Golf. Sergio Garcia wreszcie wygrał Masters

W swoim 19. podejściu Sergio Garcia wreszcie pokazał, czego trzeba, by wygrać turniej wielkoszlemowy. W nagrodę dostał nie tylko 1,8 mln dol., złoty medal i puchar, ale i najcenniejsze golfowe trofeum - zieloną marynarkę.

To ona daje wstęp do golfowej elity. Sergio Garcia do tej pory uchodził za najlepszego gracza, który jeszcze nic wielkiego nie osiągnął. W turniejach wielkoszlemowych 22 razy zajmował miejsca w pierwszej dziesiątce, ale do niedzieli nie mógł się pochwalić ani jednym zwycięstwem. W Masters zagrał po raz 19. Nikt tak długo na wygraną w tym turnieju czekać nie musiał. Dotychczasowy rekordzista - Mark O'Meara - osiągnął to w 15. podejściu.

Garcia uchodził za gracza, któremu czegoś brakuje, gdy sytuacja wymaga wspięcia się na wyżyny. W niedzielę pokazał, że to "coś" ma. W finałowej rundzie wiele nie układało się po jego myśli. Tzw. drugą dziewiątkę zaczął od dwóch bogeyów z rzędu, potem z 15. tee posłał piłkę w krzaki. Do lidera Justina Rose'a, z którym grał w jednej grupie, tracił dwa uderzenia.

- Cały czas byłem spokojny, tak się jeszcze nigdy nie czułem. Nawet po tych dwóch zepsutych dołkach - komentował Garcia.

Na 15. dołku uratował par, a na dwóch kolejnych odrobił stratę do rywala. O zwycięstwie przesądziła dogrywka. Rose zepsuł uderzenie z tee, Garcia miał dwa putty, żeby zapewnić sobie wygraną. Trafił przy pierwszej próbie z nieco ponad trzech metrów. Piłka zakręciła się jeszcze na rancie dołka i wpadła do środka. Publiczność zgotowała mu owację, rywal pogratulował. - Jeśli miałem tu z kimś przegrać, to właśnie z nim. Zasłużył na to, jak mało kto - skomentował Rose.

Garcia jest trzecim Hiszpanem, który wygrał Masters. Przed nim dokonali tego Seve Ballesteros (1980 i 1983) i Jose Maria Olazabal (1994 i 1999). Dla Garcii niedzielne zwycięstwo było o tyle symboliczne, bo odniesione w rocznicę 60. urodzin Ballesterosa. Jeden z najlepszych graczy w historii zmarł sześć lat temu na raka mózgu.