Adrian Meronk ma 30 lat i mówi, że przed nim jeszcze ze 20 lat w światowej czołówce. O jego przynależności do elity niezbicie świadczy fakt, że w tym roku Polak zadebiutuje w cyklu PGA Tour.
Meronk jest w tej chwili 48. w światowym rankingu. I przekonuje, że już stać go na wielkoszlemowe zwycięstwa i na medal olimpijski na igrzyskach w Paryżu.
Adrian Meronk: Czytałem tę wypowiedź Pawła i zrobiło mi się bardzo miło. Świetnie wiedzieć, że utytułowany sportowiec tak bardzo docenia moje sukcesy i że się w ogóle mną interesuje. Ale zdziwiło mnie to. Byłem naprawdę bardzo zaskoczony. No bo, kurczę, strasznie ciężko przebić to, co zrobiła Iga! Ona w minionym roku była po prostu najlepsza, była postacią dominującą w swojej dyscyplinie. Myślę, że Iga wszystkich polskich sportowców motywuje do bycia najlepszymi w swoich dyscyplinach. Jest inspiracją na pewno nie tylko dla mnie, w każdym razie ja jej bardzo kibicuję i jestem dla niej pełen podziwu. Dlatego mówię szczerze - nigdy bym nie powiedział, że moje sukcesy przebiły sukcesy Igi. Ale naprawdę mi miło, że ktoś aż tak bardzo docenia to, co ja zrobiłem.
Jeśli popatrzymy na Stany Zjednoczone, na Francję, na Niemcy, na Hiszpanię, to tam naprawdę wszyscy grają w golfa i grają bardzo dobrze, dlatego ta dwusetka jest odniesieniem. Azja też golfa uwielbia. Nie mam przed sobą dokładnych liczb, ale pamiętam, że w golfa gra około 100 milionów ludzi. To jest ogromnie popularny sport na świecie, a w Polsce ciągle jeszcze nie. Największą popularnością golf cieszy się w Stanach - tam wszyscy golfistów znają, a nawet podziwiają. To zasługa Tigera Woodsa, który odmienił ten sport, sprawił, że mnóstwo ludzi spróbowało w golfa grać, a nie tylko go oglądać. Generalnie golf to jedna z 10 najpopularniejszych dyscyplin, ma ponad 450 mln fanów na całym świecie. Mam nadzieję, że w Polsce golf też mocniej ruszy. Bardzo bym chciał, żeby to się stało wraz z moimi osiągnięciami.
Mogę to zaraz sprawdzić, wygooglować.
Nie wiem, jak w tenisie zarabiają zawodnicy z top 100, ale w golfie można żyć z gry, gdy się jest w top 200, a nawet top 300 na świecie.
Zgadza się. Tiger Woods to chyba drugi najlepiej zarabiający sportowiec w historii - po Michaelu Jordanie.
Od czasów dominacji Tigera Woodsa top 50 w golfie jest bardzo wyrównane, w ostatnich latach nie ma nikogo, kto by aż tak przodował. Dlatego przybywa kolejnych świetnie zarabiających.
Tak, ale - niestety - miał dużo poważnych kontuzji, miał wypadek samochodowy i ogólnie problemy, przez które na kilka lat zniknął. Jednak zapowiedział, że w tym roku zagra osiem turniejów, będzie więc szansa się z nim zmierzyć. Tiger występuje tylko w PGA i w wielkich szlemach, ale ja już też tam jestem i mam nadzieję, że będę miał okazję znowu z nim zagrać.
Tak, przed jednym z wielkich szlemów - to była runda treningowa przed British Open. Zagraliśmy dziewięć dołków, czyli połowę pola. To jedno z lepszych doświadczeń z mojej kariery, ale mam nadzieję, że wkrótce uda mi się z nim zagrać w turnieju.
Właśnie tak było: przygotowywaliśmy się do turnieju, pytałem Tigera o różne rzeczy, a on chętnie mi podpowiadał. Dużo to dla mnie znaczyło.
- Na szybko wyszło, że w golfa gra 88 milionów ludzi, choć danych jest wiele i mocno rozbieżnych, a w tenisa 85 milionów. Na pewno kiedyś widziałem dane o stu milionach golfistów i 80 milionach tenisistów, ale niech będzie, że jest remis!
- Jest multimilionerem - były takie lata, że był najbogatszym sportowcem w całej Nowej Zelandii!
