Największa sensacja plebiscytu Sportowca Roku. "Trudno jest się przebić z Polski"

Dominik Senkowski
Adrian Meronk i jego siódme miejsce to największa sensacja plebiscytu na Sportowca Roku 2022. - Znajomi podsyłali mi potem artykuły o dużej liczbie wyszukiwań mojego nazwiska w Google - śmieje się najlepszy polski golfista, który w długiej rozmowie ze Sport.pl opowiada także o treningu z Tigerem Woodsem, pomocy psychologa, obciążeniu kręgosłupa i "graniu w planszówki na żywo".

W plebiscycie na Sportowca Roku 2022 zwyciężyła najlepsza tenisistka świata Iga Świątek, drugie miejsce zajął żużlowy mistrz Bartosz Zmarzlik, a trzecie kapitan piłkarskiej reprezentacji Polski Robert Lewandowski. Największą sensacją plebiscytu było wysokie siódme miejsce golfisty Adriana Meronka. - Na pewno jest to dla mnie zaskoczenie. Golf w naszym kraju nie należy jeszcze do popularnych dyscyplin sportowych - przyznaje Meronk w rozmowie ze Sport.pl.

29-letni golfista ma za sobą najlepszy sezon w karierze, rok naznaczony marszem w górę. Meronk skończył go na 48. miejscu w światowym rankingu, ósmym w Europie. Pięć razy był w najlepszej "trójce" turniejów cyklu DP World Tour. Miał nawet okazję trenować z legendarnym Tigerem Woodsem.

Zobacz wideo Arkadiusz Milik fanem golfa? Trafił!

Dominik Senkowski: W plebiscycie na Sportowca Roku 2022 otrzymał pan 109 tysięcy głosów, co dało siódme miejsce. Jak pan ocenia ten wynik? Pana menager stwierdził, że "Adrian jest drugim wygranym plebiscytu po Idze Świątek", z czym trudno się nie zgodzić.

Adrian Meronk: Bardzo mnie to cieszy. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy na mnie głosowali. Widać, że społeczeństwo golfowe mocno się zmobilizowało i otrzymałem wielkie wsparcie. Znaleźć się w gronie tak wybitnych sportowców to duże wyróżnienie. To też dodatkowa motywacja do ciężkiej pracy, by pojawiać się w tym plebiscycie co roku.

Był pan zaskoczony tak wysokim miejscem?

Na pewno jest to dla mnie zaskoczenie. Liczyłem po cichu na top 10, ale to siódme miejsce jest niespodzianką. Golf w naszym kraju nie należy jeszcze do popularnych dyscyplin sportowych. Po plebiscycie znajomi podsyłali mi artykuły o dużej liczbie wyszukiwań mojego nazwiska w Google'u. To może być pomoc nie tylko dla mnie, lecz także dla całej dyscypliny.

Jak pan patrzy na ostatni rok, to z którego sukcesu jest pan najbardziej dumny?

Udało mi się zrealizować wszystkie cele, które postawiłem sobie na początku 2022 roku i z tego jestem najbardziej dumny. Chciałem wygrać turniej na najwyższym poziomie, co udało mi się dwa razy. Planowałem wystąpić w turnieju wielkoszlemowym, co udało mi się w British Open. Skończyłem rok na 48. miejscu w światowym rankingu, a przed sezonem chciałem zakręcić się koło 60. pozycji. Dodatkowo skończyłem na ósmym miejscu w rankingu europejskim.

Jestem też zadowolony ze swojej powtarzalności. W golfie występujemy w ciągu roku w 23 turniejach. Nie zawsze można być w najwyższej formie, ale cieszę się nawet z tych zawodów, w których nie szło mi tak, jak chciałem. Plasowałem się wtedy w pierwszej trzydziestce, co także dawało mi punkty, a to budowało pozycję w rankingu.

A jakie są pana cele na ten sezon?

Teraz poprzeczka idzie do góry. Jestem obecnie w Abu Zabi, gdzie rozgrywany będzie turniej Europa kontynentalna kontra Wielka Brytania i Irlandia. To taka rozgrzewka przed Ryder Cup, który odbędzie się we wrześniu w Rzymie. To mój pierwszy cel, by dobrze tu wypaść.

Ryder Cup to w golfie trochę taki Święty Graal. Szczególny mecz, który odbywa się co dwa lata, a rywalizują w nim drużyny USA i Europy. Jeśli golfista załapie się do składu jednej z ekip, przechodzi na trwałe do historii golfa.

Jest pan blisko występu w Ryder Cup 2023?

