Euro 2016. Polska - Szwajcaria. Jak wejść do ćwierćfinału?

Od trzydziestu lat Polacy nie stali przed szansą awansu do ćwierćfinału tak ważnej piłkarskiej imprezy. Przed nimi Szwajcaria - rywal trudny, niewygodny, ale na pewno do pokonania. Co więc zrobić, by "Misja: ćwierćfinał" się powiodła?

Szwajcarzy to przeciwnicy niewygodni. Vladimir Petković zmienił w ostatnich dwóch latach zespół, który przejął po Ottmarze Hitzfeldzie. Z drużyny pragmatycznej stali się ekipą zdolną do dominacji, choć wciąż szukającą równowagi między atakiem i obroną. Podobnie jak Polacy mają kilku liderów, choć na innych pozycjach i brak im przewagi jakości w ofensywie. Jednak cechuje ich mnogość rozwiązań, a także możliwa przewaga w środku pola. Adam Nawałka przed każdym meczem powtarza formułkę, która i tym razem będzie miała zastosowanie: zneutralizować mocne strony, wykorzystać te słabe. Tylko gdzie ich szukać i jak tego dokonać?

Po pierwsze, utrzymywać pozycje w środku pola.

Vladimir Petković wstaje z ławki rezerwowych i zaczyna machać rękoma. Pozornie dziwaczne zachowanie selekcjonera Szwajcarów ma jednak dla jego zespołu ogromne znaczenie. Wtedy Granit Xhaka, Blerim Džemaili i Valon Behrami zaczynają zmieniać się pozycjami w środku pola, przyspieszają grę podaniami i starają się sprowokować rywali do popełnienia błędu w ustawieniu. Widziałem to w meczu z Rumunią (1:1) w Paryżu, udawało się to Szwajcarom także w spotkaniu z Francją. Jeśli trio Helwetów zakręci Grzegorzowi Krychowiakowi i Krzysztofowi Mączyńskiemu w głowie, od razu będzie groźnie pod bramką Łukasza Fabiańskiego. Dlatego tak dużo zależy też od napastników, by jeden z nich zawsze wracał bliżej drugiej linii i nie dawał Szwajcarom przewagi liczebnej.

Po drugie, nie dawać miejsca na podania prostopadłe.

Szwajcarzy niemal najrzadziej na Euro 2016 oddają strzały ze strefy prawdy (tylko 55 proc. wszystkich ich prób) - o niej pisałem przy okazji meczu z Ukrainą. Teraz ważniejsze od blokowania z przestrzeni przed polem karnym będzie nie dopuszczanie do prostopadłych podań. W fachowym języku piłkarskim istnieje pojęcie "pół-przestrzeni", czyli odległości między bocznymi i środkowymi obrońcami. W nie często wbiegają skrzydłowi Szwajcarów, tam też zagrywane są piłki przez środkowych pomocników a nawet Harisa Seferovicia. Jeśli Polacy będą grali blisko siebie, to mogą odciąć rywali od ich najważniejszej broni w strefie ataku.

Po trzecie, wykorzystać skrzydłowych.

O tym, jak wysoko gra linia obrony Szwajcarów świadczy to, że są zespołem, który najczęściej łapał piłkarzy przeciwnej drużyny na pozycji spalonej (średnio 5 razy na mecz). Ich boczni obrońcy, Ricardo Rodriguez i Stephan Lichtsteiner podchodzą bardzo wysoko, często na połowie przeciwników jest aż siedmiu Szwajcarów. To otwiera szansę na wykorzystanie ulubionej broni Polaków - szybkich kontr po skrzydłach. Nie należy szukać długich podań na wyścig Roberta Lewandowskiego ze środkowymi obrońcami, ale na to, by piłkę utrzymał, odegrał wstecz i kolejny zawodnik wyprowadził na wolne pole Błaszczykowskiego lub Grosickiego. To jeden z podstawowych schematów opanowanych przez drużynę Adama Nawałki, w trakcie fazy grupowej takich akcji nie było wiele, składnych jeszcze mniej. Ale gdy to wypala, Polacy mogą stworzyć sobie doskonałą okazję - jak choćby Bartosz Kapustka w meczu z Ukrainą.

Po czwarte, być przygotowanym na wszystko.

Piłkarzom do meczu zostały już tylko godziny, każdy z nich rozgrywa to spotkanie w swojej głowie, szuka możliwych przewag, przypomina sobie, jak gra jego rywal. Ale reprezentacja Polski plan musi mieć nie tylko ograniczony do indywidualności, ale do całego rywala i meczu. Każdy scenariusz przećwiczony, przemyślany. Rywal mocno naciska od pierwszej minuty - spokojnie przetrwać burzę i odpowiedzieć kontrą. Szybko w meczu dostrzec słabe ogniwo i rzucić siły na jego pozycję. Przegrywając nie patrzeć na zegarek, ale szukać szans w pressingu. O ile Yann Sommer jest słusznie uznawany za jednego z najlepiej grających nogami bramkarza turnieju, o tyle Johan Djourou czy Fabian Schar gubią się przy mocniejszym ataku rywala. I pozostać wiernym temu, co przez ostatnie dwa lata wypracował Adam Nawałka i jego sztab. Skoro zaprowadziło to biało-czerwonych na poziom 1/8 finału, to szukanie nowej tożsamości i innych rozwiązań byłoby potraktowane wyłącznie jak zbędne ryzyko.

Zobacz wideo

Wybierz z nami Miss Trybun Euro 2016! [GŁOSUJ]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.