To wydarzenie zmieniło na zawsze hokej. 40 lat temu Sborna zakończyła panowanie Kanady

40 lat temu - w poniedziałek - Kanadyjczycy obudzili się, ale koszmar wciąż trwał. Nacja, która uważała, że w hokeju jest niepokonaną potęgą, wciąż niedowierzała, że to co wydarzyło się dzień wcześniej na lodowisku w Montrealu było prawdą.

Jesteś kibicem i mieszkasz na Śląsku? To dlaczego nie ma Cię na Facebooku Śląsk - Sport.pl? 

Tak zaczęła się niezwykła bitwa na lodzie, czyli Summit Series. Pierwsza konfrontacja zawodowców z Kanady z amatorami ze Związku Radzieckiego.

 

Ci amatorzy zdeklasowali dumnych Kanadyjczyków - wygrywając w pierwszym meczu aż 7:3.

"Trzeciego września przez Kanadę - od morza do morza - przetoczył się atak lęku" - przypomina poniedziałkowe wydanie kanadyjskiego National Post .

Wcześniej Kanadyjczycy oczywiście przegrywali z drużyną radziecką. Nie było to jednak "ta Kanada" - zespół złożony z zawodników reprezentujących NHL, czyli najlepszą ligę świata - tylko tak jak Sborna - jak to oceniali kanadyjscy kibice - ekipa amatorów i studentów.

Władysław Tretiak, legendarny bramkarz Sbornej, wspominał w swojej biografii, że Kanadyjczycy byli bardzo pewni swego. "W jednym z artykułów utrzymywano, że supergwiazdy hokeja kanadyjskiego swymi strzałami przebijają bandy. W innym, autor obiecywał, że zje numer swego dziennika, jeśli drużyna radziecka wbije zawodowcom choć jeden krążek. Znany sprawozdawca, Jacques Ludwig, pisał, że drużyna Kanady zabłyśnie tak olśniewającym blaskiem jakiego dotychczas jeszcze nikt nie widział" - cytuje Tretiaka hokej.net .

Trietak po latach określił zachowanie Kanadyjczyków "paranoją"

 

Na Summit Series złożyło się osiem spotkań. Cztery w Kanadzie i cztery w Moskwie. Radzieccy hokeiści po efektownym zwycięstwie na początek rywalizacji. Przegrali potem w Toronto (1:4), Zremisowali w Winnipeg (4:4), a na koniec kanadyjskiej serii ograli gospodarzy w Vancouver (5:3).

Po ostatnim spotkaniu w Kanadzie zapanowała żałoba. 20-letni Trietiak, który miał być najsłabszym ogniwem Sbornej, bronił jak natchniony! Phil Esposito, gwiazdor drużyny spod znaku "Klonowego liścia", był obrażany przez miejscowych kibiców - "Kto mógł przypuszczać, że Rosjanie będą aż tak silni? Przez całe życie wmawiano nam, że są słabi. Robiliśmy co mogliśmy. Nie mogę uwierzyć w to co się stało" - kajał się przed telewizyjnymi kamerami.

 

Po dwóch tygodniach przerwy rywalizacja przeniosła się do Moskwy. W Pałacu Lodowym na Łużnikach Kanada przegrała pierwszy mecz (4:5), ale w dwóch kolejnych była już górą (3:2 i 4:3).

Kanadyjczycy wygrywali, ale narzekali na fatalne jedzenie, marne zakwaterowanie oraz nocne hałasy. O wyniki całej serii decydowało ostatnie spotkanie. Goście zza Oceanu wygrali po pasjonującym i dramatycznym boju 6:5 - jak mówią Kanadyjczycy o grubość taśmy na łopatce kija Paula Hendersona, zdobywcy decydującej bramki.

 
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.