"To zwykłe sk... Zabili Jamala Khashoggiego [saudyjskiego dziennikarza "Washington Post" - red.], łamią prawa człowieka. Wykonują egzekucje, bo ktoś jest homoseksualistą. Wiem o tym. Dlaczego rozważam grę u nich? Bo to jedyna okazja, aby zmienić sposób działania PGA Tour" - powiedział Phil Mickelson, jeden z czołowych golfistów świata. Jego słowa zanotował dziennikarz i pisarz Alan Shipnuck. Kilka miesięcy opublikował je w nieautoryzowanej biografii golfisty. Wtedy było już jasne, że Mickelson będzie jedną z głównych twarzy LIV Golf, rozgrywek organizowanych przez fundusz z Arabii Saudyjskiej. Zawodnik dostał za to około 200 mln dol., jedną czwartą tego, co zarobił na polach golfowych przez poprzednie trzy dekady. A ze słów o Saudyjczykach wycofuje się rakiem.
- Nigdy nie udzieliłem Shipnuckowi wywiadu - mówił kilka dni temu na turnieju w Arabii Saudyjskiej. Nigdy nie zaprzeczył, że telefoniczna rozmowa z pisarzem się odbyła, ale skupiał się na innych rzeczach.
- Istnieje problem udostępniania nieoficjalnych wypowiedzi poza kontekstem i bez mojej zgody. Problemem jest też to, że użyłem słów, których szczerze żałuję, a które nie odzwierciedlają moich prawdziwych uczuć lub intencji. To było lekkomyślne. Obraziłem ludzi i bardzo mi przykro z powodu doboru słów - przeprosił już we wcześniejszych wywiadach. Na niedawnym spotkaniu z dziennikarzami w Dżuddzie podkreślił jeszcze raz: - Moje doświadczenie ze wszystkimi osobami związanymi z LIV Golf, jest bardzo pozytywne. Mam do nich szacunek - dodał, zaznaczając, że cieszy się też z możliwości popularyzacji ukochanej dyscypliny.
Jeśli ktoś chciałby przestudiować, jak działa arabski aparat sportwashingu, czyli wybielania się przez sport, ten przypadek jest niezwykle ciekawy. Z jednej strony zasłużony dla golfowego świata Mickelson próbuje sygnalizować, że działacze najważniejszego cyklu golfowego PGA Tour zachowują się autorytarnie, że środowisko potrzebuje zmian. Z drugiej strony przyłącza się do turniejów stworzonych przez fundusz inwestycyjny kraju, który - jak sam wspominał - ma krew na rękach.
- To, co powiedział Mickelson, jest dla mnie oczywistym wysiłkiem, by wprowadzić odbiorców w błąd. Normalni ludzie nie rozstrzygają niuansów. Niektórzy po jego ostatniej wypowiedzi uznają, że w ogóle nie rozmawiał ze dziennikarzem - skomentował Michael Bamberger z portalu Golf Digest.
- Sposób, w jaki próbuje bawić się w Boga, jest dziwny. Świadome odwracanie uwagi od niektórych kwestii związanych z prawami człowieka dla dodatkowych milionów to zły obraz sportowca - podsumował golfowy bloger Respectful Banks.
- To nie jest coś, w czym chcę brać udział. Rozumiem sportowców, którzy tam poszli. Rozumiem, jakie są ich cele i ambicje. To ich wybór. Sądzę jednak, że życiowe decyzje, podejmowane wyłącznie dla pieniędzy, zwykle prowadzą nas na złą drogę - komentował kulturalnie i dobitnie znany golfista Rory McIlroy.