Sześciu zawodników wybiera kapitan, sześciu łapie się z rankingu. Jest więc o co walczyć. Konkurencja jest duża, ale cieszę się, że jestem w gronie zawodników, którzy mają szansę na występ w Rzymie. Myślę, że w pełni na to zasłużyłem, biorąc pod uwagę zeszłoroczne występy.

Już za tydzień odbędą się dwa duże turnieje w naszym kalendarzu - w Abu Zabi i Dubaju. To one ustawią mi sezon. Jeśli wypadnę w nich dobrze, zyskam możliwość startu w innych imprezach. Tak było rok temu, gdy zająłem czwarte miejsce w Dubaju.

Głównym celem na ten roku pozostaje występ w Ryder Cup oraz otrzymanie głównej karty do PGA Tour [najbardziej prestiżowe rozgrywki w USA - red.]. Do tego dochodzi turniej The Masters, na który dostałem zaproszenie z uwagi na miejsce w światowym rankingu. To wyjątkowy turniej wielkoszlemowy, rozgrywany na jednym polu.

Jak wyglądają pana przygotowania do sezonu?

W okresie przygotowawczym miałem trzy tygodnie przerwy. Zwykle skupiamy się wtedy na przygotowaniu fizycznym. Odwiedzam siłownię sześć razy w tygodniu. Muszę być fizycznie gotowy na cały sezon, który trwa od stycznia do listopada.

Siłownia jest bardzo ważna, szczególnie dziś. Kiedyś w golfie nie było to tak istotne, ale Tigers Woods wszystko zmienił, zrewolucjonizował pod tym względem dyscyplinę. Teraz wszyscy golfiści dbają o swoje ciało. Podczas turniejów chodzę na siłownię zwykłe trzy razy w tygodniu.

Do tego dochodzi też odporność psychiczna. Myślę, że psychika w golfie jest najważniejsza. Na tym poziomie każdy dysponuje podobną techniką. To psychika robi różnicę. Runda w golfie trwa pięć, sześć godzin. Mamy na polu mnóstwo czasu na różne myśli, których nie chcemy. Trzeba umieć się ich pozbyć, opanować emocje, skupić na danym uderzeniu.

Od czterech lat mam tego samego psychologa. Odkąd rozpocząłem z nim współpracę, moje wyniki są coraz lepsze. Takie są realia w golfie i pewnie generalnie w światowym sporcie. W golfie uderzenia wymagają dużego skupienia, spokoju, akceptacji, świadomości otoczenia. Tego wszystkiego uczyłem się z psychologiem.

Do tego dochodzi też oczywiście trening golfowy. Dwa tygodnie przerwy od golfa sprawiają, że ciało może nie zapomina ruchu, ale bywa niezsynchronizowane. Wtedy trzeba budować formę jakby na nowo.

Dużo mówi się o nienaturalnej pozycji, w jakiej trzeba się ustawić do uderzenia. Czy rzeczywiście jest ona nienaturalna i jaki może mieć to wpływ na nasze ciało?

Tak rzeczywiście jest. Jesteśmy zgięci w kręgosłupie, a ja np. jestem dość wysokim zawodnikiem [Meronk mierzy 197 cm wzrostu - red.] i te obciążenia są duże. Muszę dbać o unikanie kontuzji - dlatego chodzę do fizjoterapeuty, na siłownię. Czasem trenujemy sześć, siedem godzin w tej samej pozycji, więc plecy dostają spory wycisk.

Słyszałem powiedzenie, że golf to "takie szachy, tylko na polu trawiastym". To prawda?

To bardzo trafne spostrzeżenie. Sam posługuję się określeniem "gra planszowa na żywo". Każdy ma swoje pionki, dużo zależy od wyobraźni, jak to się widzi i jak to dobrze poukładać, by przejść pole z jak najmniejszą liczbą uderzeń. Piękno tego sportu polega na tym, że każdy dzień jest inny, każdy strzał jest inny. Zawsze jest inna pogoda, inaczej wieje, trawa układa się w odmienny sposób. To fascynujące, że w golfie nie ma drugiego takiego samego uderzenia.

Jak trudno jest przebić się w światowym golfie zawodnikowi z Polski, a szerzej - z Europy Środkowo-Wschodniej?

To trudne zadanie. Jestem pierwszym Polakiem, który przebijał się przez każdy szczebel golfa. Nie miałem kogo się poradzić w naszym kraju, kto mógłby mi udzielić podpowiedzi na bazie doświadczenia. Gdybym nie wyjechał do USA do college'u tuż po maturze na cztery lata, pewnie nie byłbym tu, gdzie jestem. Ten wyjazd dał mi bardzo dużo. Niestety na razie młodzi golfiści w Polsce muszą szukać podobnych wyjazdów. Zresztą podobny problem występuje w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. To w USA następuje zwykle weryfikacja, czy możesz iść do zawodowego golfa.

