NHL: Czerkawski w play-off

Dwa gole Mariusza Czerkawskiego i świetna gra jego ataku - z Olegiem Kwaszą i Aleksiejem Jaszynem - zapewniły New York Islanders zwycięstwo 6:4 nad Carolina Hurricanes i trzeci z rzędu występ w play-off

Przed wyjazdowym meczem w Raleigh w Północnej Karolinie Czerkawski i jego koledzy byli podwójnie zmotywowani. Po pierwsze - wiedzieli, że zwycięstwo zapewni im udział w play-off na kolejkę przed ostatnią serią spotkań. Po drugie - po raz trzeci w tym sezonie grali z Hurricanes prowadzonym przez byłego trenera Islanders Petera Laviolette'a. Do piątku rywalizacja obu ekip była remisowa (po jednym zwycięstwie) i wielu hokeistów z Nowego Jorku, którzy po zakończeniu poprzedniego sezonu wymogli na władzach klubu zwolnienie Laviolette, chciało koniecznie przeważyć szalę wygranych na swoją korzyść. - Mamy mu coś do oddania - nie ukrywał obrońca "Wyspiarzy" Roman Hamrlik.

Bardzo wiele do udowodnienia Laviolette'owi miał Czerkawski. To ten trener nie chciał go w składzie Islanders i wymienił rok temu na dwóch graczy z Montreal Canadiens. W Kanadzie Polak przeżył najgorszy okres w dziesięcioletniej karierze w NHL, m.in. dwukrotnie odsyłano go do filialnego zespołu z niższej ligi AHL.

W piątek w Raleigh Czerkawski zdobył pierwszego gola meczu (w 12. minucie), potem dołożył bramkę na 3:1 (w 23. minucie) oraz asystę przy trafieniu gości na 4:1. Jego koledzy z ataku też nie próżnowali - Kwasza miał trzy asysty, a Jaszyn gola i dwie asysty. Nowojorska prasa - w tym poważny "NY Times" - chwali trenera Steve'a Stirlinga za to, że ostatnio znów zdecydował się połączyć Polaka i Rosjan w jednym ataku. Choć Czerkawski wcale nie gra tyle, ile by chciał (z Hurricanes 12 minut), wraz z Trentem Hunterem jest liderem strzelców zespołu z 25 golami (ma też 24 asysty).

- To jest to, czego oczekiwaliśmy. I dobry znak przed play-off - skwitował krótko grę z Jaszynem i Kwaszą polski prawoskrzydłowy. A "NY Times" pisze obrazowo, że trójka napastników "katapultowała Islanders do walki o Puchar Stanleya", którzy ostatecznie wyprzedzili Buffalo Sabres w walce o ostatnie, ósme miejsce w Eastern Conference premiowane startem w play-off. - Cieszę się przede wszystkim ze względu na tych 24 facetów w szatni. Bo to oni strzelają, wykorzystują grę w przewadze i bronią. Ja jestem tylko po to, by kierować tym okrętem - stwierdził skromnie trener Stirling, dla którego praca z Islanders jest pierwszą w NHL. Dotychczas trenował zespoły co najwyżej z ligi AHL.

W pierwszej rundzie play-off Islanders zmierzą się prawdopodobnie z najlepszą na Wschodzie Tampą Bay Lighting. Chyba że w ostatniej serii spotkań (wczoraj w nocy) pokonają u siebie Philadelphię Flyers, a Buffalo Sabres wygrają w regulaminowym czasie gry z Montreal Canadiens. Wtedy zespół Stirlinga awansuje na siódme miejsce i zmierzy się z Toronto Maple Leafs.

Copyright © Agora SA