Co takiego zrobili Arabowie, że podzielili golfowy świat? To samo, co robią na innych sportowych polach. Otworzyli skarbiec z pieniędzmi. Public Investment Fund (PIF) jest jednym z największych państwowych funduszy majątkowych na świecie. Ma ponad 600 mld dol. Jeśli chodzi o sport, głośno było o nim m.in. po zakupie Newcastle United. Brytyjski oddział Amnesty International skrytykował transakcję, określając ją "rażącym przykładem saudyjskiego wybielania sportowego". Przejęcie potępiły władze 19 innych klubów Premier League, ale do transakcji po małych perturbacjach doszło. W Formule 1, która od 2021 roku gości w Arabii Saudyjskiej, PIF ma udziały w zespole Astona Martina, pomaga w organizowaniu w kraju walk bokserskich oraz piłkarskiego Pucharu Hiszpanii i Włoch. PIF niedawno miała też udziały w UFC, ale firma, która jest właścicielem największej organizacji MMA na świecie, zwróciła zainwestowane 400 mln dolarów i zakończyła współpracę.
Stało się tak po zabójstwie wspomnianego Khashoggiego. Amerykańskie media doniosły, że po tym wydarzeniu PIF zapłacił nowojorskiej firmie komunikacyjnej Karv Communications za próbę naprawy nadszarpniętej reputacji. Miesięczny rachunek za usługi miał wynosić 120 tys. dol. Warto było zająć się też odciąganiem uwagi od konfliktu w Jemenie, w którym Arabia uczestniczy, prześladowań na tle politycznym i religijnym, dyskryminacji mniejszości etnicznych i ograniczaniu praw kobiet.
Saudyjczycy, szukając sojuszników w sporcie, pod koniec 2019 r. uznali, żeby zająć się golfem. Chodziło o to, by dotrzeć do najbogatszej grupy społecznej. Na ich pomysły ostro zareagowały władze PGE Tour, które przestrzegły zawodników, że ci, którzy przystąpią do nowego cyklu, stracą możliwość gry pod ich egidą.
Być może część golfistów to powstrzymało, ale część dostała mocne argumenty, by się tym nie przejmować. Były to argumenty ośmiocyfrowe. Oprócz Mickelsona, sześciokrotnego zwycięzcy turniejów wielkoszlemowych, który za sam podpis pod kilkuletnią umową z LIV Golf dostał 200 mln dol., do nowego gracza za 150 mln przeszedł Dustin Johnson. To zawodnik, który był kiedyś numerem jeden rankingu łącznie przez ponad dwa lata. Przez kilkanaście lat zarobił na golfowych polach połowę tego, co jednego dnia dostał od PIF. Saudyjczycy przyciągnęli do siebie za nieco mniejsze pieniądze Brysona DeChambeau, który osiem razy wygrywał na PGA Tour, i Jamesa Piota, mistrza USA amatorów z 2021. W sumie przeszło do nich kilkunastu graczy, potem dołączali kolejni. Niektórych saudyjskie pieniądze jednak nie wzruszały. Tiger Woods podziękował za ofertę sięgającą 800 mln dolarów i został w PGE Tour.
LIV Golf przeciągnął też na swoją stronę czołowego komentatora golfowego Davida Feherty’ego z Golf Channel. Nie udało się zaprosić do współpracy kolejnego znanego dziennikarza TNT. LIV Golf miał też pod górkę, jeśli chodzi o transmisję telewizyjne, bo nadawcy, którzy mieli podpisane umowy z PGA Tour, nie chcieli lub nie mogli rozszerzać oferty o konkurenta. Ostatecznie pierwsze turnieje prezentowano na YouTubie i Facebooku. Dopiero niedawno LIV podpisał umowę z platformą DAZN i kilkoma nadawcami z Włoch czy Niemiec.
Władze LIV Golf oprócz sporych sum za kontrakty, proponują zawodnikom średnio o półtora raza lepsze nagrody za wygrane turnieje. W przyszłym sezonie zwiększy się liczba turniejów, podobnie jak suma premii – niemal dwukrotnie. Wielu golfistów po pierwszych miesiącach udziału w nowych zawodach już podniosła z pola więcej pieniędzy niż przez całą karierę, choć nazwiska niektórych nie mówią wiele nawet golfowym kibicom, a niektórzy z nich nigdy nie grali w zawodach PGA Tour.