- W turniejach 20-milionowych grać może tylko najlepsza "50" z PGA Tour z ubiegłego roku, czyli ja się tam w tym roku jeszcze nie dostanę, bo w PGA Tour będę debiutował. To znaczy jest szansa, żebym wszedł i do tych ośmiu turniejów, ale z kwalifikacji. W nich o pięć miejsc będzie walczyło zawsze około 200 świetnych zawodników. Natomiast bez kwalifikacji mogę zagrać we wszystkich pozostałych turniejach, a - jak widać - jest ich tyle, że i tak trzeba wybierać, bo fizycznie nie da się wystąpić wszędzie. Natomiast rzeczywiście dostać się do PGA Tour to bardzo trudne zadanie.
- Sezon PGA Tour już ruszył, na Hawajach. Potrwa do sierpnia i co tydzień przez ten czas będzie jakiś turniej. Mój plan zakłada 16-17 turniejów z cyklu. W różnych miejscach, bo to nie tylko USA, ale też Meksyk, Portoryko, Dominikana, Bahamy czy Kanada.
- W Dubaju jestem od ponad tygodnia, tu trenuję, żeby się przygotować do sezonu i tu zagram dwa pierwsze turnieje. Wylot do Stanów mam 21 stycznia. Pierwsze trzy albo cztery turnieje zagram w okolicach Kalifornii, następny w Meksyku, więc przez ten czas będę pomieszkiwał w hotelach blisko turniejów. Później, w połowie lutego, turnieje będą na Florydzie i tam poszukam miejsca, w którym zatrzymam się na kilka miesięcy.
- Nie dam rady, nie ma szans. W Polsce będę dopiero w połowie lipca - wtedy zjadę na turnieje Scottish Open, British Open i na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Sezon będzie niesamowicie intensywny i wiem, że będę musiał tak wszystko planować, żeby szanować swoje ciało i być w formie wtedy, kiedy przyjdą igrzyska i turnieje wielkoszlemowe.
- PGA będzie dla mnie bardzo ważne. To mój pierwszy sezon i bardzo chciałbym się w tej najlepszej grupie dobrze zadomowić i skończyć sezon w top 30 końcowego rankingu. Tak samo chciałbym być w top 30 światowego rankingu na koniec roku. Igrzyska są dla mnie też bardzo ważne, ponieważ chcę powalczyć o medal. Mam już doświadczenie z olimpijskiej rywalizacji z Tokio, już wiem, z czym to się je, a w Paryżu zagramy na polu, które dobrze znam i będę chciał to wykorzystać. Turnieje wielkoszlemowe też chcę zagrać jak najlepiej - wystąpię we wszystkich czterech i bardzo ważne jest dla mnie, żeby tam poprawić swoje dotychczasowe rezultaty.
- U nas jest tak samo jak w tenisie: turnieje wielkoszlemowe są najważniejsze. Trzy z nich odbywają się w USA, więc wszyscy, którzy grają w PGA, mają łatwiej się przygotować, bo na co dzień grają w tych warunkach i rywalizują z tymi ludźmi, których spotykają też w zawodach wielkoszlemowych.
- Tak, to jest Masters. Odbywa się w kwietniu w Auguście w USA, w stanie Georgia. To bardzo stary turniej, który jest porównywany do tenisowego Wimbledonu - zawsze odbywa się na tym samym polu, gra tylko 80 najlepszych golfistów świata, to jest elita elit, to taka grupa, z której naprawdę każdy jest na poziomie pozwalającym wygrać. Rok temu tam zadebiutowałem, teraz mam nadzieję walczyć o jak najwyższe miejsce, bo jestem lepszym zawodnikiem, bardziej doświadczonym.
- Niestety,dopiero 55. Tamtego startu nie zaliczam do udanych, ale to zdecydowanie było dobre, bardzo cenne doświadczenie.
- Szczerze mówiąc, doświadczenie jest w golfie bardzo ważne i często zawodnicy potrzebują 10 lat bycia w elicie, żeby zaczęli wygrywać. Ja w siebie wierzę i wiem, że jak będę grał swojego najlepszego golfa, to już jestem w stanie wygrać z każdym. Naprawdę mocno wierzę, że już w tym roku będę miał szanse wygrać turniej wielkoszlemowy, ale też nie będę rozczarowany czy zły, jeśli swój pierwszy turniej tej rangi wygram za pięć lat. Umiem być spokojny i cierpliwy. A pomaga w tym fakt, że w golfie nie ma granicy wieku - teraz mam 30 lat i już mogę wygrywać, ale za 20 lat dalej będę mógł należeć do światowej czołówki, bo o swoje ciało na pewno będę dbał.