Słyszałem, że stanął pan na polu obok słynnego Tigera Woodsa. Była okazja porozmawiać? Jakie zrobił na wrażenie?

To absolutna legenda golfa. Najlepszy zawodnik w historii, którego możemy porównać do Rogera Federera w tenisie czy Diego Maradony w piłce nożnej. Spotkaliśmy się w Szkocji. Każdy z zawodników chciał z nim zagrać. To była runda treningowa przed turniejem.

Ogólnie jest taka zasada, że zapisujemy się na rundę treningową dzień wcześniej, a według tych zapisów przychodzimy potem na start. Woods ze względu na swoją pozycję nie musi się zapisywać - po prostu przychodzi na pole.

Tak się złożyło, że pojawił się na polu wtedy, gdy akurat zapisałem się na trening. Podszedłem do niego i zapytałem, czy mogę dołączyć. Zdziwiłem się, że się zgodził. Był obstawiony pięcioma ochroniarzami. To inna liga popularności.

Zagraliśmy razem dziewięć dołków, a więc połowę pola. Na pierwszych trzech dołkach głównie go obserwowałem, nie odzywałem się. W końcu się odważyłam i okazało się, że jest bardzo otwarty na rozmowy. Udzielił mi wielu cennych rad. Znał bardzo dobrze to pole w Szkocji. Opowiadał, jak radzić sobie w wietrze. Byłem zaskoczony - myślałem, że będzie bardziej zamknięty, a udało mi się dużo wiele dowiedzieć z tych dwóch godzin spędzonych z nim. To był niesamowity bonus, który dał mi sporo pewności siebie.

Pochodzi pan ze sportowej rodziny?

Mój tata grał w siatkówkę w AZS Olsztyn na poziomie polskiej ligi. Ja zaś od dziecka kochałem sport. Grałem w piłkę nożną, siatkówkę, koszykówkę itd. Tata grał w golfa po zakończeniu kariery sportowej. W wieku 13-14 lat zacząłem jeździć na obozy golfowe.

Spodobała mi się rywalizacja, możliwość wielu podróży, indywidualny charakter dyscypliny. W sporcie kocham sprawczość, co oczywiście w przypadku zawodnika przekłada się na odpowiedzialność za wynik. Golf wybrałem z prostego powodu - jest sportem indywidualnym i jak coś nie wyjdzie, to winny jest tylko jeden, czyli ja. W grach zespołowych odpowiedzialność bywa rozmyta, więc wolałem się finalnie wkurzać na siebie zamiast na kolegów z drużyny, jakby to przykładowo mogło być w koszu albo siatkówce.

Gdy miałem 16 lat i szedłem do liceum we Wrocławiu, przyjechał do mojego klubu pierwszy profesjonalny trener, z którym pracuję do dziś. Pochodzi z Walii, a nazywa się Matthew Tipper. To on uświadomił mi i moim rodzicom, jaki mam potencjał. Namówił na wyjazd do USA.

"Adrian Meronk - człowiek, który w swojej dyscyplinie we wszystkim jest pierwszy w Polsce" - tak piszą o panu w mediach. Ma pan świadomość, że przez lata będą o panu mówić jako o prekursorze?

Tak. Przechodzę przez ciekawe szlaki golfa jako pierwszy w Polsce. Cieszę się, że mi się udało. Ktoś w końcu musiał się wybić z Polski, bo to piękna dyscyplina uprawiana przez wiele osób na świecie. Próbuję wyznaczać szlak dla młodszych pokoleń. Mam nadzieję, że młodsi będą widzieć we mnie wzór do naśladowania i rozwoju golfa.

Czy to tak drogi sport, za jaki uchodzi w Polsce? Jak jest z dostępnością pól golfowych?

Niestety jedno z drugim jest powiązane. Tych obiektów nie ma zbyt wiele - około trzydziestu. Jak na tak duży kraj jak Polska to mało. 90 procent pól jest prywatnych. Ceny są przez to wyższe.

W USA jest sporo publicznych pól - takich, gdzie można pograć za 10 dolarów i nie obowiązuje na nich żadna etykieta. Można cieszyć się grą, rozwijać. Niedostępność obiektów w Polsce kreuje przekonanie, że to drogi sport.

Aczkolwiek uważam, że golf jest tańszy niż choćby skoki narciarskie czy żeglarstwo. Wyjście na pole kosztuje około 100 złotych, a kije można wypożyczyć za 50 zł za godzinę. Oczywiście w przypadku kariery zawodowej dochodzą do tego koszta logistyczne, ale tak samo jest w tenisie, narciarstwie.