Człowiek od sportu

Henry Fok, chiński miliarder z Hongkongu, lojalny poddany komunistycznych władz a prywatnie wielki pasjonat sportu we wszelakiej postaci pewnego dnia zamarzył o polu golfowym. A że miał wpływy, kontakty i odpowiednią ilość środków, to swoje marzenia szybko zrealizował. To właśnie on przy współpracy z wielkim golfistą wszech czasów - Arnoldem Palmerem - zbudował pierwsze w Chińskiej Republice Ludowej pole golfowe.

Golf w komunistycznych Chinach przez wiele, wiele lat był uważany za kolejną nic niewartą rozrywkę dekadenckiego Zachodu. Od rewolucji z 1949 r. minęło 60 lat, a dzisiejsze Chiny mało się już mają do tych, o które toczył boje fanatyczny Mao Zedong.

(...) Mimo że oficjalnie władze komunistyczne podtrzymują zarówno swą niechęć, jak i wysoki 24-procentowy podatek od pól golfowych (taki sam nakładany jest na nocne kluby), to szacuje się, że na terenie tego azjatyckiego giganta istnieje już ok. 500 pól golfowych i z każdym rokiem, jak grzyby po deszczu, wyrastają nowe. (...)

Miliarder z pasją

Na jego pogrzebie w 2006 r. zjawiło się wielu "ważnych", a oficjalna żałoba trwała 2 dni. Legendarnego przedsiębiorcę i polityka, "patriotę-kapitalistę" Henry'ego Foka Ying Tunga żegnali prominenci rządowi, najważniejsi politycy z Pekinu i Hongkongu. Nic dziwnego, był osobą o wielkich wpływach, zasługach i ogromnym majątku. (...)

Dla Foka sport, co wielokrotnie podkreślał, był oknem, które otwiera Chiny na świat, a osiągnięcia chińskich sportowców poprawiają wizerunek tego kraju i dają lepsze życie jego obywatelom. Szacuje się, że fundacja biznesmena, założona w 1984 r. tuż po igrzyskach w Los Angeles, wydała już 50 mln dolarów na budowę przeszło 20 centrów sportowych. (...)

Pierwszy krok dla golfa

Po raz pierwszy rozmawiali w Japonii. Interesy ściągnęły wtedy Foka do Kraju Kwitnącej Wiśni i przy okazji odbył zaaranżowane wcześniej spotkanie z Palmerem, który od jakiegoś czasu trudnił się głównie projektowaniem pól golfowych w różnych zakątkach globu. (...)

Panowie porozumieli się i można było rozpocząć prace, których finansowanie wziął na siebie Fok, już wtedy jeden z najbogatszych ludzi w Chińskiej Republice Ludowej. Dla Palmera nie był to jeden z wielu projektów, jakie jego firma zrealizowała w trakcie swojej długoletniej pracy, bo doceniał to, że w tej części świata będzie pionierem. (...)

Inny świat

Dwadzieścia lat po oficjalnym otwarciu pola Foka współczesne golfowe Chiny to zupełnie inny świat. Kraj ten przebył długą drogę od momentu, kiedy biznesmen postanowił zaryzykować i spełnić swoje golfowe marzenie. Długą w sensie jej efektów, a nie rzeczywistego czasu na ich realizację, bo w tym aspekcie Chińczyków chyba nie jest w stanie prześcignąć żadna inna nacja. Chiny to teraz arena takich zawodowych turniejów, jak World Golfers Championship-HSBC Champions czy Omega Mission World Cup, na które przyjeżdżają i w których o wielkie pieniądze walczą golfiści największego światowego formatu.

Kraj, w którym liczba golfistów wzrasta corocznie o 25-30 procent i gdzie pieniądze, pompowane w ten przemysł przez prywatnych inwestorów, sięgają miliardów dolarów. Według szacunków China Golf Association gra tu 3 mln Chińczyków, chociaż jak podają raporty R&A "tylko" 250 000 tys. ma prowadzony handicap.

Przy ogromnej populacji tego kraju (1,3 miliardów ludzi) tkwi tu jednak niewyobrażalny potencjał, którego nie sposób nie widzieć i który dostrzegają nie tylko najważniejsze organizacje golfowe, jak choćby R&A, ale także przedstawiciele producentów sprzętu, projektujących pola i wielu innych. R&A oraz prywatne przedsiębiorstwa (jak finansowy gigant UBS) wspierają np. Faldo Series Asia, cykl turniejów dla juniorów organizowanych przez fundację Nicka Faldo.

Cztery zmagania z tej serii w tym sezonie rozegrane zostały właśnie w Chinach. Inną inicjatywą, na którą środki wykładają głównie prywatni inwestorzy, jak chociażby bank HSBC, ale także R&A, jest HSBC China Junior Golf Program. Inicjatywa ma wychować przyszłych chińskich zwycięzców jednego z najbogatszych turniejów świata - WGC-HSBC Champions.

Na rozwój golfa w Chinach (głównie na programy juniorskie) R&A przeznaczyło już 200 000 dolarów. Pól wciąż przybywa. Koronną perłą Chin jest bez wątpienia ośrodek Mission Hills w Shenzhen (to tu powstała pierwsza w tym kraju specjalna strefa ekonomiczna), w skład którego wchodzi aż dwanaście mistrzowskich pól golfowych, sygnowanych nazwiskami słynnych golfistów (m.in. Norman, Faldo, Nicklaus, Els, Vijay, Annika). To czyni go największym centrum golfowym nie tylko w Azji, ale na całym świecie. To tu właśnie przynajmniej do 2018 r. odbywać się będzie World Cup.

W kompleksie widać przede wszystkim golfistów z Hongkongu (jadą tu od siebie jakąś godzinę) i to oczywiście tych z grubym portfelem i często zamiłowaniem do hazardu. Zresztą w golfa w Chinach grają albo obcokrajowcy, albo chińscy biznesmeni, gdyż dla przeciętnych obywateli ceny są barierą nie do przejścia, bo często sięgają ich miesięcznych zarobków. Dlatego golf to tu wciąż zabawa przede wszystkim dla bogatych.

Wiele chińskich pól usytuowanych jest na południowym wybrzeżu czy na wyspie Hajnan, którą rząd pragnie uczynić czymś na wzór chińskich Hawajów. Kluby te są prywatne, bo w Chinach publicznych odpowiedników wciąż nie ma. (...)

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.