- No jasne! Od zawsze moim celem było wygrywanie wielkich turniejów, a nie dojście do top 50, w którym już jestem [na 48. miejscu] czy nawet do top 10. W 2023 roku miałem najlepszy sezon w karierze, sukcesy dodały mi skrzydeł do dalszej ciężkiej pracy i teraz mając okazję grania z najlepszymi co tydzień, będę chciał ich pokonywać. Czuję, że przyszedł mój czas.
- Może nie krążą nagrania, na których mały Adrian Meronk mówi to, co mówiła mała Iga Świątek, ale dobrze pamiętam, że kiedy byłem dzieckiem, to miałem takie wizje podczas treningów, że podchodzę do ostatniego uderzenia, którym mam wygrać turniej wielkoszlemowy. Nie marzyłem wtedy tylko o złocie olimpijskim, bo wtedy jeszcze golfa nie było na igrzyskach. On wszedł do programu dopiero od igrzysk w Rio w 2016 roku. I świetnie, bo od dziecka oglądam wszystkie igrzyska! W ogóle kocham oglądać sport, zwłaszcza gdy występują Polacy. Mówię o właściwie wszystkich dyscyplinach - jestem wielkim kibicem, dla mnie Polacy zdobywający olimpijskie medale dla kraju to po prostu bohaterowie i obiecuję, że sam zrobię wszystko, żeby taki medal dla Polski wywalczyć. Wiem, że przede mną jeszcze wiele olimpijskich startów, ale mocno się nastawiam już na ten rok, na Paryż. Oczywiście dużo czynników musi się zgrać, żebym był tam na podium, ale mocno wierzę, że to jest możliwe.
- Dla mnie to wszystko było nowe i bardzo fajnym przeżyciem był pobyt w wiosce olimpijskiej z innymi sportowcami, ale przez to nie czułem się jak na turnieju. Wyszło na to, że pierwsze igrzyska były bardziej jak przygoda niż jak rywalizacja, bo nie dałem rady się po swojemu nastawić. Teraz igrzyska potraktuję zdecydowanie inaczej - tym razem one będą dla mnie jak dodatkowy turniej wielkoszlemowy. Odpuszczę ceremonię otwarcia, odpuszczę oglądanie występów innych sportowców - w stu procentach skupię się tylko na swojej grze i na jak najlepszym wyniku. Wyciągnąłem wnioski z poprzednich igrzysk.
- Przez covid wejścia były bardzo ograniczone, ale udało mi się pójść na lekkoatletykę, na siatkówkę, na siatkówkę plażową i na koszykówkę. Widziałem kilka występów Polaków i to było dla mnie piękne przeżycie, bo to były moje pierwsze igrzyska, a naprawdę od dziecka, odkąd tylko pamiętam, oglądałem praktycznie wszystkie transmisje z igrzysk.
- Tak, miałem szczęście być na stadionie wtedy, gdy mistrzynią olimpijską zostawała Anita Włodarczyk, a Malwina Kopron zdobywała brąz. Siedziałem z polską ekipą, wszyscy dziewczynom bardzo kibicowaliśmy i to było naprawdę piękne przeżycie. Widziałem też finał biegu na sto metrów i skoku wzwyż z dwoma złotymi medalami - fajnie trafiłem, na ważne wydarzenia.
- Z Jurkiem i z Mariuszem gramy często! Oni przyjeżdżają do Dubaju i trenujemy razem. Tak samo z Tomkiem Iwanem. A gdy rok temu nasi piłkarze skończyli mistrzostwa świata w Katarze, to pograć przylecieli Wojtek Szczęsny i Janek Bednarek. Obaj bardzo dobrze sobie radzili.
- Jerzy Dudek. On bardzo dużo trenuje, a nawet jeździ po całym świecie na turnieje amatorskie. Jurek to jeden z najlepszych polskich zawodników! Mariusz Czerkawski też sobie bardzo dobrze radzi, a Wojtek Szczęsny ma bardzo duży potencjał. Osobiście się też przekonałem, że naprawdę dobrym golfistą stał się Gareth Bale.
- Pamiętam to! Widać, że golf wciąga sportowców z innych dyscyplin.
