Golf. Biały Tygrys

Golf polega na chodzeniu. Żmudnym, cierpliwym, wielogodzinnym, po dróżkach na gigantycznej łące. W deszczu i słocie. Od świtu do zmierzchu 50 tys. ludzi przygiętych przez wiatr do ziemi poszukuje na polu tuż przy Kanale Angielskim Białego Tygrysa. Tak jak rycerze króla Artura szukali Świętego Graala, też przecież na ziemi brytyjskiej.

- Czarny Tygrys padł! - wieszczą guru golfa. - Skończył się cesarz współczesnego sportu! - niesie echo odbijane od białych skał Dover. Naiwni, chcecie w Sandwich na British Open znaleźć następcę Tigera Woodsa?

Zaczęła się era po Tigerze. Popatrzcie - 12. kolejny turniej Wielkiego Szlema i 12. kolejny zwycięzca!

Teraz dopiero widać, kim był Tiger Woods dla sportu, a dla golfa w szczególności.

Dlatego Brytyjczycy zwęszyli tę wyjątkową szansę. Nikt ze Zjednoczonego Królestwa nie wygrał na brytyjskiej ziemi od 12 lat! Może teraz? Szli więc o poranku wąziutką dróżką z dworca, z parkingów, skąd tam jeszcze, z tą wielką nadzieją. Tymczasem w piątek odpadli najlepsi dzisiaj na świecie Anglicy Luke Donald i Lee Westwood. Dla londyńczyków to prawie, jakby przyjąć lewy prosty dwóch Kliczków naraz, bez żadnej gardy. Ale następcy rycerzy Okrągłego Stołu to ludzie twardzi i bitni.

No i w sobotę w ohydnej pogodzie, gdy wyrzucenie psa na dwór skończyć się mogło karą chłosty wymierzoną przez miłośników zwierząt, na prowadzeniu utrzymuje się dzielnie Darren Clarke. Za miesiąc skończy 43 lata i pochodzi z kraju wielkości Warszawy, z Irlandii Północnej. A więc Brytyjczyk! Wzruszył świat przed pięcioma laty, gdy tuż po śmierci żony bronił barw Europy w meczu Ryder Cup z USA. I w trzech swoich grach dał trzy zwycięskie punkty. A potem wznosił załzawione oczy do nieba.

Darren fatalnie czuje się w upale i bezwietrznej pogodzie. W Sandwich miał, czego chciał: deszcz, wiatr, słońce, wichurę. I w niedzielę podniósł zwycięski dzbanek do wina i raz jeszcze wspomniał o tej, która wspomaga go z góry.

Na siłę można powiedzieć, że wygrał Biały Tygrys, bo Darren jest już prawie całkiem siwy. Ale to tylko komplement i wielkie uznanie dla mieszkańców z północy wyspy, gdzie niespełna dwa miliony ludzi wydały z siebie trzech zwycięzców pięciu ostatnich turniejów Wielkiego Szlema.

Czy jest zatem ten nowy Tiger? Nie ma i nie będzie. No, chyba że stary Tygrys z naprawionym kolanem jeszcze zaryczy...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.