Funkcjonowanie nowego podmiotu wspieranego przez saudyjskie dolary i kolejne plany jego ekspansji było gorącym tematem w mediach. Tym bardziej gdy dobrą minę do złej gry robiły czołowe postacie LIV Golf. Dyrektor generalny tej firmy, były zawodowy golfista i australijski biznesmen Greg Norman, pytany o wykazane w amerykańskim raporcie zaangażowanie saudyjskiego następcy tronu Mohammeda bin Salmana w morderstwo Khashoggiego, wydawał się bagatelizować sprawę. - Wszyscy popełnialiśmy błędy, na błędach trzeba się uczyć i starać naprawiać je w przyszłości - oznajmił. Ostro zareagowała na to narzeczona zamordowanego dziennikarza, która nie mogła uwierzyć, że brutalne zabójstwo jej partnera dyrektor LIV potraktował jako błąd.
Oliwy do ognia dolał też były prezydent USA Donald Trump. Optował, by jeden z turniejów LIV Golf odbył się w jego klubie Trump National Golf Club w Bedminster. Zawody się odbyły. Klub położony jest 50 minut jazdy od strefy Ground Zero na dolnym Manhattanie, gdzie 11 września 2001 r. doszło do zamachów terrorystycznych. W wywiadzie dla Fox News z 2016 roku Trump o te zamachy obwiniał Arabię Saudyjską. W 2021 roku amerykańskie władze odtajniły raport dotyczące tamtych wydarzeń. Zaznaczyły, że piętnastu z dziewiętnastu porywaczy pochodziło z Arabii Saudyjskiej, gdzie urodził się też Osama Bin Laden, mózg ataków. Urzędnicy amerykańscy doszli do wniosku, że obywatele saudyjscy pomogli finansować grupę terrorystyczną Bin Ladena Al-Kaidę, choć śledztwo nie wykazało, że saudyjscy urzędnicy byli współwinni ataków.
Tak czy inaczej, Trump, który niegdyś miał Saudyjczyków na cenzurowanym, podczas kadencji starał się być neutralny, teraz wsparł, czy wręcz reklamował ich turniej. Spowodowało to złość rodzin ofiar WTC, która zorganizowała protest pod prezydenckim polem golfowym.
- Widzieć byłego prezydenta USA, który udaje, że nie wie, co robią Saudyjczycy, lub zapomina o historii z 11 września, to okropne odczucie – powiedział CNBC prezes grupy Brett Eagleson. Eagleson miał 15 lat, gdy w wyniku zamachu na WTC stracił ojca.
Od Trumpa, miłośnika golfa, działacze PGA Tour odwrócili się po atakach jego zwolenników na Kapitol. Trump z chęcią skierował się do organizacji znacznie bardziej mu przyjaznej. Arabia Saudyjska za pomocą PIF od pewnego czasu inwestuje w firmy i podmioty należące do osób związanych z Trumpem. Zostawiła miliard dolarów w firmie założonej przez zięcia Trumpa, a niedawno zainwestowała kolejny w fundusz inwestycyjny założony przez byłego urzędnika jego administracji.
Trump w mediach społecznościowych zasugerował, że świat golfa czeka nieuniknione połączenie LIV Golf z PGA Tour. "Jeśli nie weźmiecie teraz ich pieniędzy, to po fuzji nic nie dostaniecie i zorientujecie się jak mądrzy byli ci, którzy zrobili to wcześniej" - napisał. W kończącym się sezonie LIV Golf przeprowadzi jeszcze jeden turniej na polu golfowym Trumpa, pod koniec października zaplanowano imprezę w Miami.
Organizacja praw człowieka Grant Liberty przed rokiem opublikowała raport, w którym szacuje, że Arabia Saudyjska przeznaczyła na tzw. sportwashing co najmniej 1,5 mld dol. Na rozdysponowanie czeka kolejne pół miliarda.