- Z Piotrkiem akurat jeszcze nie grałem, ale z Hubim Hurkaczem tak i muszę powiedzieć, że on też się bardzo w golfa wciągnął. Bardzo dobrze mu to wychodzi, ma świetne czucie. Jak jesteśmy obaj we Wrocławiu albo w Dubaju, to zawsze rundkę zagramy.
- Tak, praktycznie dokładnie takie same, bo obaj mamy po 197 cm wzrostu. Hubi naprawdę bardzo dobrze sobie radzi.
- To jest długa historia! Rzeczywiście urodziłem się w Niemczech. Do Polski zjechaliśmy z rodzicami, gdy miałem dwa lata. Początkowo pod Poznań, do Pniew. Tam dorastałem, tam skończyłem gimnazjum, a we Wrocławiu zamieszkałem dopiero wtedy, kiedy szedłem do liceum. Po liceum wyjechałem do Stanów, na cztery lata do collegu. Po nim wróciłem do Wrocławia i chociaż w ostatnich latach wyjechałem do Dubaju, to we Wrocławiu nadal są moi rodzice i to miasto traktuję jako swój dom, bo tam bazuję, gdy tylko jestem w Polsce - z Wrocławiem czuję się naprawdę związany.
- Tak, wyjechali za pracą, tam się poznali i tam się urodziłem. Życia w Hamburgu nie pamiętam, bo rodzice postanowili wracać do Polski jeszcze zanim skończyłem dwa lata. Nawet nie umiem płynnie mówić po niemiecku.
- Tak, ale rekreacyjnie. Mama nigdy w nic zawodowo nie grała, ona z zawodu jest pielęgniarką. Tata grał zawodowo w siatkówkę - w polskiej lidze w Olsztynie, a później w lidze niemieckiej. Z tego powodu wyjechał do Niemiec. Kiedy skończył karierę siatkarza, to szukał innej aktywności sportowej, spróbował golfa i go pokochał. Dzięki niemu ja zacząłem grać już jako małe dziecko.
- Tata namawiał mnie tylko na jedno - żebym spróbował wielu sportów. A nawet tak naprawdę na nic nie musiał mnie namawiać, bo sam uwielbiałem różne dyscypliny i grałem w piłkę nożną, w siatkówkę, w koszykówkę, jeździłem na "Czwartki lekkoatletyczne" w gimnazjum, gdzie skakałem wzwyż i biegałem na 300 metrów, poza tym dużo grałem w ping-ponga i jeździłem na nartach. Jako dziecko spróbowałem wielu sportów, a że tata był bardzo aktywnym golfistą i nawet jak jeździliśmy na wakacje zimą do Hiszpanii czy do Turcji, to on grał, więc i golfa szybko spróbowałem. I tu zaskoczenie - nie od razu połknąłem bakcyla. Piłka nożna i siatkówka były u mnie na pierwszym miejscu aż do momentu, gdy miałem 13-14 lat. Wtedy okazało się, że w golfie idzie mi najlepiej - w tamtym czasie zacząłem wygrywać juniorskie turnieje ogólnopolskie i dostałem pierwsze powołanie do reprezentacji Polski. Naturalne, że to mi się zaczęło coraz bardziej podobać, coraz poważniej zacząłem podchodzić do treningów i rodzina postanowiła przenieść się do Wrocławia, bo tam miałem zapewnione warunki do codziennego treningu.
- Oj, dużo się zmieniło! Bardzo przybyło graczy. Kiedy miałem 14 lat, to w mistrzostwach Polski juniorów startowało 30-40 zawodników, a teraz to jest 130-140 zawodników. Teraz poza turniejem o mistrzostwo jest też regularna liga juniorska, czego za moich czasów nie było. Zainteresowanie jest dużo większe, powstało też więcej pól golfowych. Na pewno ruszyliśmy do przodu. Ale ciągle dużo nam brakuje chociażby do małego kraju, jakim są przecież Czechy. Cóż, tu jest moje zadanie, żeby golfa spopularyzować. Chcę osiągnąć takie sukcesy, dzięki którym Polacy naprawdę masowo zaczną grać, bo to jest naprawdę fajny sport, który można uprawiać nie tylko zawodowo, ale też hobbystycznie z rodziną i ze znajomymi.
