Hokeiści wrócili do treningów

Przygotowania do nowego sezonu rozpoczęły drużyny z Tychów, Sosnowca i Jastrzębia.

Wydarzeniem dnia był pierwszy trening Jarosława Różańskiego - czołowego napastnika ekstraligi, do tej pory podpory Podhala Nowy Targ. Zabrakło Marcina Jarosa (w sobotę brał ślub) i kilku kolegów z zespołu, którzy bawili się na jego weselu.

Tyszanie rozpoczęli przygotowania do sezonu z nowym trenerem. Czech Jan Vavrecka w najbliższych tygodniach będzie mógł liczyć na wsparcie fizjologa Zbigniewa Andrzejewskiego, który ma sprawić, że tyszanie będą najszybsi i najbardziej wytrzymali w lidze. Karol Pawlik, dyrektor klubu, przesądza, że w GKS-ie nie będzie grał Piotr Sarnik (trafi do Zagłębia). Wciąż cicho o wzmocnieniach.

Jastrzębie też już trenuje. Zespół ma w planach wyjazd na zgrupowanie do Brennej.

Za tydzień zacznie trenować Naprzód Janów, ale działacze już pracują pełną parą. - Poza Miroslavem Zatko wymieniamy wszystkich obrońców. Na pewno nie zgodzimy się na dyktat prezesa PZHL Zdzisława Ingielewicza, który chce ograniczyć liczbę obcokrajowców z pięciu do trzech. A gdzie miejsce na dyskusję? Nie pozwolimy się tak traktować - zaznacza prezes Janusz Grycner.

Rozmowa z Jarosławem Różańskim

Wojciech Todur: Trudno było podjąć decyzję o opuszczenia Podhala?

Jarosław Różański, nowy hokeista Zagłębia: To przemyślana decyzja, którą podjąłem po konsultacjach z najbliższymi. W domu zostają przecież żona i dwójka dzieci. Zapewniają, że sobie beze mnie poradzą.

To co Pana pchało do Sosnowca?

- Mam już 33 lata. Poczułem, że potrzebuję zmian. Nowych bodźców i wyzwań. Zagłębie to dobre miejsce, by walczyć o wysokie cele. Piękne tradycje, upór działaczy, ciągłe wzmacnianie składu - to argumenty, które przekonały mnie, że warto związać się z Sosnowcem.

Co na to nowotarscy kibice? Żalą się, gdy spotykają Pana na ulicy?

- Nie mieszkam w Nowym Targu, tylko 10 kilometrów dalej. Nie słyszałem żadnych złośliwych, ale też i przychylnych komentarzy. Prawdziwi kibice na pewno doceniają, ile serca i zdrowia zostawiłem na lodowisku Podhala. Zmiana klubu jest wpisana w zawód sportowca. Nie jestem pierwszy i nie ostatni.

Za Panem pierwsze zajęcia. Słyszałem, że niektórzy zawodnicy wrócili do klubu z 10 kilogramami nadwagi!

- Mnie to nie grozi. Już taką mam przemianę materii. Zresztą w przydomowym ogródku zawsze jest coś do zrobienia. Tłuszcz nie ma nawet czasu, żeby się zawiązać.

Liczy Pan, że gra w Zagłębiu pozwoli Panu wrócić do reprezentacji?

- Nigdy nie zrezygnowałem z kadry. Nie pojechałem na ostatnie mistrzostwa, bo tak naprawdę nie dostałem szansy gry na swojej pozycji. Zobaczymy, co przyniesie nowy sezon.

Przed laty gracze z Podhala już stanowili o sile Zagłębie. Jest szansa na kolejny nowotarski atak?

- W kadrze Zagłębia jest mój kolega z Nowego Targu Zbyszek Podlipni, ale nie słyszałem, żeby mieli do nas dołączyć Krzysiek Zapała czy Marian Kacirz, z którymi grałem w poprzednim sezonie [mówi się za to o transferze Rafała Sroki - przyp. red.]. Zestawienie ataków pozostawiam trenerom.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.