania rozstrzygnęły się w połowie drugiej tercji, gdy jego zespół nie dość, że nie wykorzystał gry w podwójnej przewadze to jeszcze gola straci1ł.

Zapracował na to Łukasz Sokół, który prosto z ławki kar wyjechał przed nos Sylwestra Solińskiego i nie dał mu szans na skuteczną interwencję. - Stoczniowiec należy do grona drużyn z którymi zazwyczaj gra nam się dobrze. Czy my jednak możemy narzekać? W tym sezonie to niemal każdy nam leży - żartował Proszkiewicz.

Z wygranej GKS-u cieszyli się nie tylko tyszanie, ale i Janusz Grycner, który oglądał mecz z trybun. Prezes Naprzodu skrzętnie liczy punkty i wierzy, że zespół z Janowa może awansować do czołowej szóstki właśnie kosztem drużyny z Gdańska.

GKS Tychy - Stoczniowiec Gdańsk 3:1 (2:0, 1:0, 0:1)

Bramki: 1:0 Gonera - Proszkiewicz (8.), 2:0 Jakes - Parzyszek (17.), 3:0 Sokół - Bagiński (34.), 3:1 Rzeszutko - Kostecki (55.)

GKS: Sobecki; Śmiełowski - Gonera, Jakes - Kotlorz, Majkowski - Sokół; Paciga - Parzyszek - Bagiński, Woźnica - Garbocz - Proszkiewicz, Witecki - Krzak - Maćkowiak, Galant, Matczak

Stoczniowiec: Soliński; Kwieciński - Benasiewicz, Kostecki - Smeja, Maj - Skrzypkowski; Jankowski - Zachariasz - Furo, Vitek - Rzeszutko - Skutchan, Rompkowski - M.Wróbel - B.Wróbel, Ziółkowski - Wróblewski - Chmielewski

Kary: 8 - 4. Widzów: 900.

Pozostałe mecze:

KH Sanok - Zagłębie Sosnowiec 8:4 (2:1, 2:1, 4:2); bramki: 1:0 Bigos (9.), 1:1 Dronia (17.), 2:1 Strzyżowski (18.), 3:1 Milan (23.), 3:2 T Da Costa (30.), 4:2 Rapała (35.), 4:3 Jaros (42.), 4:4 Dronia (42.), 5:4 Biały (44.)

6:4 Sekac (45.), 7:4 Schneider (49.), 8:4 Milan (54.).

TKH Toruń - JKH GKS Jastrzębie 2:1 (1:1, 0:0, 0:0, d.0:0, k.3:1); bramki: 0:1 Zdrahal (13.), 1:1 Porthen (14.).

Unia Oświęcim - Wojas Podhale Nowy Targ 4:7 (2:3, 1:4, 1:0).

Cracovia - Naprzód 1:2 (mecz rozegrany awansem).

W tabeli GKS jest pierwszy (34 pkt), Zagłębie - trzecie (26 pkt), Jastrzębie - szóste (22 pkt), a Naprzód - siódmy (21 pkt)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.