- W tym roku pod Częstochową będzie organizowany turniej, jakiego w Polsce nie było od ponad 10 lat. Ranga niższa niż tego tenisowego turnieju z Igą, bo to odpowiednik challengera, ale ja bym z chęcią zagrał u nas i w takich zawodach. Niestety, w tym roku nie dam rady się tam pojawić, bo w tym terminie będę w Stanach. Ale jest plan, żeby ten turniej przeistoczył się w DP World Tour, czyli w pierwszą ligę europejską, i wtedy może już udałoby się tak ułożyć kalendarz, żeby tam wystąpić. Liczę, że to się uda, że to za jakiś czas będzie naprawdę atrakcyjna rzecz dla polskich kibiców.
- Tak.
- Niestety, w naszej części Europy o tej porze roku to jedyna opcja uprawiania golfa. Ale symulatory są bardzo dokładne, a granie na takim symulatorze polega na tym, że jest skrzynka, która stoi za nami trzy metry, przed nami jest ekran podłączony do tej skrzynki, mu uderzamy w ten ekran i na nim wylicza się, czyli się symuluje, jak piłka poleciała. Można grać na polach odwzorowanych w symulatorze jeden do jednego z prawdziwych, znanych pól. Kiedyś też spędzałem zimy, korzystając z takich symulatorów. To było jeszcze w czasach licealnych.
- Tak, w tym momencie w Dubaju jest wielu moich kolegów i rywali. My w Dubaju zimujemy, bo tu jest idealna pogoda i świetna golfowa infrastruktura - jest tu 10 pól i praktycznie codziennie spotyka się na tym polu, które się akurat wybierze na trening, 10-15 innych znanych golfistów.
- Tak, około 30 pól na tak duży kraj, jakim jest Polska, to bardzo mało. Zwłaszcza że te nasze pola są prywatne. Potrzebujemy więcej pól i liczę, że powiaty i miasta zaczną w najbliższych latach budować publiczne pola, jakich w Czechach czy u naszego drugiego sąsiada, a więc w Niemczech, jest mnóstwo. Tam można pograć w golfa za drobne pieniądze i dlatego tam golf jest popularny.
- Takie rzeczy zdarzają się często! Szczególnie na polach na Florydzie, gdzie jest dużo dzikich zwierząt, zwłaszcza aligatorów. Tam zawsze jest dodatkowy stresik, że to się stanie. A najwięcej takich emocji przeżywamy chyba wtedy, gdy gramy na polu przy Kruger National Park, czyli przy chyba największym rezerwacie na świecie. W RPA zawsze za płotem widzimy hipopotamy, słonie, żyrafy, lwy, a na polu zdarza się spotkać żmije. Niebezpiecznie bywa też w Tajlandii, a nawet w Australii, gdzie na polach zdarzają się spotkania z kangurami i pająkami. Pola są budowane w naturalnych środowiskach dzikich zwierząt, więc bywa niebezpiecznie.
- Pamiętam jak jednego zawodnika zaatakowały małpy - na pomoc musiała ruszyć ochrona. A innego obsiadły pszczoły, cała masa pszczół! Na szczęście niedaleko było jezioro, do którego on się rzucił i w ten sposób pozbył się kłopotu. To były spotkania gorsze niż z aligatorami. One zazwyczaj są już na tyle przyzwyczajone do obecności ludzi, że spokojnie leżą, gdy się podchodzi do piłki. Ale stres i tak zawsze jest.
- Tak, zwykle chodzi o poprawianie położenia piłki. Na przykład piłka poleci w krzaki albo do wody, a zawodnik widząc, że znalazł się w beznadziejnej sytuacji, wyrzuca z kieszeni piłkę, oszukując, że to ta, którą chwilę wcześniej uderzył. Czasami są też próby oszustwa w liczeniu, ale w zawodowym golfie tego już praktycznie nie ma, bo wszyscy patrzą, są kamery i właściwie nie da się oszukać. To się jeszcze zdarza w amatorskim golfie. Natomiast jak ktoś oszuka, to zostaje przy nim łatka oszusta i albo nikt już nigdy z nim nie chce grać, albo co najmniej wszyscy na niego krzywo patrzą. To jest naprawdę sport uczciwych ludzi - u nas wystarczy, że ktoś oszuka raz, a jest skreślony.
- Dotknięcie piłki to punkt karny, nigdy nie można poprawiać jej położenia. Można dostosować ustawienie ciała w dowolny sposób - można klęknąć, żeby wybić piłkę z spod jakiegoś drzewa, można wejść do wody - takie rzeczy mi się zdarzały. Ale jeśli piłka się ruszy przez intencję jej zagrania, to jest od razu interpretowane jako próba poprawienia jej położenia i jest to karane.